Nie, nie zwariowałam, nie mam żadnych zwidów ani nerwicy lękowej. Tego, że jestem kosmitką, dowiedziałam się, czytając komentarze pod poprzednim postem. Zaraz wszystko po kolei wytłumaczę.
Trudności ze zwracaniem się do mnie w blogowym świecie sprawiają, że doczekałam się już takich form jak: Cudarteńka, Arte, Arteńka, Cud. Ktoś kiedyś w komentarzu użył zwrotu: "cudaczku". Ale nikt mnie do tej pory nie nazwał "kosmitką". Ba, nawet "cudowną kosmitką". Ślicznie, prawda? Tak mnie określiła Kalipso, a to wszystko za sprawą telefonu komórkowego, a właściwie jego braku. (Jak wygląda kosmitka? Na jednej z fotografii można zobaczyć mój cień.)
Od razu zaznaczam, że nieużywanie telefonu przez mnie nie jest spowodowane obawą przed jego szkodliwym wpływem na zdrowie człowieka, czy czymś podobnym. Po prostu - jego podstawowa funkcja, czyli możliwość komunikowania się ze światem, nie jest mi w większości przypadków do niczego potrzebna.
Nie, żebym nie lubiła rozmawiać z ludźmi, wręcz przeciwnie - bardzo lubię, szczególnie słuchać. Mogłabym godzinami siedzieć, na przykład przy świecach, a jeszcze lepiej przy ognisku albo kominku i prowadzić rozmowy do białego rana.
Od czasu do czasu jednak muszę posłuchać samej siebie. Wyjeżdżam wtedy gdzieś, gdzie więcej jest przyrody niż techniki, gdzie bliżej jest do natury niż do ludzi. I słucham: wiatru, śpiewu ptaków, szumu strumienia, kapiących kropli deszczu, odgłosu spadających liści. Słucham tego, co dyktuje serce lub podpowiada rozum.
Zdarza się, iż bliskie osoby zarzucają mi, że nie ma ze mną wtedy kontaktu, że nie wiedzą, czy wszystko u mnie w porządku. Wychodzę z założenia, iż brak wiadomości oznacza dobrą wiadomość, a jeśli ktoś chce wiedzieć, co u mnie słychać, chętnie opowiem po powrocie.
A jeśli chodzi o poczucie bezpieczeństwa? Zamieszczone fotografie zostały wykonane w okolicach Sarniej Skały w Tatrach, trzy dni po tym jak spadł z niej jedenastolatek, robiący zdjęcia (wypadek w dniu 12.10.2014 r.). Była piękna, słoneczna pogoda, ciepło, prawie bezwietrznie, mało ludzi. Gdy byłam w tym samym miejscu pierwszy raz, szlaku zupełnie nie było widać z powodu dużej ilości śniegu. Zresztą latem czasami też bywa tu niebezpiecznie - raz wiatr był tak silny, że o mało mnie nie zwiał.
A co by było, gdyby jednak coś mi się stało? No cóż. Wtedy mogę tylko liczyć na drugiego człowieka. Statystycznie ujmując w Polsce przypada powyżej 1,5 aktywnej karty SIM na osobę. Jak do tej pory nikt nie odmówił mi zadzwonienia do domu czy wysłania wiadomości wtedy, gdy zaistniała taka potrzeba. Za każdym razem jednak wzbudzam zdziwienie nieposiadaniem telefonu czy też brakiem umiejętności jego obsłużenia.
Zdarza się, że ktoś, dla mojego dobra, sugeruje mi, że czas może już "dorosnąć" do zdobyczy cywilizacji. Może jakiś smartfon albo mały tablet? Przecież to jest prostsze w obsłudze niż komputer.
Ech, życie."... czasami o poranku czujemy, że coś się zacznie, coś pełnego, czystego, wyjątkowego. Później dzwoni telefon i wszystko się kończy." [Éric-Emmanuel Schmitt] Tak sobie myślę, że zrobiłabym wyjątek i kupiłabym telefon - gdyby ktoś mi zaręczył, że będę dostawać tylko dobre wiadomości.
A co by było, gdyby jednak coś mi się stało? No cóż. Wtedy mogę tylko liczyć na drugiego człowieka. Statystycznie ujmując w Polsce przypada powyżej 1,5 aktywnej karty SIM na osobę. Jak do tej pory nikt nie odmówił mi zadzwonienia do domu czy wysłania wiadomości wtedy, gdy zaistniała taka potrzeba. Za każdym razem jednak wzbudzam zdziwienie nieposiadaniem telefonu czy też brakiem umiejętności jego obsłużenia.
Zdarza się, że ktoś, dla mojego dobra, sugeruje mi, że czas może już "dorosnąć" do zdobyczy cywilizacji. Może jakiś smartfon albo mały tablet? Przecież to jest prostsze w obsłudze niż komputer.
Ech, życie."... czasami o poranku czujemy, że coś się zacznie, coś pełnego, czystego, wyjątkowego. Później dzwoni telefon i wszystko się kończy." [Éric-Emmanuel Schmitt] Tak sobie myślę, że zrobiłabym wyjątek i kupiłabym telefon - gdyby ktoś mi zaręczył, że będę dostawać tylko dobre wiadomości.
No ladnie sie wytlumaczylas z tej kosmitki, ja dlugo sie opieralam, teraz jednak uznaje jego niezbednosc. Ale nie uzywam i nigdy nie uzywalam zegarka, nawet wykladajac na uniwersytecie, mialam poczucie czasu, i konczylam dokladnie po poltora godziny, A teraz role zegarka spelnia wlasnie komorka. Sciskam Cie serdecznie kosmitko.
OdpowiedzUsuń"Zazdraszczam" poczucia czasu, jak zaczynam gadać, to .. trudno mi skończyć, powinnam rozmawiać ze stoperem tak jak ci, którzy grają w szachy:)
UsuńJuż wcześniej nie mogłam wyjść z podziwu, a teraz już padam na twarz z zadziwienia i gratuluję takiego zdrowego podejścia! Ja nawet po domu łażę z telefonem...
OdpowiedzUsuńRozumiem takie sytuacje, że istnieje potrzeba bycia "pod telefonem" - tym większe dzięki za podziw:)
UsuńEe dla mnie fajna z Ciebie kosmitka :))) Ja już tęsknie za czasami bez komorek....
OdpowiedzUsuńJa też, szczególnie w niektórych miejscach publicznych, gdzie powinna być cisza.
UsuńCud kosmitka to bardzo miłe określenie, oznacza, że jesteś jedyna tak Arteńka:))) Rozumiem twoje poglądy na komórki i nawet mi się podobają, jednak telefon daje mi poczucie bezpieczeństwa. Długo się nie mogłam zdecydować, aż zmusiła mnie do tego kryzysowa sytuacja. Jechałam do sanatorium w Kamieniu Pomorskim, korki do Krakowa były tak ogromne, że spóźniłam się na pociąg, pojechałam następnym, ale telefon na peronie był zepsuty i nie mogłam zadzwonić. Ktoś miał mnie odebrać na dworcu i dowieźć do sanatorium, a mnie nie ma. Dzwonili do domu do mojego ojca, który się okropnie denerwował, co się ze mną dzieje. Gdy w końcu dotarłam na miejsce, stwierdziłam, że jednak telefon się czasem przydaje...
OdpowiedzUsuńMożna by się jednak bez niego obejść, gdyby aparaty publiczne były zawsze sprawne. Teraz chyba zresztą jest ich coraz mniej, bo wszyscy (prawie) mają komórki...
Każdy sobie sam kształtuje w sobie poczucie bezpieczeństwa, stąd mogę zrozumieć, że dla Ciebie i wielu innych, taki telefon przy sobie jest dobrym wyjściem. Kiedyś miałam podobną sytuację - po kilku dniach płynięcia na Islandię próbowałam się dodzwonić do bliskiej mi osoby i... przez kilka kolejnych dni się to nie udało. Po prostu - ta osoba zapomniała wziąć telefon ze sobą:)
UsuńNiestety budki są już w odstawce - ostatnio zlikwidowano dwie przy dworcu w Zakopanem:)
Kiedys ich nie bylo, czlek po gorach chodzil, szczesliwie do domu wracal;) Aczkolwiek, ilez ja sie naczekalam w Katowicach pod zegarem, na ludzi, ktorzy nie dotarli..
OdpowiedzUsuńKosmitko kochana, tak trzymaj;)
Coraz trudniej "tak trzymać', ale staram się:)
UsuńOstatnio przez całą drogę z Czerwonych Wierchów martwiłam się o koleżankę, z którą miałam się spotkać na Chudej Przełączce, a która z powodu deszczu zawróciła ze szlaku. Na szczęście nic się nie stało, a na mnie czekał pyszny obiad:)
Za bardzo się do tych komórek przyzwyczailiśmy, niestety. Czasem się przydają, ale w większości przypadków to są smycze, do których własnoręcznie i dobrowolnie się przykuliśmy :(
OdpowiedzUsuńNo, to czas zerwać "kajdany":)
UsuńJa także nie odczuwam potrzeby posiadania telefonu komórkowego . W domu jest stacjonarny ,używany w razach koniecznej potrzeby .
OdpowiedzUsuńSądząc po cieniu Cud Kobieta z ciebie :)))))
Stacjonarnego używam, czasami nawet do długich rozmów, bo bliscy są daleko:)
UsuńCo do cienia, to mija się z prawdą:)
Ja jednak bardziej lubię mieć telefon, niż nie. Nie tak dawno moja Siostra miała wypadek między Katowicami, a Wrockiem i wylądowała w szpitalu w jakiejś dziurze, której nazwy nie pamiętam. Gdyby nie komórka, nie miałabym pojęcia, że w ogóle coś się stało, a o tym gdzie, to już w ogóle - zwłaszcza, że ja też byłam w trasie...
OdpowiedzUsuńTakie sytuacje nie zdarzają się codziennie, jasne. Ale telefon można wyłączyć i mieć na wszelki wypadek, np. w górach... Nikt nigdy nie prowadził statystyk mówiących o tym, ilu ludziom telefon uratował życie.
Ale zdjęcia miód-malina! Można powiedzieć CUDowne i KOSMIczne!
Ja Arte znam zalety telefonu komórkowego ,ja tylko nie mam wewnętrznej potrzeby jego posiadania , w domu jest na stanie jedna komórka ,więc jak zachodzi taka potrzeba to mogę nią dysponować ,jest wtedy możliwość ,że sie ktoś do mnie dodzwoni ,a ja jak mi sie coś pomyli ,będe wysyłac puste majle i ta druga osaoba wie ,że to ona musi do mnie zadzwonić . Jeśli by zaszła taka konieczna potrzeba ,nie zawachałabym się ,żeby sobie takiego strażnika kupić hehehe.
UsuńPatrz Hana zaćmienie czy co ,myślałam że odpowiadam Arteńce , ani chibi ta jesień chyba nie najlepiej na mnie wpływa ;)
UsuńHrehrehre, gdybyś, Marija, miała komórę, mogłabyś zadzwonić i zapytać, czy ja, to ja, hrehrehre!
UsuńHano, słyszałam o co najmniej jednej, to ta pani, co zaskoczyła niedźwiedzia, gdy ten spokojnie pochylał się nad padliną.
UsuńMario, połapałam się co do mnie napisałaś na temat telefonu:)
UsuńA ja mam smarkfon i jest bombowy;) Książę, który jest wrogiem cyfryzacji, komputeryzacji, telefonizacji i elektryfikacji oraz gazownictwa bardzo sarkał na ten pomysł, ale w czasie kilku wyjazdów przekonał się, jaka to wygoda, gdy możesz sprawdzić, czy dane muzeum jest jeszcze otwarte, jak dojechać tam i siam nie gubiąc się w sieci jednokierunkowych uliczek obcego miasta, wyguglować mu to, czego zapomniał, albo sprawdzić rozkład jazdy. Dziś też jest wrogiem jak wyżej, ale zawsze sprawdza, czy mam smarkfon przy sobie i czy jest naładowany;)))))))))))))
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie ma żadnego musu i to jest piękne;) I nawet smarkfon ma wyłącznik;))))
Że takie urządzonko jest przydatne - wcale nie przeczę:) W Ustrzykach prosiłam młodego człowieka, aby sprawdził mi rozkład jazdy. Wydostać się z tamtych okolic nie jest tak łatwo, szczególnie, gdy właśnie ostatni autobus odjechał trzy dni wcześniej:) Chciałabym dożyć takiego czasu by można zostać w Bieszczadach aż do ... wiosny. Żadnego musu wyjazdu i to byłoby piękne:)
UsuńNo kosmitka po prostu:)))) Cud-kosmitka!!! Ja bez telefonu nie wyobrażam sobie życia. To smycz, ale jakże przydatna. Prawie wszyscy bliscy i znajomi mieszkają daleko, a ja mogę z nimi zawsze porozmawiać. Arteńko, złe wiadomości i tak nas znajdą, a dobre o ile szybciej mogą dotrzeć:) Moi rodzice niedawno przekonali się do komórki. Kupili chyba miesiąc temu. Mają jedną, ale oni nierozłączni. Jak gdzieś pojadą i długo nie wracają, to można zadzwonić i nerwów mniej. No i budzik ma, i kalendarz, notatnik, kalkulator:) Wszystko w jednym:) Smarkfona nie mam, ale zaczyna mi się podobać coraz bardziej to urządzenie:)
OdpowiedzUsuńNo i czasami nie odbieram po prostu. Rzadko, później oddzwaniam.
A Ty bądź taka, jaka jesteś, Kosmitko:)))))
A kto teraz dzieli się z innymi dobrymi wiadomościami? Dzwoni się przede wszystkim, kiedy trzeba się pożalić albo... pożalić.
UsuńKalkulatora nie używam, ale budzik, kalendarz, notatnik w jednym - dobra sprawa. Do tego jeszcze potrzebna jest lupa, aby to wszystko na małym ekraniku odczytać:)))
Zapomniałabym dopisać - bardzo lubię być sobą:)
Ja dzielę się dobrymi wiadomościami! Przez telefon nieustannie:))) Nie umiem trzymać dobrych wiadomości dla siebie:) Z tymi gorszymi za to jest odwrotnie.
UsuńTo z Ciebie jest większa kosmitka:))))
UsuńDzwoń:)
Telefon komnórkowy to smycz, na której wisimy, niestety. Ta prywatna smycz mi nie przeszkadza, chcę i lubię mieć kontakt z bliskimi. Smyczy służbowej nie trawię. Na dodatek jest to stary rupieć,a musze pilnowac, jak oka w głowie. I wszędzie mnie dopadną wrrrrrr. Bywa, że w nocy dzwoni, bo mocny wiatr waląc w okna uruchomił alarm, a stacja monitorowania myśli, że włamanie. I mnie pyta, jak ja pół miasta dalej, czy wiem, co się dzieje..........
OdpowiedzUsuńPodziwiam za konsekwencję.....
A może by tak w Bieszczady pojechać......
A może by tak służbowa zaczęłaby się psuć?:)
UsuńEee, niezbyt dobry pomysł - lepiej pojechać w Bieszczady:)
Jestem pełna podziwy dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńNo prawda - zupelnei PRAWDZIWA Kosmitka z Ciebie! Ktos juz napisal, ze drzewiej, to ludzie tez po gorach chodzili jakos bez telefonow i zyli (wiekszosc..). Ale prawda jest, ze potrafi taki diabel zycie uratowac...dla mnie to nie smycza a trzecia reka. Prywatnych telefonow wykonuje i dostaje baaaardzo malo i w ogole mi tego nie brakuje, ale wlasnie na komorke dostaje 99.99% wszystkich moich zlecen. Czasem dostane emaila, ze ktos mnie znalazl przez krajowy rejestr tlumokow i czy bym mogla etc etc.
OdpowiedzUsuńNo i mapy googla pomogly mi sie nie spoznic na zlecenia, jak blakalam sie a czasu ubywalo. no i zdjecia przypadkowe robie telefonem.
Na Facebooku puscilam w swiat zdjecie, ktore od kogos sciagnelam - na peronie stoja ludzie - WSZYSCY wpatrzeni w swoje telefony oprocz jednego faceta i podpis - man spotted watching the world!! hrehreherh
Moja tesciowa zostala przywiazana do telefonu-alarmu. komorka na pasku. komorka ma tylko cos 4 numery wkodowane i trzeba ja uzyc choc raz na 3 miesiace czy jakos tak, zeby sie nie wyladowala...Babci udalo sie na niej usiasc i wpadly w panike 4 osoby, lacznie z policja, hrehreherhe. Babcia, tracac nagle przytomnosc, zrobila sobie krzywde juz 3 razy - raz zlamany nadgarstek, raz pekniety lokec, raz poturbowanie ogolne, siniaki oraz polamane okulary, ale to na ...skrzyzowaniu, na kocich lbach (Babcia mieszka wmiescie historycznym). To poturbowanie bylo w miesjcu publicznym, wiec ok, ale tamte dwa byly w domu/kolo domu i Babcia nie mogla sie podniesc z pozycji. poza tym miewa takie momenty, ze nie wie czy cos jej sie stanie czy nie (tamte byly bez zapowiedzi). Babcia ma 92 lata ale ugiela sie i teraz telefon jest do niej przylutowany bo juz sie przydal....ale to ta Babcia, co Skypuje jak szalona :)
p.s. ja tez lubie jak nie ma ludzi a jest tylko PRZYRODA. W moim przypadku moge sie gapic w morze bezustannie i zawsze chcialam mieszkac na latarni morskiej (z winda).
zdjecia gor sliczne...
Znam i rozumie ludzi, którzy załatwiają przez telefon sprawy związane ze swoją pracą. Nie kwestionuję tego - ot, taka praca.
UsuńŚwietne musi być to zdjęcie, o którym piszesz:) Czasami nie wyjmuję z plecaka aparatu fotograficznego - żeby popatrzeć na świat i utrwalić jego obraz w pamięci.
Podziwiam Babcię, używającą skype'a.
Latarnia wchodzi w rachubę, ale wolałabym domek pod lasem (gdyby nie te komary:)
Opakowana, przybij piątkę! Telefon można wyłączyć! Nie wyobrażam sobie, że moja wiekowa już Mama funkcjonuje bez telefonu! Nosi go przy sobie (chyba że zapomni), na spacerze, wszędzie.
OdpowiedzUsuńprzybijam! ja czesto zapominam przelaczyc z airplane mode na normalne....a o kindlu to juz nie mowie! Potem sie tylko wpierniczam, ze mi nie sciagaja sie probki ksiazek, ktore zmowilam, hrehrehre...w chwili obecnej sa to ksiazki kucharskie turecke....
UsuńMam dla Ciebie przykrą wiadomość. Wszyscy jesteśmy kosmitami, gdyz Ziemia to planeta w Układzie Słonecznym, który jakby nie było, to jednak znajduje się w kosmosie... :P
OdpowiedzUsuńTrudno, pogodzę się z tą świadomością;))))
Usuń"Kosmitko", Twój blog i Twoje podejście do życia to czysta przyjemność:) Piękne fotki, mądre teksty, super! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem Ci ogromnie wdzięczna z te wszystkie dobre słowa:)
UsuńTen cień nawet trochę "kosmicznie" wyszedł :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie z telefonem, ale jeszcze nie na taką "kosmiczną" skalę - tzn. prawie w ogóle nie używam, rzadko ktoś do mnie dzwoni (i tylko najbliższa rodzina), ja nie dzwonię właściwie wcale i doładowuję go raz na pół roku za 20zł :) Ale jakoś tak bezpieczniej się czuję, kiedy wiem, że go mam - taki zawór bezpieczeństwa w razie czego... chociaż samo posiadanie niczego nie gwarantuje, musi jeszcze być zasięg :)))
No, tak - często tam, gdzie przebywam, nie ma zasięgu:)
UsuńA cień faktycznie - jak cień:)
Rzeczywiście kosmitka z Ciebie, ale jaka sympatyczna!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję:)
UsuńZdjęcia prześliczne. Gdzie to jest, ta Sarnia Skała?
OdpowiedzUsuńA ja z tych co to od telefonu jest uzależniona, używam też jako budzika. Swiadomość, że mogę w ew. sytuacji kryzysowej skontaktować się z kimś jest mi niezbędna. W tym najbardziej chyba na świecie skomputeryzowanym i stelefonizowanym kraju zostałam do tego niejako zmuszona. To jest koszmar ale tak jest.
Sarnia Skała (1377 m n.p.m.) jest przy Ścieżce nad Reglami (czarny szlak) pomiędzy Doliną Białego a Doliną Strążyską. Widać z niej doskonale Zakopane i Giewont.
UsuńZ koszmarami się nie dyskutuje, ale jak za bardzo przeszkadzają, to można spróbować coś z tym zrobić.
Śliczne zdjęcia i te widoki.
OdpowiedzUsuń--------------------------------------------------------
Co powiesz na wspólną obserwację?
Zacznij na pewno się odwdzięczę.
http://agatha-agata-blog.blogspot.com/
---------------------------------------------------------
Dziękuję:)
UsuńWhat an interesting post!
OdpowiedzUsuńA walk on the mountains is always a joy my friend!
Wonderful pictures of beautiful nature!
Have a happy weekend!
Dimi...
Zgadzam się, wędrówka po górach potrafi uszczęśliwić:)
UsuńMnie również telefon nie jest potrzebny do życia. Mam, ale używam zamiast zegarka :P
OdpowiedzUsuńCzyli, że można się obejść bez telefonu:)
UsuńZapominam zabrać telefon ze sobą bardzo i często sarkanie słyszę z tytułu tego. Mój powiada tak: Dzwonię by się dowiedzieć gdzie jesteś i i telefon się odzywa a i owszem, tuż obok komputera, :)) Noszę, bo praktyczne to dla mnie jest. Ale i tak sarkanie słyszę bo do lasu nie biorę, :) a mam taką dziwną umiejętność że znikam błyskawicznie z oczu, bywa że w markecie też zniknę, jestem i już za chwilę mnie nie ma, wtedy telefon: gdzie do cholery jesteś? A w lesie mój się nauczył mnie za rękaw trzymać by potem nie szukać kilka godzin.:)
OdpowiedzUsuńWięc telefon jest potrzebny inaczej mogę zniknąć. :))
To masz wspaniałe usprawiedliwienie, aby nosić ten telefon przy sobie - dla własnego:) dobra:)
UsuńJa tez potrafię zapomniec o telefonie:) Mój rekord - dwa miesiace bez, leżał w szufladzie ;) Rozumiem i żadne to kosmictwo, normalna sprawa. A zdjęcia takie, że tchu brak, cudności!
OdpowiedzUsuńCzyli, ze można żyć bez telefonu:)
UsuńDzięki za dobre słowa na temat zdjęć:)