... poszukaj kwiatu paproci. Właśnie dziś można go znaleźć.
Któż z nas nie słyszał o kwiecie paproci? Oto, co na ten temat można przeczytać na stronie Wikipedii:
"Legendy o kwiecie paproci, zwanym też perunowym kwiatem (napięcie w przyrodzie podczas burz miało sprzyjać kwitnieniu tej rośliny), znane są z przeróżnych podań i gdzieniegdzie przetrwały do dziś. Opowiadają o wielu ludziach, którzy błądzili po lasach i mokradłach, próbując odnaleźć magiczny, obdarzający bogactwem, siłą i mądrością, widzialny tylko przez okamgnienie kwiat paproci. W podaniach czeskich i niemieckich znalazca kwiatu paproci powinien szukać skarbów w ciemnym borze. We francuskich – na najwyższym w okolicy wzgórzu, do którego ma dobiec przyświecając sobie ognistym kwiatem jak pochodnią. W legendach rosyjskich natomiast po zerwaniu gorejącego kwiatu należy wyrzucić go jak najwyżej w powietrze i szukać skarbu tam, gdzie spadnie. Zdobycie rośliny nie było łatwe – strzegły jej widzialne i niewidzialne straszydła, czyniące straszliwy łoskot, gdy tylko ktoś próbował się do perunowego kwiatu zbliżyć..."
Od razu wyjaśnię, powołując się na [źródło], że: "Paprotniki nie są roślinami kwiatowymi, więc legenda o kwiecie paproci na pewno nie odpowiada prawdzie. Przypuszczalnie, dawniej ludzie utożsamiali "kwitnące" paprocie z paprotnikami z rodzaju: nasięźrzał i podejźrzon, bo z wyglądu przypominają one kwiatowe rośliny zielne."
Wspomniany wyżej nasięźrzał związany jest ze zwyczajem smarowania się przez kobiety jego liśćmi w trakcie kupalnocki. Kobiety wierzyły, że zapewniają sobie w ten magiczny sposób podniesienie swojej atrakcyjności. Fotografia obok pochodzi ze strony (klik) - polecam, są tam też inne ciekawostki.
Nasięźrzał jest jedną z bardziej znanych roślin "miłośniczych", można o nim przeczytać w Encyklopedii staropolskiej (zachowana pisownia oryginalna).
"... na czele środków miłośniczych naszego ludu stoi ów nasięźrzał, który, jak widzieliśmy, oznaczał w XVI w. wogóle philtrum. Rzecz jest znana a nazwa zupełnie zrozumiała. Zamiast „zobaczyłem” mówimy niekiedy „uźrzałem”; nasięźrzał znaczy więc na-się-źrzał czyli na-się-patrzał. W samem tem nazwaniu jest więc powiedziane, że ma zdolność zwracania ludzi ku sobie. Nasięźrzał jest maleńką paprocią, bardzo szczególną, bo mającą jeden tylko listeczek, z którego pochwiastej nasady wychodzi cienki kłosek z owocowaniem. Wygląda to jakby język węża wychodzący z liścia — przez analogję wąż wysuwający się z zieleni, żeby kusić Ewę. Wiemy, że została skuszona. Nic więc dziwnego, że roślina, będąca w wyobraźni uosobieniem sceny kuszenia niewiasty w raju, została przedewszystkiem magiczną rośliną, mającą mieć zdolność jednania miłości. Czarodziejska roślina staje się w ręku człowieka magiczną czyli z nadprzyrodzonemi własnościami często dopiero wówczas, jeżeli będzie bądź zebraną w szczególniejszy sposób, bądź jeżeli nad nią wymówi się magiczną formułę. Tak się ma rzecz z nasięźrzałem. Lud opowiada, że dziewczyna, chcąc zjednać sobie miłość chłopca, musi zdobyć tę paproć w szczególniejszy sposób. A więc upatrzywszy sobie za dnia miejsce, gdzie rośnie nasięźrzał, musi iść tam o północy nago i obróciwszy się tyłem — żeby jej djabeł nie porwał — rwać go, wymawiając pewną formułę, której liczne warjanty posiadamy – a więc np. taką:
Nasięźrzale, nasięźrzale,
Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią;
Po stodole, po oborze,
Dopomagaj, Panie Boże.
Nasięźrzał w pewnych tylko okolicach kraju się zdarza; tam, gdzie go niema, przenosi lud te praktyki na inne rośliny. Zmienia też nazwę pierwotną bądź na samostrzał, samojzdrzał lub nawet masieźrał i maszerdon."
Gdyby ktoś chciał uzyskać więcej wskazówek na temat znajdowania kwiatu paproci (wszak stanowił wróżbę pomyślnego losu), polecam obszerne fragmenty artykułu Świętojańskie wianki i kwiat paproci J. P. Horzelskiego (zachowana pisownia oryginalna).
"Opowiadanie o kwiecie paproci jest czesto traktowane jako odmiana wschodnich legend o magicznym zielu czy magicznym kamieniu krola Salomona "szamir." (Magiczne ziele "saxifraga," o ktorym rozwodzil sie juz Pliniusz, Falimirz w XVI wieku nazywa po polsku "rozryw-ziele," albo "rozryw-trawa.") (...)
Czy mozna jednak watpic, ze legenda kwiatu paproci musi byc oparta na bujnej fantazji, skoro przyrodnicze doswiadczenie botanikow mowi nam w sposob zdecydowany, ze paproc nie kwitnie, nalezy do rzedu roslin bezkwiatowych? Wydawaloby sie, ze odpowiedz na tak postawione pytanie musi byc bezsporna, a jednak tak nie jest. Klucz do tego paradoksu znajduje sie w zagadnieniu terminologii.
Nazwy roslin stanowia, az po XVIII-XIX wiek, prawdziwy chaos, nie tylko w naszym jezyku. Ta sama roslina w roznych okregach - nawet sasiednich osiedlach - moze nosic inne nazwy. Ta sama nazwa moze na roznych terenach, albo w roznych okresach, oznaczac odmienne rosliny.
Wyraz paproc (albo paprotka) stanowil oryginalnie nazwe nie jakiejs okreslonej rosliny, ale byl terminem ogolnym, oznaczajacym zbiorowo wiele rodzajow roslin znajdowanych na gruntach podmoklych. Sam wyraz wywodzi sie z pierwiastka indo-europejskiego "pap-r," oznaczajacego sitowie (a z niego wywodza sie takie wyrazy jak: papka, papie, paproch, paprac itd., a takze grecki papyros, skad papier.) Naturalnie, rosliny nazywane "paproc," podobnie jak rosliny nazywane "trawa," lub "ziele" mialy takze swoje szczegolowe, rodzajowe nazwy. Paprociami byly zatem np.: dlugosz, gnieznik, karlik, mokrzyca, nasiezral, parlist, podejzron, rososzka, zanognica, zapartnica, zylwa itd. (ta lista nawet nie obejmuje polowy nazw). W wiekszosci sa to istotnie rozne odmiany roslin z rodziny paprociowatych (w terminologii botanicznej Filicalae) ale sa tu tez rosliny innych rodzajow. Tak wiec do rodziny storczykowatych ( Orchidacae) naleza: podkolan, parlist, gnieznik i karlik, ktorych kwiaty otwieraja sie albo pachna tylko w nocy. Jest tu tez roslina z rodziny owelkowatych ( Proteaceae), nalezacej do najstarszych na swiecie roslin kwitnacych, mianowicie rososzka, nazywana takze rososna, lub rososzla. Z drugiej jednak strony nazwa rososzla, lub rososz oznacza takze gatunek paprociMartensia dichotoma. Roslina zwana zapartnica, albo zanokcica nalezy do rosliny poloniczkowatych (Caryophyllaceae) albo gozdziankowatych ( Ilicineae) (nie jest dobrze zidentyfikowana); w obu wypadkach wypadkach jest to roslina lub krzew kwitnacy. Ale nazwa zanogcica (przez g) oznacza takze paproc Asplenum ruta-muraria, ktorej inne nazwy sa slodziszka, albo mokrzyca. Ta sama jednak nazwa - mokrzyca - oznacza tez rosline kwiatowa (z rodziny Alsineae), ktorej inne nazwy sa: muszec, ptasie ziele, lub... zanokcica (przez k). Tak wiec "kwiat paproci" to mogla byc ktorakolwiek z tych roslin. Wiele z nich zakwita wlasnie w czerwcu.
Paproc kwitnaca, fijolki ( Osmunda regalis)
Pelen lisc, od korzenia do "kwitnacego" wierzcholka mierzy okolo 100 cm.
Caly krzak ma zazwyczaj 2-3 lodygi "kwitnace," otoczone bukietem zwyklych lisci.
Nalezy tez dodac, ze sa gatunki paproci, mniej pospolite, jak np. gatunek zwany dlugosz, albo fijolki (nie fiolek!, fijolki jest mianownikiem liczby pojedynczej przymiotnika oznaczajacego kolor, analogicznie, jak np. "niebieski"), nazwa botaniczna Osmunda regalis. Albo gatunek zwany podejzron, obejmujacy kilka odmian Botrychium (virginianum, lunaria, multifidum), wreszcie gatunek zwany nasiezrzal, masierzon albo jezycznik (Ophiglossum vulgatum). Ich sporonosne liscie sa drobne, zebrane w obfite grona na wydluzonych lodygach i sprawiaja wrazenie gron kwiatowych, tym bardziej, ze rosliny te maja inne liscie bez sporow. Wszystkie one nosza tez nazwe... "paproc kwitnaca" (rowniez i w innych jezykach europejskich: flowering fern, fougère fleuri, Rispenfarn, etc.)
Zatem szukanie i znajdowanie "kwiatu paproci" - niekoniecznie w kazdym przypadku takiej samej rosliny - choc utrudnione podmoklym gruntem lesnym i noca - wcale nie bylo niemozliwe. Kazda z par sobotkowych miala wcale niezla szanse znalezienia takiego czy innego "kwiatu paproci" a z nim i widokow pomyslnego losu."
P.S. Powyższy post nie ma nic wspólnego z szerzeniem pogańskich obyczajów, powstał w oparciu o moje zainteresowania etnograficzne. Dedykuję go wszystkim Blogowiankom, zgromadzonym w Pastelowym Kurniku. Aby uprzyjemnić szukanie kwiatu, dołączam piękne stare tango pt. "Kwiat Paproci" w wykonaniu Mieczysława Fogga [muz. W. Kuk, sł. J. Gillowa, źródło] oraz wiersz Franciszka Kobryńczuka pt. "Noc świętojańska" [źródło].
Nie znano kiedyś imienia Boga.
Nikt darów nie niósł Mu do ołtarza.
Mimo to Pan Bóg nawet dla pogan
piękno tej nocy już w Raju stwarzał.
P.S.' Obiecałam niektórym koleżankom pomoc w szukaniu kwiatu paproci. I tak - polecam:
Hano - Kasztelanię Ostrowską;
Katarzyno - Wogezy;
Znam go! Widziałam tego nasięźrzała, spotkałam go już! Kurde, a nie wiedziałam, że to kwiat paproci i szczęście przeszło obok! Teraz już wiem, dlaczego nam ta rura w kuchni pękła!
OdpowiedzUsuńDziękuję Arteńko za piękny post, a jaki wyczerpujący! Perfekcyjny, jak zawsze!
Dzięki wielkie, a czy tę Kasztelanię to Ci blisko znalazłam? Przecież można tam pojechać i... choć zrobić fotografię na pamiątkę:) Ja nigdy czegoś podobnego w naturze nie widziałam - to i tak masz szczęście:)
UsuńArteńka jak zwykle perfekcyjna :))))
UsuńNigdy nie widziałam no tego patrzącego na mnie ;) juz samo wymówienie nazwy sprawia mi sporą trudność ;)
Mario, można się przemóc i wymówić:) Dzięki za uznanie;))))
UsuńA to się przypatrzę moim papociom, bo mam leśne i muszę koniecznie zapamiętać te nazwy nasięźrzał i podejźrzon, trudne słowa:)))
OdpowiedzUsuńNie szukałam kwiatu paproci, ale gdzieś tam po cichu mi się chciało go znaleźć w młodości.
To i dla Ciebie coś mam:)
Usuńhttp://www.latowicz.republika.pl/strona27.htm
Faktycznie - nazwy na dyktando się nadają:)
A to nawet wiem, gdzie ten Latowicz, to rejony, gdzie mieszkałam babcia Wu:)))
UsuńW Latowiczu nigdy nie byłam, ale znam kilka osób, które bardzo się zawzięły odtwarzaniem dziedzictwa kulturowego regionu, no i chwała im za to:)
UsuńMatko zcorko, ja tego wypowiedziec nie mogie;) To gdzie bede latac i szukac;)
OdpowiedzUsuńDzieki Atenko za opowiesc:)
Ha, ha, ha, wymówić nie możesz:)))) To proste:) Na-się-spojrzał:))))
UsuńTo ja rankiem przysiędę, bo wyczerpująco i obszernie, a teraz muszę lecieć pospać, bo zaraz wstaję. :(
OdpowiedzUsuńPozdrówka, Arteńko. :)
I bardzo dobrze, śpij spokojnie, paprocie nie uciekną, a tym bardziej ich kwiaty:)
UsuńNasięźrzała nie widziałam, ale teraz wiem przynajmniej czego szukać:) Kiedyś miałam zanokcicę gniazdową w doniczce, ale to paproć pochodząca z Azji, Afryki, czyli niestety nie ta sama roślina, o której wspominasz w poście. Z pewnością nigdy nie zakwitła.
OdpowiedzUsuńZa to miałam okazję kiedyś spotkać pana Franciszka Kobryńczuka:)
Brawa za post:)))
Rany!!!! To już kolejny post, który świadczy, że świat jest mały. Kiedyś Hana napisała mi, że zna autorkę wiersza zamieszczonego przeze mnie:)
UsuńDzięki za brawa:)
Mało prawdopodobne, że pan Kobryńczuk mnie pamięta, ale miałam przyjemność go poznać:) Brawa jak najbardziej zasłużone:)
UsuńJeszcze raz dziękuję:)
UsuńAleż dużo wyczerpujących informacji :))
OdpowiedzUsuńNigdy nie szukałam kwiatu paproci, ale poczytać fajnie. Miałam kiedyś zanokcicę w doniczce, a mój ojciec mieszkał w młodości w miejscowości o nazwie Mokrzyca. Muszę się mu zapytać, czy tam kiedyś było mnóstwo paproci, stąd ta nazwa.
Zdecydowanie nazwa miejscowości ma wiele wspólnego z mokradłami, a tam różniste paprotki na pewno rosły:))))
UsuńMokradła tam były i chyba są nadal, bo to nad Zalewem Szczecińskim, na wyspie Wolin. W latach 50. starano się je zagospodarować jako łąki kośne, w ramach jakichś tam akcji, ale za wiele siana z tego nie uzyskali.
UsuńNa Wolinie też rośnie nasięźrzał:)
UsuńHmmm... no nie szukałam nigdy, chociaż kilka razy miałam ochotę sprawdzić czy coś takiego jak kwiat paproci w ogóle istnieje :) Ale jednak bieganie (pół)nago po lesie to nie na moje nerwy :-)
OdpowiedzUsuńZaraz półnago:))) To tylko przy nasięźrzale trzeba było być nago, pozostałych kwiatów paproci można było szukać w ubraniu:)
UsuńNa-się-spojrzał no to jak dla mnie jest już do wypowiedzenia i może nawet i do zapamiętania .Rozjaśniłas mi całe zagadnienie ,no bo jeśli kwiaty tych roślin otwierały się w nocy ,to wiadomo że to wtedy należało ich szukac ,poza tym noc i tajemnicza i grozna .
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi że sposób na zdobycie tego patrzącego kwiatu to wymyslili faceci ,zeby sobie gółki pooglądać ,no i wmówili to tym gorącym pannicom ;)
W tekście p. Horzelskiego, cytowanym powyżej, znalazłam takie tłumaczenie (zachowałam pisownię oryginalną):
Usuń"Pary skojarzone przy ognisku sobotkowym mogly teraz oddalic sie od gromady i udac sie samowtor na wedrowke po lesie. Nie po to zreszta aby "skonsumowac" przyrzeczony zwiazek. W owym wieku (uczestnikow) i w owczesnym klimacie spolecznym nie bylo to psychologicznie ani potrzebne, ani mozliwe. Ale w ogromnej wiekszosci wypadkow byla to pierwsza okazja aby mloda para mogla byc jawnie i otwarcie, a bez ograniczania czasu, sam na sam ze soba - bez swiadkow. Mowic tylko do siebie, przekomarzac sie, sprzeczac, godzic, czulic. Tak, wlasnie jak to opowiada Szekspir w Midsummer Night's Dream, "Snie nocy letniej." (Tradycyjne tlumaczenie tego tytulu nie jest dokladne: "midsummer night" to jest noc "porownania slonecznego," najkrotsza noc roku, "kupalnocka.")"
A poza tym przecież chodziło o zapewnienie sobie bogactwa i dobrobytu - skoro tak, to czy nie poświęciłabyś się trochę?:))))
Więc tak, jeśli co pojęłam, to że mam iść i szukać, a gdy znajdę, to się rozebrać, odwrócić tyłem i zerwać kwiat pięcioma palcami i szóstą ręką (Hana to jeszcze może dodatkowo trzecią ręką) i wówczas sobie zapewnię bogactwo i dostatek. No dobra, OK, a czy zapewnię też sobie, że ta cholera Glizda pożre wreszcie tabletkę bez szemrania? Bo jak tak, to idę i się w ciemną noc rozbierę przy tem nasięrzźale albo i innym Osmunda regalisie, niech mu tam!
OdpowiedzUsuńMnie trochę zastanawia ta szósta ręka - zupełnie nie wiem o co chodzi:)))) Z Glizdą to nie wiem czy pomoże, ale może warto spróbować:)
UsuńSwoją drogą, to jesteś bardzo wymagająca: i bogactwo, i dostatek, i łatwość w połykaniu tabletek:)))
No dobra, to biere tylko powodzenie w zadawaniu tabletek kotom. A na co mi jakieś bogactwa? Z tego to tylko w głowach się człeku przewraca.
UsuńA szósta ręka, hm, to wydaje mi się, że takie proste liczenie następuje: pięć palców i szósta (po tych pięciu palcach) ręka. :) Czyli Hany trzecia to już byłaby siódma... Dobrze kompinuję? :D
Z tą trzecią ręka Hana ma dobrze, prawda?
UsuńOj ten nasięźrzał... Spotkałam się z tą nazwą, ale nie kojarzyłam jej z kwiatem paproci. Mnóstwo ciekawych informacji, jak zwykle. Wczoraj już mnie tak zmorzyło, że bym się potknęła o ten kwiat a i tak go nie zauważyła...
OdpowiedzUsuńŚwięto Midsommar czyli przesilenia letniego, obchodzone jest bardzo hucznie i tradycyjnie w Szwecji , z tańcami wokół słupa przybranego wstążkami i kwiatami, tańczący trzymają końce wstążek i tak oplatają ten słup. No i całonocne hulanki i swawole:))
Kilka lat temu dowiedziałam się o nasięźrzale rosnącym w Dolinie za Bramką - stąd wiem o tym trochę:) (niestety, za żadne skarby nie mogę dotrzeć do tej strony internetowej, na której było to napisane). Bardzo ciekawe jest to o święcie w Szwecji:) Równie ciekawe jak palenie ognisk w Wogezach blisko Katarzyny:)
Usuńkocham ten dzień, o czym napisałam u siebie:)
OdpowiedzUsuńbuziaki:***
Ja z kolei po prostu lubię takie historie:)
UsuńNo toż lata całe byłam ciekawa jak wygląda nasięźrzał i proszę już wiem dzięki Tobie i pięknie piszesz o swoich zainteresowaniach.:) A czy języcznik to paproć? Z dużym trudem to dzieło boże zdobyłam i hoduję wśród ziół martwiąc się gdy mu jakiś listek zżółknie. :) Uwielbiam takie opowieści.
OdpowiedzUsuńZapadło mi gdzieś w pamięć że kiedyś ludzie więcej wiedzieli i więcej czuli, jak to powiedział do jednego pisarza dziadek co łąkę o świcie kosił kosą: "dlaczego tak wcześnie dziadku?", stanął wyprostował się czapkę zdjął i odpowiedział "bo o świcie o rosie trawę mniej boli koszenie." Tak to drzewiej ludzie czuli. Pięknie czuli i pojmowali dziś niewiele wiedzą, szczególnie na wsiach. :)
Elka, ale pięknie powiedziane! O tej trawie... Przykre, że młodsze pokolenia już tego związku z ziemią, z naturą nie czują...
UsuńMiko, też się rozczuliłam czytając o trawie koszonej wczesnym rankiem o rosie:)
UsuńElu, cieszę się, że już wiesz jak wygląda roślinka, której nazwy nie tak łatwo się nauczyć. Języcznik to paproć z gatunku zanokcicowatych:)
UsuńCo do opowieści - kiedyś napiszę coś więcej - też lubię dowiadywać się o tego typu zwyczajach, cudach przyrody czy ciekawych miejscach:)
Niestety mieszkanie w miastach (lub na wsiach - w dzisiejszym świecie baaardzo zurbanizowanych) utrudnia kontakt i odczuwanie przyrody. Gdy pływałam po Mazurach, to najfantastyczniejszą rzeczą było odczuwanie świata wokół - wiatr, słońce, woda, kawałek chleba i... wieczorem ognisko. Ale przygoda, ale życie:)
I znów pełno ciekawostek u Ciebie. Sama kwiatu paproci nie szukałam, ale bardzo lubię ludowe opowieści o jej poszukiwaczach.
OdpowiedzUsuńOpowieści takie są bardzo ciekawe, szkoda, że w Polsce, zamiast kultywować dawne tradycje (oczywiście po dostosowaniu ich do dzisiejszej rzeczywistości), sprowadza się modę z Zachodu np. na walentynki:)
UsuńWhat a lovely and interesting post!Thank you for sharing!Have a happy day!
OdpowiedzUsuńDimi...
Och, to tak polska tradycja ludowa:)
UsuńBardzo ciekawy post, chyba zaraz wyruszę na poszukiwania kwiatu paproci bo też chcę być bogata. Z niecierpliwością czekam na następny ciekawy post. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJak miło się czyta takie komentarze, nie żal wtedy czasu poświęconego na zgromadzenie takich wiadomości i ułożenie ich w całość:)
Usuń