Na trasie moich wędrówek po Polesiu znajduje się wieś Krupe z przepiękną trwałą ruiną późnorenesansowego zamku. Jest to największa tego typu budowla na tym terenie. Najbliżej są zamki: na północy - w Liwie na Podlasiu, na wschodzie - w Łucku na Wołyniu, na południu - w Krasiczynie koło Przemyśla, na zachodzie - w Janowcu nad Wisłą. Jak z tego widać, ruiny zamku w Krupem są w mojej okolicy bardzo szczególne. Ba, unikatowe:) I nie mogło w podróży Grażyny i Jej Męża Wenezuelczyka zabraknąć ich zwiedzania.
Jak każde stare zamczysko, również i Krupe posiada swoje duchy i legendy. Jedna z nich opowiada o tajemniczej postaci w kontuszu, która w mgliste wieczory wyłania się z wód jeziora. Krąży wokół murów, jakby czegoś szukała lub sprawdzała, czy nikt niepowołany nie przebywa w warowni. W końcu rozpływa się w brzasku słońca nadchodzącego poranka. Podobno jest to jeden z właścicieli posiadłości, pilnujący wielkich skarbów ukrytych do dziś w zamkowych lochach i piwnicach. Druga legenda mówi natomiast o Białej Damie. Podobno kiedyś wystraszyła kilku zuchwałych ułanów, którzy chcieli przenocować w zamku, by sprawdzić opowieści o pojawiających się duchach. Żołnierze na własnej skórze doświadczyli prawdziwości zasłyszanej legendy. Jeszcze inna opowiada o podziemnym tunelu, jaki w dalekiej przeszłości łączył oddalone o kilka kilometrów zamki w Krupem i Krasnymstawie. Wśród okolicznych mieszkańców zachowała się też diaboliczna opowieść o tajemniczej karecie, która krąży pomiędzy krupskim zamczyskiem a Górą Arianką w sąsiedniej Krynicy. [źródło]
Co prawda, nie Biała Dama i nie w kontuszu, tylko, z braku prawdziwej ruany*, w śpiworze, ale i nam się podczas wenezuelskiego śniadania w ruinach zamku w Krupem "objawiła" zjawa:) Trochę wyziębiona z powodu silnego wiatru i temperatury około 15 stopni (ach, te lipcowe "upały":).
Co prawda, nie Biała Dama i nie w kontuszu, tylko, z braku prawdziwej ruany*, w śpiworze, ale i nam się podczas wenezuelskiego śniadania w ruinach zamku w Krupem "objawiła" zjawa:) Trochę wyziębiona z powodu silnego wiatru i temperatury około 15 stopni (ach, te lipcowe "upały":).
Celem wyjaśnienia dodam, że pomiędzy Górą Arianką w sąsiedniej Krynicy a krupskim zamczyskiem nie przemieszczaliśmy się tajemniczą karetą, tylko Czerwonym Autobusikiem. Pięknie czerwonym:)
Nie zawsze w ruinach zamku w Krupem jest tak wietrznie i zimno. Warto przyjeżdżać tu o różnych porach roku, choćby po to, aby przez okna podziwiać przepiękny widok na okoliczny staw.
O, taki właśnie malowniczy widok:)
W sprzyjających okolicznościach przyrody czasami pojawia się na murach zamku inna zjawa:) Siedzi sobie na murze, macha nogami i zajada się szynką:) I lubi górną część bułki:)
A później przemieszcza się pomiędzy krupskim zamczyskiem a Górą Arianką w sąsiedniej Krynicy wcale nie tajemniczą karetą, tylko Granatową Żabuchną:) A jakie piękne fotografie wykonuje:) Wprost... zjawiskowe:)
* Ruana - ponczo noszone między innymi w zimnych regionach Wenezueli.
CDN
Zjawa w spiworowym poncho wydaje mi sie dziwnie znajoma..ma ona bardzo mala wytrzymalosc na nizsze temperatury i cierpi niemozebnie. Na wyzsze tez jest nieodporna...Artenko poprzednia sniadaniowa wizyta w ruinach byla przy przepieknej pogodzie, a te konwalie mnie powalily...
OdpowiedzUsuńWspółczuję cierpień niemożebnych z powodu zbyt niskich i zbyt wysokich temperatur:))) Co do konwalii... poprawię się przy następnej Waszej wizycie:) I to wcale nie musi być dopiero wiosną:)
UsuńPierwsza!!!
OdpowiedzUsuńGratuluję:))))
UsuńNie jestem zjawa ale takze lubie gorna czesc bulki ;)
OdpowiedzUsuńI kocham konwalie ;)
Wierzchy bułek będę sprawiedliwie racjonować, o konwaliach postaram się pamiętać:))))
UsuńJa też! Ja też!
UsuńHa, ha, ha:))) A kto będzie jeść spody?:) Przyznam się po cichutku, że też wolę górną część bułki, ale w obliczu nieprzepartej chęci drugiej osoby zjedzenia takowej chodzę na kompromis i oddaję po dobroci:)
Usuńspoko, ze mną się możesz spodem podzielić ;)
UsuńDobrze, chętnie odstąpię Ci kilka spodów. Na razie jest 3 : 2 :)
UsuńJa tez sie moge poswiecic i te spody zjesc, nawet ze smakiem je zjem...3:3
UsuńI tym sposobem nic się nie zmarnuje:)
UsuńZjawa jak widać okazała się zmarznięta i niegroźna, za to widoki piękne i malownicze ruiny.
OdpowiedzUsuńBiedna zjawa:))) Za to widoki przebogate:)
UsuńPrzeczytałam i obejrzałam z ciekawością. Nie miałam czasu obejrzeć dokładnie ruin ostatnio. Na jezioro tylko zerknęłam, ale bardzo mi sie podobało. Na zamku w Krasiczynie jeszcze nie byłam, choc mieszkam dosc blisko. Wciąz nie ma kiedy sie z gospodarstwa wyrwać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Arteńko!*
Ruiny są bardzo urokliwe:) A te szczególnie dzięki swojemu położeniu:)
UsuńTeż nie byłam w Krasiczynie, ale może kiedyś tam pojadę:)))
Urocze miejsce :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się - urocze miejsce na 200%:)
UsuńRuiny wyglądają na zadbane ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zjawy nie chciały Wam śniadania porwać ;)
Wole górną część, ale dolną zjem również ....
Ruiny są zabezpieczone, można nawet po nich chodzić. Zjawy całkiem dobrze się gościły na śniadaniu:) Skoro wolisz górną część bułki to jest 4:3:)
UsuńRuiny robią wrażenie....Poszperałam trochę w internecie, piękny zamek szlachecki:) Podoba mi się bardzo pomysł na pokazywanie miejsc, do których zaglądasz, z humorem i zachętą:) Zamek w Krasiczynie odwiedziłam w zeszłym roku. Robi wrażenie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo ja tak bardzo chciałabym podzielić się z Czytelnikami zachwytem nad światem:) Pamiętam Twoją relację z ubiegłego roku - i w Zagórzu też byłaś:)
UsuńAle tam cudownie jest, tylko tak daleko ode mnie.
OdpowiedzUsuńAle z Polesiem związana jest chyba Twoja rodzina?:)
UsuńZ okolicami, dobrą masz pamięć.
UsuńSzkoda, że to ruiny, ale mimo wszystko piękne i bardzo klimatyczne, lubię takie miejsca :)
OdpowiedzUsuńAleż to musiał być piękny i potężny zamek. I jest blisko Arianki:)
UsuńPiękne ruiny kiedyś z pewnością wspaniałego zamku. Legendy też miłe, chociaż z Białej Damy jest trochę zmarzluch :))). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBo to chyba raczej Śpiworowy Pan a nie Biała Dama:)
UsuńOj, aż zazdroszczę takich widoków. Zamarzyło mi się zwiedzanie takich zakątków, no a jeśli jeszcze mają ten "Samochodzikowy" smaczek... zostaje mi chyba planowanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSą wakacje, trzeba sięgnąć po przygody Pana Samochodzika, zainspirować się i przyjechać, aby poczuć klimat takich historii na własnej skórze:))
UsuńJaka piekna droga, az by sie chcialo wyruszyc:)
OdpowiedzUsuńA moze gdzies napotkam Artenke, Latajacego Holendra, kto wie..
Usciski:)
To wyruszaj w drogę, ale zabierz mnie ze sobą:)) Lepiej spotkać mnie niż Latającego Holendra:)
Usuń