Wszystkie drogi na Mazury...

... prowadzą przez Kętrzyn.

Kilkanaście lat temu, będąc przejazdem w Kętrzynie, wysiadłam na dworcu kolejowym, pospacerowałam chwilę po uliczkach, pozachwycałam się świeżo postawioną cerkwią pod wezwaniem świętego Bazylego Wielkiego. Nie przypuszczałam wtedy, że to miasto stanie się jednym z miejsc tak chętnie odwiedzanych przeze mnie w drodze na Mazury. 

W miejscu dzisiejszego miasta Kętrzyn znajdowała się pruska osada Rast. Jej nazwa oznaczała "słup" lub "pal". Ziemie te zamieszkiwało plemię Bartów. Stąd też wzięła swą nazwę kraina - Barcja. Pod koniec XIII wieku Krzyżacy podbili te tereny. W 1329 r. pojawia się wzmianka o umieszczeniu w osadzie Rast drewniano-ziemnej strażnicy krzyżackiej. [źródło]



Na niewielkim płaskowyżu, wznoszącym się nad rzeką Gubrem, już dawno temu, w latach podboju, Krzyżacy opanowali znajdujący się tutaj pruski gródek obronny, który należał do plemienia Bartów. Od nazwy tego gródka pochodzi też prawdopodobnie nazwa zbudowanej na tym miejscu strażnicy krzyżackiej – Rastenburg, czyli “Zamek Rast”. Ponieważ pruskie nazwy miejscowe miały z reguły charakter złożony, wolno przypuszczać, że także słowo “rast” nie funkcjonowało tutaj samoistnie. Potwierdzeniem owego przypuszczenia może być nazwa pruska Raistekaim (w pisowni niemieckiej: Rastekaym), która występowała w okolicy Barcian. Można ją przetłumaczyć dosłownie jako “Bagnista Wieś” (dziś w języku litewskim słowo raistas znaczy “bagno”, zaś pruskie caimis, oznacza “wieś”). Tak czy inaczej, słowo rast w niemieckiej nazwie “Rastenburg” jest niewątpliwie pochodzenia pruskiego. Nazwę tę od zamku przejęło miasto. Osiedlona tu później ludność polska nazwała miasto “Rastemborkiem”. Po 1945 r., gdy miasto znalazło się w granicach państwa polskiego, nazwano je Kętrzynem. Uczczono w ten sposób pamięć Wojciecha Kętrzyńskiego, który urodził się w 1838 r. w Giżycku, zaś w Kętrzynie uczęszczał do gimnazjum. Powiadano o nim, że “odkrył Polsce Mazury, a Mazurom Polskę” – istotnie bowiem, całe swe życie poświęcił badaniu dziejów osadnictwa polskiego na Mazurach... [źródło]


Powyższe fotografie przedstawiają gotycki zamek krzyżacki z II polowy XIV wieku, w którym mieści się Muzeum im. Wojciecha KętrzyńskiegoJuż przy wejściu do pierwszej z sal wystawowych witają nas dwie* kamienne baby pruskie – skromne w formie, a doniosłe w znaczeniu. Jak domniemają archeolodzy, są one dziełem plemion pruskich, zamieszkujących południowo-wschodnie wybrzeża Bałtyku przed przybyciem na tereny Zakonu Krzyżackiego. Prusowie nie pozostawili po sobie żadnych źródeł pisanych ani sztuki – jedynym jej przejawem – poza zdobioną biżuterią i przedmiotami codziennego użytku – były dosyć tajemnicze posągi pruskich wojowników. [źródło, *Hebius twierdzi, że w muzeum jest tylko jedna baba pruska i ja mu wierzę.]

Kolejny zabytek, który zwiedziłam w Kętrzynie, to bazylika kolegiacka św. Jerzego, najlepiej zachowany na Mazurach kościół obronny. Moją uwagę zwróciły sklepienia kryształowe z 1515 r., wykonane przez mistrza Matza z Gdańska. Z historią kościoła można się zapoznać tu (klik).



Pod kościelną wieżą wysoką znajduje się karcer, z którym związana jest legenda (...) przekazywana ustnie przez pokolenia, a spisana w 1626 r. przez pierwszego historyka Świętej Lipki, Michała Ciaritiusa. Początki sanktuarium maryjnego sięgają XIV w., kiedy to w Kętrzynie skazanemu na śmierć objawiła się Matka Boska i poprosiła o wyrzeźbienie jej postaci z Dzieciątkiem. Mając w oczach obraz Pięknej Pani, w oczekiwaniu na egzekucję, skazany w ciągu nocy wyrzeźbił w kawałku drewna Jej figurkę. Rankiem znaleziono przy skazańcu rzeźbę. Była tak piękna, że zdumieni doszli do wniosku, iż jest to znak bożego ułaskawienia i zwrócili skazanemu wolność. Dziękując Matce Boskiej za uratowanie życia ucieszony człowiek szedł w kierunku Reszla szukając po drodze dorodnej lipy, na której mógłby postawić rzeźbę, jak poleciła mu Piękna Pani w widzeniu. Właśnie tutaj, gdzie stoi obecna bazylika, napotkał wspaniałą lipę. W krótkim czasie miejsce to zasłynęło cudami i uzdrowieniami. Zdziwieni pasterze patrzyli, jak przechodzące obok lipy owieczki klękały, niewidomi odzyskiwali wzrok. Zaczęły przychodzić pielgrzymki wiernych. Proboszcz z Kętrzyna w uroczystej procesji kilkakrotnie przenosił cudowną figurkę do kościoła w mieście. Rzeźba znikała stamtąd i ponownie pojawiała się na drzewie, gdzie ją ustawił ocalony skazaniec. Postanowiono zbudować właśnie tutaj kaplicę. Miała ona wymiary 8x12 m. Lipa wystawała przez otwór w dachu. [źródło]


Do karceru nie weszłam, ale wdrapałam się na wieżę, z której roztacza się przepiękny widok na miasto i okolice.





Przy ulicy Zamkowej, obok kościoła św. Jerzego, znajduje się kościół ewangelicki św. Jana oraz budynek mieszczący w latach 1817-1907 gimnazjum, do którego uczęszczali między innymi: w latach 1855-1859 historyk Wojciech Kętrzyński oraz w latach 1875-1879 fizyk, laureat nagrody Nobla Wilhelm Wien (tablic, wiszących na ścianie budynku, nie sfotografowałam).

Wilhelm Wien tak wspomina swoje dzieciństwo, spędzone w Rastenburgu:
Wspomnienia lat szkolnych nie są dla mnie wcale miłe. Nauczyciele byli ze mnie niezadowoleni, ponieważ moja wiedza wykazywała duże braki. Szczególnie z matematyki nie posiadałem żadnych wiadomości, przez co nie mogłem nadążyć za nauczycielem i uczestniczyć właściwie w zajęciach. (...) Osobiście nie cierpiałem szkoły, wolałem raczej spędzać czas na ojcowskich polach i zagonach, wieść wolne i nieskrępowane życie, do którego byłem przyzwyczajony od dzieciństwa. [źródło]

Gimnazjum w 1907 r. przeniesiono do nowego budynku, gdzie obecnie się mieści Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Wojciecha Kętrzyńskiego.


Wojciech Kętrzyński, jednocześnie absolwent i patron szkoły, późno odkrył swoje polskie korzenie, ale całym życiem, działalnością i niebywałym patriotyzmem zasłużył na wdzięczność społeczeństwa polskiego. Powszechnie mówiono o nim, że "wrócił Mazury Polsce, a Polskę Mazurom". Wojciech Kętrzyński (pierwotnie Adalbert von Winkler) przyszedł na świat 11 lipca 1838 roku w Lecu, obecnym Giżycku. [...]
W 1856 roku otrzymał list od siostry, z którego dowiedział się o polskim pochodzeniu i dawnym nazwisku rodowym - Kętrzyński. Pisała w nim: "Miałam niedawno papiery po ojcu i przekonałam się, że ojciec był Polakiem, że mamy polskie nazwisko, a więc i my nie jesteśmy Niemcami, lecz Polakami". Ta wiadomość zmieniła całe jego życie, zaczął poszukiwać swoich korzeni i uczyć się z wielkim zapałem ojczystego języka i historii kraju. [źródło]

Od 7 maja 1946 r. miasto, w którym Wojciech Kętrzyński uczęszczał do szkoły, przyjęło dla uczczenia go nazwę Kętrzyn.



Szukając informacji na temat pięknych kamieniczek, sfotografowanych podczas spaceru po uliczkach miasta, natknęłam się na opis pożaru, jaki miał miejsce 9 lipca 1761 r. [źródło]



Jednym z budynków, uwiecznionych przeze mnie na zdjęciu, jest eklektyczny ratusz, wybudowany w latach 1885-86. Po prawej stronie przedstawiona jest jedna z wersji herbu Kętrzyna [źródło].


Legenda o powstaniu herbu:
W okolicznych lasach grasował niedźwiedź dający się mocno we znaki osadnikom. Czynił on szkody nawet w pobliżu miasta. Nic więc dziwnego, że okoliczni mieszkańcy postanowili zabić groźnego zwierza. Zorganizowano obławę i w czasie pościgu niedźwiedź został raniony. Rana jednak nie była śmiertelna, drapieżnik uciekł i schronił się w gęstym mateczniku, z którego nie miał się siły wydostać. Tam został zabity. Na mapach niemieckich miejsce tego wydarzenia lokalizowano na wzgórzu w pobliżu Zalesia Kętrzyńskiego. [źródło]

Inna wersja tej legendy:
Dawno, dawno temu, a działo się to w zamierzchłych czasach, kiedy to tereny naszej gminy Kętrzyn oraz sąsiedniej gminy Mrągowo porośnięte były gęstą i dziką puszczą, żył wielki i bardzo agresywny niedźwiedź. Niedźwiedź ów tyranizował okolicznych mieszkańców, porywał kobiety i dzieci siejąc postrach w całej okolicy. Władcy tych ziem nie mogąc sobie poradzić z tak wielkim problemem po wielu nieudanych próbach pozbycia się „bestii” postanowili wyznaczyć nagrodę dla śmiałka, który odważy się z tym uporać. Mijały dni, tygodnie, miesiące, ale chętnych wciąż brakowało. Aż pewnego dnia pewien młody wieśniak z Mrągowa wpadł na genialny pomysł, wymyślił specjalną miksturę złożoną z miodu i stuprocentowego spirytusu i niepostrzeżenie podrzucił nieopodal legowiska niedźwiedzia w nadziei, że ten ją najdzie. Niedźwiedź wyczuł miód i gdy odnalazł ów trunek od razu wszystko wypił. Po wypiciu owej mikstury zapadł w głęboki sen. W ten oto sposób młodzieniec pokonał groźnego niedźwiedzia, ale że niedźwiedź ów był bardzo wielki i ciężki wieśniak obciął mu jedną z łap na dowód, że to on go pokonał i aby odebrać swoją nagrodę. W tym samym czasie zabitego niedźwiedzia z odciętą jedną łapą znalazła wędrująca po puszczy grupka wieśniaków z Kętrzyna. Postanowili oni, że zaciągną niedźwiedzia i ogłoszą, że to oni pokonali „bestię” przywłaszczając sobie obiecaną nagrodę. Na pamiątkę tych czasów i tego zdarzenia w herbie Mrągowa widnieje łapa niedźwiedzia, zaś w herbie Kętrzyna niedźwiedź z odciętą jedną z łap. Z tego oto powodu mikstura owego wieśniaka znana jest dzisiaj przez okolicznych mieszkańców jako „pogromca niedźwiedzi”. [źródło]

O niedźwiedziej łapie w mrągowskim herbie i kętrzyńskim herbowym niedźwiedziu bez przedniej łapy napisano nawet balladę. [źródło]

Rada Mrągowa herb ozdobny,
jednogłośnie szybko przyjęła
kętrzyński burmistrz, strasznie zazdrosny
którego duma ogromnie rozdęła
Niedźwiedzia bez łapy przedniej,
w herb ku chwale wiecznej,
tamtejsza rada niezwłocznie wpisała.


Legendy legendami, a kętrzyński misio na wszystkich historycznych herbach miasta cztery łapy ma. W każdym bądź razie nie znalazłam herbu, pasującego do powyższego opisu. Za to dotarłam do informacji na temat mikstury, usypiającej nawet niedźwiedzie.

Na ziemiach zwanymi dziś Warmią i Mazurami tradycja sporządzania napoju alkoholowego, którego głównymi składnikami były miód i spirytus, sięga kilku stuleci. (...) Według tradycji niedźwiedziówka (niem. Bärenfang) używana była niegdyś do odurzania niedźwiedzi, aby móc je schwytać żywcem. [źródło]

Nawiązując do niedźwiedzi i miodu, wspomnę teraz o misiaczku, dzięki któremu tak chętnie odwiedzam Kętrzyn. Miś ma na imię Bazyli i bardzo lubi otrzymywać pocztówki. Należy do Hebiusa, który ciekawie opowiada o historii i zabytkach miasta. Pamiętając o mojej fascynacji rękodziełem, prowadzi do zamkowej galerii z pamiątkami i sklepiku z materiałami do decoupage'u. Ma anielskie serce i rozdaje w prezencie przepyszny, o wyjątkowym smaku, miód z Barcji. Poza tym smaży pyszne placki z jabłkami, czym rozczula mnie za każdym razem.


Na koniec jeszcze jedna legenda - o Jeziorze Kętrzyńskim, zwanym też Jeziorem Górnym albo Jeziorkiem Miejskim, które położone jest w środku miasta, w dorzeczu rzeki Guber. Ponoć powstało z łez samotnego człowieka (w innej wersji: płaczącego anioła).

     


Podczas jednego z pobytów w Kętrzynie odbyłam Wizytę w Konsulacie Świętego Mikołaja. Jednak nie wiedziałam jeszcze wielu ciekawych zabytków i miejsc. Trzeba będzie tam kolejny raz pojechać. Hebiusie, smaż, proszę, placki.

P. S. Gdyby ktoś chciał lepiej poznać Kętrzyn, to polecam następujące strony: 

30 komentarzy:

  1. Sklepik z materiałami do decoupage'u i antykwariat w jednym niestety nie utrzymał się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, inicjatywa była dobra.

      Usuń
    2. szkoda i nie szkoda, a mysle o decoupage'u, Arte ma zakazane zakupy w stylu "jeszcze jedna paczuszka slicznych serweteczek" ma ich tysiace, kolekcja zajmuje szafe zajmujaca cala sciane w jej mieszkaniu i w tej chwili prosi niebiosa o dodatkowe zycia, by te cuda móc ponaklejac na swieczuszkach, pudeleczkach, tackach, deseczkach, mebelkach etc..etc..jedno zycie stanowczo jest nie wystarczajace.

      Usuń
    3. Poki niebiosa nie zalatwia pozytywnie jej prosbe, lepiej niech sie nie zbliza do dekupażowej komercji.

      Usuń
    4. Grazynko Arte na pewno wyklei te co ma i jeszcze zabraknie, a wiesz niektóre wzory mają krotkie serie i mogą się nie powtórzyć😉

      Usuń
    5. Kocie! nie, nie...Ty lepiej tak jej nie usprawiedliwiaj i nie bron...bo mamy przechlapane, bedzie siedziala w sklepie i grzebala w nieskonczonosc!

      Usuń
    6. Wstałam świtkiem koło południa, a tu 10 komentarzy:)
      Grażyno, miejsce było klimatyczne i dlatego żal.
      Kocie, masz rację - krótkie serie powodują, że jak się nie kupi serwetek w danym momencie, to już nigdy może nie zdarzyć się podobna okazja:)

      Usuń
    7. O Arte to w takim razie taki mój świt, a Grażynki południe, bo my dzisiaj wstaliśmy o 9, bo do przedszkola jeszcze nie idzie młoda, bo kaszelek, a mąż na popołudnie do pracy.

      Usuń
    8. Nie mam nic przeciwko wstawaniu o 9.00 :)

      Usuń
  2. Ale sie doksztalcilam w temacie "Ketrzyn"! Miasto sie ptrzedstawia calkiem calkiem, ciekawosc rosnie. Ostatnio uczulilam sie na ceglana architekture, i to pozytywne jest to uczulenie wiec ..hm...swietnie!
    A placuszki z jablkami dzisiaj na obiadzik sobie usmaze, nie jadlam ich chyba cale wieki, podejrzewam, ze jeszcze w czasach dziecinstwa...ojej! no cale wieki temu!
    A BAzyli ile tych pocztowek juz ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arte, ta godzina 6:39 jest taka pozna, bo studiowalam Twoj post a jest ci on bardzo doglebny i to zajelo mi mnostwo porannego czasu, stad taka pozna jest, toć to prawie poludnie dnia jest!

      Usuń
    2. Z tymi herbami Mragowa i Ketrzyna jakis galimatias jest, legend jest co niemiara, pewne jest,ze dotycza niedzwiedzi i ich zabijania...szkoda mi tych niedziwadkow!

      Usuń
    3. Oj, placuszki - zajmują u mnie II miejsce po pierogach.
      Bazyli ma bardzo dużo pocztówek, ale jest to miś, któremu każda następna sprawia jeszcze większą radość niż poprzednia.
      Poczytaj sobie o innych herbach z niedźwiedziami - czasami broniły mieszkańców przed najazdami Tatarów.

      Usuń
    4. Niedźwiedzie broniły, a nie herby:)

      Usuń
  3. Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem o poranki ( choć jak twierdzi Grażyna , to prawie południe, a ja jeszcze śniadania nie jadlam).Biedne te misie kiedyś były.i że one tak ten miód alkoholowy palaszowaly, bez mrugnięcia okiem. Ja nie lubię miodu.
    Bardzo fajnie się z Tobą wędrowalo po Kętrzynie Arte.
    Dobrego dnia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowa na temat mojego opisu ciekawostek o Ketrzynie. Tobie też życzę dobrego dnia:)

      Usuń
  4. Niezwykle interesujący post napisałaś o Kętrzynie Arte! Będę musiała do tego wpisu wrócić, żeby dokładnie przestudiować wyszperane przez ciebie informacje :) Jakieś 20 lat temu byłam w okolicach Kętrzyna, ale nie w samym mieście, a szkoda bo ciekawe :)
    Fajnie, że Hebius o anielskim sercu mieszka w drodze na Mazury, lubię czytać jego komentarze :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. W Kętrzynie byłam baaardzo dawno, niwiele pamiętam, zwiedzałam też bunkry kwatery Hitlera.
    Jak zwykle interesujące informacje podajesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu zwiedzałam też (oprócz Gierłoży) bunkry w okolicy Mamerek.
      Cieszę się, że informacje Cię zaciekawiły.

      Usuń
  6. Zdecydowanie, w muzeum jest tylko baba pruska znaleziona w czasie wykopalisk koło Poganowa. W holu wejściowym jest też duża fotografia baby pruskiej z Barcian, ale to chyba się nie liczy? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle ciekawy wpis okraszony pięknymi zdjęciami :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. W kwestii bab poniekąd oboje mieliśmy rację - są dwie, ale jedna w magazynie, więc cytowane zdanie "Już przy wejściu do pierwszej z sal wystawowych witają nas dwie* kamienne baby pruskie – skromne w formie, a doniosłe w znaczeniu." prawdziwym nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem tak - jestem w absolutnym szoku :)

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że do mnie zaglądasz i że tracisz swój cenny czas, aby zostawić po sobie ślad.