Zbliża się listopad, przesunięto czas, wieczory coraz dłuższe, ale nie przeraża mnie to zupełnie. Mam tyle planów na najbliższe miesiące, że trudno będzie wszystko pogodzić. Na razie zrobię sobie herbatę, siądę w swoim ulubionym pokoju i popodziwiam piękne rysunki, które przysłała mi Hana, współautorka bloga Dzika Kura w Pastelowym Kurniku. Pierwszy z nich to nagroda w postaci jednej gruszki za zdobycie III miejsca w konkursie Przysłowiowa nowa jakość. Oprócz głównej pracy w kopercie był jeszcze rysunek miechunki. Dołączona karteczka tłumaczyła wszystko:
"To nie pomyłka, oba są dla Ciebie!
Jeden - wiadomo, drugi - bo tak!"
Bardzo dziękuję za gruchę i miechunkę, szczególnie za "bo tak". Rysunki są niesamowite, a radość z ich otrzymania ogromna.
Przy okazji pochwalę się: blogowa znajomość z Miką, współautorką bloga Dzika Kura w Pastelowym Kurniku, po przejściu etapu wymiany e-maili i kilku rozmowach telefonicznych, przekształciła się we wspólne picie herbaty przy jednym stole. O moich pobytach u Miki (wrześniowym i październikowym) można poczytać w Kurniku. Do herbaty (może być też kawa zbożowa Anatol) dostaje się chałkę z konfiturami własnej roboty. Pychotka. Jak ktoś zasłuży, to może otrzymać słoiczek takich konfitur "na wynos". I właśnie teraz mogę się delektować zapachem, a przede wszystkim smakiem morelowych konfitur od Miki. O ich zaletach pisałam już tu (klik).
Oprócz wzoru serwetek od Ewy mam serwetki, które otrzymałam w wyniku rocznicowej rozdawajki u Barbary, autorki bloga Smak czasu. To dopiero będzie zabawa. W życiu nie robiłam haftu richelieu, ale taką sobie nagrodę wybrałam i, mam nadzieję, że kiedyś "dojrzeję" do tego, aby się za te serwetki zabrać.
Wielkie dzięki, Hano, za Twoje prace oraz Ewo i Barbaro za dostarczenie mi zajęć na długie, jesienne wieczory. A skoro przy podziękowaniach jestem, to pragnę wyrazić wdzięczność Mice za ciepłe mnie przyjęcie i goszczenie pod Tatrami. Wiele radości może sprawić tak bezpośredni kontakt, a gdy dołoży się do tego wspólny spacer u podnóża gór, to czego chcieć więcej do szczęścia. Spaceru po górskich dolinach?
Przyznam się - Mika nie jest jedyną osobą, którą poznałam osobiście. Nie tak dawno spotkałam się z Kretowatą i Gosią, ale o tym napiszę następnym razem. Jest jeszcze jedno blogowe stworzenie, z którym spędziłam najwięcej czasu - to Tropik, pies Miki. Pies to niezwykły, jeżeli ktoś jeszcze go nie zna, polecam jesienną sesję zdjęciową (klik). Zdjęcie poniżej przedstawia nasz spacer złotą polską jesienią: z lewej ja - czyli kosmitka (znowu widać mój cień), z prawej Tropik - pies, który ma swoją zorzę polarną (można ją zobaczyć na fotografii, wykonanej na Alasce przez Ataner).
"To nie pomyłka, oba są dla Ciebie!
Jeden - wiadomo, drugi - bo tak!"
Bardzo dziękuję za gruchę i miechunkę, szczególnie za "bo tak". Rysunki są niesamowite, a radość z ich otrzymania ogromna.
Dostałam też przesyłkę od Ewy, dzięki której wypełnię sobie kilka listopadowych wieczorów. Otóż, będąc u Miki po drodze w Tatry, tak mi się spodobały firanki w zielonym domku z oknami otoczonymi namalowanymi rybkami, że zapragnęłam zrobić podobne. Mika zadzwoniła do Ewy, Ewa zgodziła się udostępnić wzór i właśnie otrzymałam od Niej schemat serwetek, które świetnie mogą pełnić rolę zazdrostek.
Przy okazji pochwalę się: blogowa znajomość z Miką, współautorką bloga Dzika Kura w Pastelowym Kurniku, po przejściu etapu wymiany e-maili i kilku rozmowach telefonicznych, przekształciła się we wspólne picie herbaty przy jednym stole. O moich pobytach u Miki (wrześniowym i październikowym) można poczytać w Kurniku. Do herbaty (może być też kawa zbożowa Anatol) dostaje się chałkę z konfiturami własnej roboty. Pychotka. Jak ktoś zasłuży, to może otrzymać słoiczek takich konfitur "na wynos". I właśnie teraz mogę się delektować zapachem, a przede wszystkim smakiem morelowych konfitur od Miki. O ich zaletach pisałam już tu (klik).
Oprócz wzoru serwetek od Ewy mam serwetki, które otrzymałam w wyniku rocznicowej rozdawajki u Barbary, autorki bloga Smak czasu. To dopiero będzie zabawa. W życiu nie robiłam haftu richelieu, ale taką sobie nagrodę wybrałam i, mam nadzieję, że kiedyś "dojrzeję" do tego, aby się za te serwetki zabrać.
Przyznam się - Mika nie jest jedyną osobą, którą poznałam osobiście. Nie tak dawno spotkałam się z Kretowatą i Gosią, ale o tym napiszę następnym razem. Jest jeszcze jedno blogowe stworzenie, z którym spędziłam najwięcej czasu - to Tropik, pies Miki. Pies to niezwykły, jeżeli ktoś jeszcze go nie zna, polecam jesienną sesję zdjęciową (klik). Zdjęcie poniżej przedstawia nasz spacer złotą polską jesienią: z lewej ja - czyli kosmitka (znowu widać mój cień), z prawej Tropik - pies, który ma swoją zorzę polarną (można ją zobaczyć na fotografii, wykonanej na Alasce przez Ataner).
Otoczona pięknymi pracami Hany, zaopatrzona przez Ewę i Barbarę w pomysły na wieczorne robótki szydełkowe i hafty, mogę bez obawy wejść w jesień. Do tego mam do przejrzenia tysiące fotografii z ostatnich wakacyjnych wyjazdów. Czegóż chcieć więcej? Może marzeń? Ależ, są i marzenia. Ba, nawet te marzenia mają swoje kolory.
Przede mną stoi, przywieziona specjalnie dla mnie z Bieszczadów, pocztówka od T. Niewiarygodne, ile na niej odcieni, aż wierzyć się nie chce. Ponoć tam tak jest, gdy trafi się na odpowiedni moment przebarwiania się drzew. Od wielu lat chciałam zobaczyć jesienne Bieszczady na własne oczy. Myślałam, że w tym roku uda się zrealizować moje plany. Niestety (a może na szczęście) w góry wybrałam się za wcześnie, było jeszcze prawie zupełnie zielono (klik). Trzeba będzie pojechać tam kolejny raz, by sprawdzić, czy naprawdę tak wyglądają jak na widokówce. T., przy okazji serdecznie Ci dziękuję za dostarczenie mi tematu do kolejnych marzeń.
Wszystko tu piękne i tak miło napisane. Skojarzyło po przeczytaniu z ciepłem. A Bieszczady w jesiennej szacie też chciałabym kiedyś zobaczyć.
OdpowiedzUsuńTakie ciepłe opowieści to dobry sposób na przeczekanie jesiennych deszczowych dni:) W tych Bieszczadach jest jakaś magia, wystarczy tylko raz pojechać, później się już tylko... wraca:)
UsuńArteńka, takie piękności tu pokazałaś, że też zacznę marzyć:))) A może kiedyś też wypijemy herbatę przy jednym stole, kto wie:)))
OdpowiedzUsuńMarzenia to piękna sprawa, im bardziej kolorowe, tym piękniejsze:) Co do herbaty, to poproszę czarną z cytryną:) Zresztą - może być wszystko jedno jaka, byle nie Earl Grey:)
UsuńTo cenna wskazówka muszę kupic inną ,bo mam tylko taką :)))
UsuńSpokojnie, przywiozę ze sobą:)
UsuńO! Widzę, że następna blogowa znajomość przechodzi do realu:))) Arteńka, jakby co, to akurat tej herbaty nie mam:)))
UsuńNo i bardzo dobrze:) Ale w razie czego - jakąś herbatę mogę zapakować do plecaka.
UsuńEwa2 z ust pąkowia mi wyjęła. Ciepło u Ciebie, przytulnie i przyjaźnie.
OdpowiedzUsuńOglądam takie Bieszczady w necie i aż nie chce mi się wierzyć, że tak wyglądają naprawdę!
Otaczanie się pięknymi i dobrą energię wysyłającymi przedmiotami ułatwia tworzenie ciepłego klimatu wokół. Wystarczy popatrzeć na Twoją miechunkę i od razu buzia się uśmiecha:)
UsuńZ tymi Bieszczadami, to nie wiedziałam, że tak trudno trafić na odpowiedni moment. Ponoć najlepiej mieć zaprzyjaźnioną osobę w Wetlinie i dzwonić do niej co chwilę z zapytaniem "Czy już?" Gdy zobaczyłam tę kartkę, to pomyślałam, że to efekt komputerowy. Ale ponoć tam tak jest NAPRAWDĘ:)))
Prace Hany jak zawsze - piękne :) Najważniejsze to mieć cel i go realizować :)
OdpowiedzUsuńMasz rację w 100%:)
UsuńYour gifts are so beautiful!Lovely Autumn images from your walk on the mountains!
OdpowiedzUsuńCute dog!Have a happy week!
Dimi...
Piękna jesień na obrazku, kiedyś może zobaczę to na własne oczy:)
UsuńPiesek jest faktycznie przesympatyczny:)
Dziękuję za życzenia:)
Wspaniałe prezenciki, dziewczyny tworzą piękne prace :)
OdpowiedzUsuńMam bardzo zdolne koleżanki:)
UsuńŚliczne prezenty otrzymałaś a rysunki gruszki i miechunki bardzo mnie urzekły. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGruszka i miechunka jak żywe - mistrzostwo świata:)
UsuńWszystko piekne , a okno z rybkami i te zazdroski ...Bozsz jakie sliczne, doskonaly pomysl na upiekszenie okien, a Ty Artenko jestes mistrzynia w robotach na drutach? mnie wydaja sie te serwetki bardzo skomplikowane, robie na drutach ale taki zawily wzor? no nie wiem...
OdpowiedzUsuńEarl Greyu tez nie lubie...a Bieszczady w takich kolorach... to jest godne marzen. Sciskam cie serdecznie
Te zazdrostki są w rzeczywistości przepiękne:) Są wykonane szydełkiem, wzór mam, nici się znajdą, tylko trochę czasu:) Mika ma kilka fotografii, to może kiedyś pokaże:) Na drutach też robię,ale nie serwety.
UsuńNie lubię aromatyzowanych herbat, no może z wyjątkiem kilku w herbaciarni u Dziwisza w Kazimierzu Dolnym:)
Zdjęcie nie oddaje kolorów na pocztówce, a co dopiero barw natury:) Prawdę napisałaś - godne marzeń:)
to na szydelku! no wyglada na na drutach! jezeli na szydelku to jest do wykonania, oj ladnie by mi wygladaly w Andach. Nie mozesz przeslac mi tego przepisu? Artenko, nie mowilas,ze kiedys bedziesz przejezdzac przez Warszawe?
UsuńOjej, w Andach:) A to się Ewa i Mika ucieszą:) Przez Warszawę jadę, gdy wybieram się nad morze. Może morze w tym roku w zimie zechcę zobaczyć? Pomyślę:)
UsuńNajcenniejsze jest właśnie " bo tak " :)))
OdpowiedzUsuńMiechunki to latarenki na długie jesienne wieczory ,rozświetlą i ogrzeją ...życzliwością :)))
Bardzo sympatyczne to okno Miki , w którym przegląda się las :)))
Już wiesz kiedy napijemy się razem herbaty ?
Morelowe serce równie cenne jak miechunki ,też rozgrzewa :)))))
Usuń"Bo tak" jest bardzo dobrym argumentem - posiada też odpowiedni ładunek emocjonalny:) Miechunki jako latarenki (i w dodatku pomarańczowe) same w sobie ciepłem promieniują:)
UsuńPlanuję w czwartek:)
Mika ma piękne sąsiedztwo: i strumień, i góry, i las:) A konfitury robi przednie, próbowałam już truskawkowych, morelowych, ostatnio jadłam jeżynowe. Pychotka:)
UsuńMarija, ten las to zbocze Gubałówki:)
UsuńŁadnie się to okno prezentuje, prawda? :)
UsuńArte;))) jakie cudne zazdrostki wykonasz;))) ja w hafcie richelieu swego czasu zrobiłam mistrzostwo, teraz tylko sędziuję;))) Tropik to ma fajnie, tyle miał Twoich uśmiechów;))) Jesteś kochana, bo tak;)
OdpowiedzUsuńWykonam, tylko nie wiem kiedy:) Z haftem richelieu będzie gorzej, gdyż najpierw muszę się nauczyć na czymkolwiek:)
UsuńTowarzystwo Tropika może dawać szczęście, czego najlepszym dowodem jest Mika.
"Bo tak" rozczulające - bardzo dziękuję:)
Proszę uprzejmie :)
OdpowiedzUsuńHaft richelieu - kiedyś to była moja do tej techniki - dziś już mam wzrok nie taki i niestety cierpliwość rłęki prawej nie pozwala mi tak misterne prace - buziaki śle Marii
OdpowiedzUsuńWiem, wymaga to sporej umiejętności, cierpliwości i wyrobionej ręki, ale jakie za to efekty wyjść mogą:)
UsuńAleż te firanki cudne! A raczej zazdrostki:))) Cudeńko! Rysunki urocze! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam zdolne koleżanki:)
UsuńPiękne prezenty - jedne do podziwiania, inne do zapełnienia długich wieczorów... czyli po prostu idealnie :)
OdpowiedzUsuńMasz rację:)
UsuńArteńka, kochana, dzięki za ciepłe słowa i za zdjęcia moich zazdrostek:))) Chyba faktycznie je pokażę w następnym wpisie w Kurniku, razem z tajemniczym ptaszorem:))) Bardzo się cieszę, że ci smakują moje dżemiki:))) Gdybyś teraz przyjechała, to dopiero miałabyś pogodę!!! Słońce i ośnieżone góry skrzące się w promieniach słonecznych... Piękne rysunki Hana wykonała. Arte, dla mnie nasza znajomość w prawdziwym świecie jest niesłychanie cenna i bardzo się cieszę, że tak się poukładało. Uściski!!!
OdpowiedzUsuńFiraneczki koniecznie trzeba pokazać:))) I ptaszora też - na pewno zrobi się w ten sposób miło ofiarodawczyniom:)
UsuńSzkoda, że mnie teraz nie ma w górach - widziałam dziś Tatry z ... Połoniny Wetlińskiej - niesamowite zdjęcie:)
A co do znajomości w prawdziwym świecie - tak pewnie musiało być:)
Arte, ciekawe, kiedy my się spotkamy:)))))
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię z tym haftem......a chcesz poradnik w pdf na wstążeczkowy??? Ten mnie kręcił, nawet coś tam zrobiłam, ale teraz z czasem cuś krucho i już KOMPLETNIE nic nie robię:)) Tzn. robię, ale z tego nie zostaje nic materialnego, za to wizulanego:))
No, właśnie, najdłużej się znamy:) Haft wstążeczkowy - pewnie, że chcę, poproszę:)
UsuńNie zawsze musi być robione coś materialnego, niech to wizualne sprawia przyjemność:)
Ojej, Arteńko, rzeczywiście serwetki w oknie wyglądają pięknie. Dopiero pierwszy raz widzę je na oknie :) I nie bój się richelieu Arteńko. Trzeba staranności - tę posiadasz ! Trzeba cierpliwości - tę też posiadasz. A najważniejsze, to precyzyjne, delikatne wycinanie wzoru. Jak zaczniesz robić, to powiedz, to zdradzę Ci parę "sztuczek", żeby sobie ułatwić. No, a najważniejszym sprzętem do haftu są bardzo ostre i cieniutkie nożyczki !
OdpowiedzUsuńI też twierdzę, że jesteś KOCHANA !
Niezły Mika miała pomysł, aby zrobić takie zazdrostki z Twoich serwetek:) Jak "dojrzeję" do richelieu, to zgłoszę się do Ciebie z prośbą o pomoc:)))) Z góry dziękuję:)
UsuńI bardzo mi miło - z powodu ostatniego zdania:)
Jakie wszystko ladne!!!!!
OdpowiedzUsuńzazdrostki juz byly omawiane w Kurniku, ale trzeba i tu napisac, ze sa przepiekne...musze sobie jakies takies zrobic..
suweniry czyli nagrody pasuja do wystroju jesieni i wogle.
no i tajemniczy cien spio-ludzki, ach!
Zazdrostki mnie urzekły od pierwszego wejrzenia:) A prezenty są faktycznie przepiękne i baaardzo pasujące do jesieni:)
UsuńZbożówka i chałka z konfiturami - już mi się u Miki podoba. Gruszka i miechunka od Hany - przepiękne, o zazdrostkach Ewy nie wspominając, a kolory na widokówce cudowne.
OdpowiedzUsuńJakże się ciesze, że Ci się wszystko podoba - i słusznie, bo wszystko jest piękne i dobre:)
UsuńZa rok Arteńko ;-))) Za rok pojedziemy tam razem... jesienią ;-)))
OdpowiedzUsuńa już niedługo... już niedługo i my sie spotkamy... czekam niecierpliwie ;-)))
Bardzo chciałabym pojechać w te Bieszczady i mam nadzieję, że kiedyś się nam uda:)
Usuń