Jutę, prowadzącą blog
Kącik sznurka i szydełka, poznałam dzięki Grażynie z bloga
I tu i tam....Y aqui y alla. Obu dziewczynom, a także P., pełniącemu rolę przemiłego kierowcy, dziękuję pięknie za możliwość zobaczenia miejsca, w którym nigdy przedtem nie byłam. Grażyna i P. zorganizowali wycieczkę, a Juta wspaniale wcieliła się w rolę przewodnika w trakcie zwiedzania Grodziska. W życiu nie widziałam osoby tak dumnej z rodzinnego miasta i tak znającej jego historię i atrakcje turystyczne.
Po oprowadzeniu po domu (i pozwoleniu zajrzenia we wszystkie kąty, ze szczególnym uwzględnieniem sznurkowych wyrobów, "otulających" wnętrza), Juta poczęstowała nas herbatą (a jakże:) i przepyszną zupą z dyni. A następnie zaproponowała spacer po mieście, w trakcie którego opowiedziała nam o:
- ciekawych obiektach zabytkowych, (m. in. o dworcu kolejowym i willi Foksal - dawnym domu dla podróżnych w kształcie przypominającym lokomotywę),
- Parku im. hr. Skarbków ze wspaniałymi pomnikami przyrody.
Kolejnym punktem wizyty w Grodzisku była
Willa "Radogoszcz" Galeria Etnograficzna.
Największe wrażenie wywarła na mnie wystawa fotografii osób związanych z miastem (przede wszystkim zauważyłam Leonida Teligę).
Zwróciłam także uwagę na niektóre eksponaty i przepiękną bibliotekę.
Najbardziej atrakcyjną częścią wycieczki było dla mnie zwiedzenie dworu "Nad Stawami" w Adamowiźnie, należącego do Mateusza Chełmońskiego, bratanka Józefa, uwiecznionego przez słynnego malarza na obrazie "Pastuszek").
Na rewersie obrazu „Pastuszek”, znanego z nastrojowych pejzaży malarza, odnaleziono odręcznie napisany tekst na temat bohatera obrazu, dedykowany potomkom (...) Oto on: „Obraz malowany przez Józefa Chełmońskiego - pozował Dr. Mateusz Chełmoński, Twój Pradziadunio pełen szarmu, wielkopańskiego gestu, dobroci serca, o duszy artysty, wszechstronnie uzdolniony - leczył - umiał szyć buty, zrobić śliczną ławeczkę - był młynarzem - pisał poezje i prześmiesznie rysował ilustracje do cudownie opowiadanych bajek - grał na fortepianie i gitarze - śpiewał - był piękny”. [
źródło]
Przemiła pani domu oprowadziła nas po prawie stuletnim dworku, opowiadając o Dziaduniu Mateuszu i pokazując pamiątki rodzinne. Na koniec włączyła nam piosenkę "Polesia czar", pozwalając jeszcze bardziej poczuć klimat tamtych lat. (Ciekawe, że można mieszkać w takim miejscu, godząc funkcjonalność domu z jego historią).
Po bardzo serdecznym pożegnaniu z mieszkańcami dworku, powędrowaliśmy na drugi brzeg stawu, z którego roztaczał się bardzo malowniczy widok.
W niedalekiej odległości znajduje się dwór Adama Chełmońskiego "Na Górce", który obejrzeliśmy z zewnątrz.
Byłam tak zaaferowana tym wszystkim, co widziałam, że często zapominałam o fotografowaniu. Gdyby ktoś z Szanownych Czytelników chciał zobaczyć piękne fotografie, zrobione przez Grażynę, polecam:
Serdecznie dziękuję Tobie, Juto, za zaproszenie i pokazanie uroczego miejsca na Ziemi, a Wam, Grażyno i P., za zorganizowanie wycieczki i towarzyszenie mi w poznawaniu Mazowsza. Wyrazy wdzięczności składam też tą drogą Łukaszowi Nowackiemu i rodzinie Mateusza Chełmońskiego za podzielenie się ze mną swoją historią i pasją w jej utrwalaniu.
P.S. COŚ JESZCZE
Przepraszam, że ten wpis jest trochę nieskładny, ale szykuję się na świętowanie - blog
♭ aRT at home obchodzi dziś 1000 wyświetleń. Zapowiada się piękny wieczór:) Ażeby nie było tak do końca różowo, to...
ja nie mam co na siebie włożyć:)