Powyższe hasło przyświeca aukcji na rzecz Fundacji Dom Tymianka, która trwa dziś do północy na blogu Dzika Kura w pastelowym kurniku. W Domu Aukcyjnym Tymianek's zgromadzono wiele pięknych przedmiotów rękodzieła artystycznego. Można je kupić dla siebie lub bliskich. Dochód ze sprzedaży zasili konto fundacji. Wszystkich czytelników serdecznie zachęcam do udziału w licytacji. Proszę popatrzeć na fotografię, zrobioną kilka lat temu przeze mnie w gospodarstwie S. (przy okazji dziękuję za udzielenie zgody na pokazanie "przychówku"). Czyż te konisie nie są przekonywujące?
Na aukcję przekazałam deseczki do odpukiwania w niemalowane z jaworowego drewna oraz karteczki wykonane metodą haftu matematycznego. Można je zobaczyć w poprzednich postach. Podobne karteczki mogą stać się nagrodą w mojej wiosennej zabawie, o której pisałam tu (klik). Jak na razie wyniki przedstawiają się następująco:
I miejsce - Sowiarnia - 99 % punktów,
II miejsce - Mnemo, Maria i Mika - 92 % punktów,
III miejsce - Anette - 20 % punktów.
II miejsce - Mnemo, Maria i Mika - 92 % punktów,
III miejsce - Anette - 20 % punktów.
Oczywiście, każdy chętny może jeszcze dołączyć do zabawy, a dziewczyny mogą uzupełniać swoje zgłoszenia. Zapraszam serdecznie.
P.S. Czas na piątą (i ostatnią) podpowiedź dotyczącą fotografii zamieszczonej w etapie V mojej wiosennej zabawy.
Pewnego razu mały zajączek wybrał się na krótką przebieżkę po najbliższej okolicy. Zima tego roku była wyjątkowo łagodna. Na polach leżało niewiele śniegu. Gdzieniegdzie wystawały źdźbła trawy i ozimina. I choć niebo było zasnute chmurami, to nic nie zapowiadało kolejnych opadów śniegu, a tym bardziej deszczu. Zajączek biegł radośnie polami, po miedzach, aż nagle...
Nieee, proszę się nie martwić. Zajączek wcale nie wpadł do wody, gdyż zatrzymał się na skraju niezbyt głębokiego jaru, dnem którego płynął leniwie mały strumyk. Nie było w nim żadnych żab ani innych stworzeń i to nie tylko dlatego, że działo się to - jak wspomniano wyżej - zimą. Błotniste brzegi strumienia miały dziwny kolor ochry i były porośnięte zieloną trawą, bo - w przeciwieństwie do fauny - flora w otoczeniu strumienia była obfita (nawet zimą). Miejsce było zwykłe, ale jednocześnie i niezwykłe. Nie było tam typowego źródełka.
W ciszy, jaka panowała nad strumieniem, można było usłyszeć bardzo dziwny dźwięk, jakby coś bulgotało, syczało, dyszało, szeptało. Dźwięki te w niczym nie przypominały szemrania normalnego górskiego strumienia. Zajączek ciekawie rozejrzał się wokół siebie, myśląc, że może to wiatr gra na jakiejś gałęzi. Ale wiatru wcale nie było. Żaden podmuch nie poruszał nawet mizernej gałązki. Zajączek, coraz bardziej zaciekawiony, pokicał ostrożnie na dno bagnistego koryta potoku. Wszystko wydało mu się takie jakieś nietypowe: rdzawo-pomarańczowa ziemia, intensywnie zielona roślinność (a przecież była zima), kwaśny zapach, bąble na powierzchni wody, no i przede wszystkim te dziwaczne odgłosy. Zajączek przycupnął nad kawałkiem drewnianej rury, z której wydobywał się dziwaczny dźwięk. Jego postawione uszy obracały się nawet o 190° w kierunku hałasów. Zaczął ruszać nosem i nagle... osunął się na ziemię zemdlony. I to wcale nie dlatego, że zamroczył go odór ścieków, albo innej gnojówki.
W tym samym czasie na drugim brzegu tego samego niezbyt głębokiego jaru stanęła dziewczynka. W jej postawie i ruchach dało się zauważyć wielkie zaaferowanie. Schodząc nad brzeg strumienia, co chwilę przystawała, rozglądała się dookoła z zachwytem i fotografowała otaczającą ją przyrodę. Od czasu do czasu wyrażała swoje zauroczenie słowami: "Och, jak tu pięknie." Zaciekawił ją niezwykły kolor ziemi, popularnie zwanej "rudawką", intensywnie zielona trawa (dziwne zjawisko jak na zimową porę), a przede wszystkim bąble w strumieniu, które z charakterystycznym bulgotem wydobywały się spod powierzchni wody. Fotografując je, dziewczynka pomyślała: "Wygląda to tak, jakby ktoś przez rurkę wpuszczał powietrze do szklanki z oranżadą.". Dziewczynka, po specjalnie w tym celu zrobionej kładce, przeszła na drugi brzeg strumienia, chcąc posłuchać "oddechu" Ziemi. Zbliżając się do drewnianej rury, dostrzegła przy niej zemdlonego zajączka. Niewiele myśląc, wzięła go na ręce i wyniosła na brzeg jaru, gdzie powietrze było rześkie i zdrowe. Położyła zwierzątko delikatnie na ziemi. Po chwili zajączek ocknął się (na szczęście), popatrzył zdumiony na dziewczynkę i lekko przestraszony popędził w kierunku pobliskiego lasu, co jakiś czas zmieniając nagle kierunek biegu pod kątem prostym. Zadowolona z siebie dziewczynka (bo któż nie byłby zadowolony, ratując życie stworzeniu) zeszła jeszcze raz nad brzeg strumienia, aby sfotografować wszystkie ciekawe obiekty przyrody. Wsłuchując się w bulgotanie, syczenie i szepty wydobywające się spod ziemi, pomyślała sobie z żalem: "Szkoda, że nie wzięłam ze sobą dyktafonu, aby to wszystko nagrać. To jest po prostu niesamowite.". Przechodząc kolejny raz przez kładkę, przypomniał jej się zajączek. "Wcale się nie dziwię dawnym mieszkańcom, którzy twierdzili, że piekło tu oddycha." - pomyślała. Spojrzała ostatni raz na rudawo-bursztynową wodę, włożyła do niej rękę, aby sprawdzić jaką ma temperaturę (wbrew pozorom nie była wcale gorąca), wdrapała się po schodkach na brzeg jaru, sfotografowała tablicę z napisem...
... "Pomnik przyrody nieożywionej" i powędrowała dalej, podśpiewując radośnie:
Po Beskidzie błądzą ludzie,
Kare konie w chmurach rżą...
Kare konie w chmurach rżą...
Obejrzałam przedmioty wystawione na aukcji i jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, piękne rzeczy można znaleźć w DAT's:)
Usuń