Chciałam pokazać Grażynie najpiękniejszy wąwóz w Pieninach. Ale czy to za dużo/mało było śniegu albo słońce nie dopisało i wszystko było jakieś szare. Może za ślisko było podczas przechodzenia przez metalowe mostki, kładki i schodki. Jednym zdaniem - nie było zachwytów, ochów i achów. Trudno...
Sytuację uratował całkiem spory bałwanek, przy którym nawet udało się zrobić fotografię.
Adnotacja:
- rezerwat Homole;
- lokalizacja: Pieniny, Jaworki, gm. Szczawnica, powiat nowotarski, województwo małopolskie;
- data wykonania fotografii: 2.02.2024 r.;
- polecam: Wąwóz Homole.
Taaak słońce to wielki atut, jednakoż i bez niego wygląda ciekawie, może więc jednak się zachwycała, tylko hmmm tak bardziej...w sobie.
OdpowiedzUsuńNoooo, nie wiem.
UsuńArte jakiś haczyk w tym poście jest, czuję to ;)
UsuńHmmm kluczowym słowem jest "chciałam" a nie pokazałam.
No to pobawmy się, spróbuję zgadnąć :)
Jeśli Grażyna w takich okolicznościach jakie pokazujesz na zdjęciach, nie wydawała achów i ochów to:
a) źle się czuła
b) podeszła kawałek i stwierdziła że za ślisko jak dla niej jest i zawróciła
c) miała "dzień lenia" i w ogóle nie wybrała się na wycieczkę.
...
Jedno jest pewne, gdyby Grażyna była w pełnej formie i przeszła z tobą całą trasę, ochy i achy byłyby na pewno!!! ;)
Chciałam i pokazałam :) Ale dziękuję za podjętą próbę wyjaśnienia. W kolejnym wpisie będzie prawdziwa zagadka.
UsuńNastępnym razem zabierz Grażynę w to miejsce latem, albo słoneczną jesienią :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Szkoda tylko, że czasu nie wystarcza na wszelkie "zachciane" wyjazdy.
UsuńWrocę do domu to wyjaśnię. Opowieść Artenki mija się z prawdą.. To ja Grażyna
OdpowiedzUsuńWięc taka jest ta prawda....Homole były reklamowane przez Artenkę cały czas...więc czekałam na nie niecierpliwie, cały czas były nepomuki czy muzea, ..w których były oczywiście nepomuki, w końcu zdecydowała się w ostatni dzień, więc poszłyśmy w Homole, śnieg już nie był najświeższy a i temperatury już wyższe go znacząco podtopiły...podejrzewałam oblodzone ścieżki, ale ja byłam przygotowana na takie ewentualności...miałam prześlicznej urody i użyteczności nadzwyczajnej raczki, prezent mego brata, który w nie mnie zaopatrzył kiedy się poślizgnęłam w Zakopanem i nadłamałam własny nadgarstek...więc założyłam moje raczki i ruszyłam w trasę, Artenka raczków nie zakłada, bo, jak powiedziała, to uwłacza jej famie doświadczonej taterniczki...a więc ślisko było jak diabli, ja przemierzałam trasę śpiewająco a Arte wlokła się za mną w dość znacznej odległości, hahaha..po raz pierwszy była w ogonie , zawsze to ja jestem marudą...z tej prostej przyczyny nie słyszała moich ochów i achów, była daleko w tyle. Fakt, nie było słońca, wszystko było w czarno-białych barwach ale i tak piękne.
UsuńPotem chciała wydobyć ze mnie te zachwyty ale trudno mi było odtworzyć ową autentyczną euforię.
Rezerwat Białej Wody był jednak bardziej malowniczy, świeży, bialutki śnieg , niebieściutkie niebo, piękne, bardziej rozległe widoki...to było to.
Ło a to ci historyja!!!
UsuńNo w takiej sytuacji to tuba do achania i ochania by się przydała :)
Na następną, o podobnym do przewidzenia scenariuszu, wezmę tę tubę..dobry pomysł
UsuńZupełnie było inaczej. Oczywiście raczki miałaś przygotowane na wyjazd, nawet je na moją prośbę wzięłaś ze sobą do wąwozu. Ba, nawet je założyłaś. Ja nie używam takich wynalazków. Mam prawdziwe raki, ale to nie na taką wędrówkę. Owszem byłyśmy daleko od siebie, więc mogłam nie słyszeć tych ochów i achów, szczególnie wewnętrznych (jak to napisała Maria). Tylko że to ja byłam na początku, a Ty daleko w tyle.
UsuńTo nic, cieszę się, że Rezerwat Białej Wody spodobał Ci się.
Mario, tuba jest świetnym pomysłem, ale kto to będzie nosił?
Usuńwniosek..pamięć jest zawodna, moja nie..hahaha
UsuńMario, noszę już jedną tubę zoomową, moj stary aparat, objektyw zwykły, drugi aparat , trochę inny..więc mogę jeszcze nosić tubę
UsuńJedno z najpiękniejszych miejsc w Małych Pieninach. Kocham Homole i Białą Wodę i w ogóle mogę tam wracać i wracać. Zawsze jest coś do sfotografowania. Jeszcze nie byłam w Wąwozie Homole w zimie. Raz poszłam Czarną Wodą do końca, też piknie. Tamtych stron się nie zapomina.
OdpowiedzUsuń