Zamek Dubiecko

Zupełnie przypadkiem, jeżdżąc Nepomuckim szlakiem, trafiłam na prawdziwą perełkę Podkarpacia.



Zespół zamkowo-pałacowy: pałac z oficyną i parkiem, ruiny zamku, fortyfikacje ziemne. Pałac klasycystyczny zbudowany przez Krasickich w obecnej formie w latach 1771–1790. Pałac zbudowano w miejscu zamku Stadnickich, który był otoczonym fosą czworobocznym założeniem z dziedzińcem. Następnie zamek został przebudowany na barokowy pałac, w którym w 1735 roku urodził się Ignacy Krasicki, późniejszy poeta i biskup warmiński. W 1909 r. powstała przy pałacu neogotycka dobudówka. Obecnie w pałacu mieści się hotel i restauracja. Park z unikatowymi gatunkami drzew (najokazalszy jest dąb szypułkowy o obwodzie pnia 633 cm w 2013 roku, posiadający wyjątkowo wysoki i walcowaty pień, założony w XVIII w. przez Różę z Charczewskich, żonę Antoniego Krasickiego i bratową Ignacego Krasickiego. [źródło]



Wspaniałą historię ma wiele zamków, jednak nie każdy zachwyca położeniem jak Zamek Dubiecko. Z widokiem na pradolinę Sanu, parkiem z przełomu XVIII i XIX wieku i 300-letnim dębem, który przynosi szczęście jest perłą na Karpackim Szlaku Ogrodów i Domów Historycznych. [źródło]


„Dewajtis” to wspaniały dąb rosnący na dziedzińcu zamkowym. Za życia hrabiny Konarskiej często można było ją spotkać czytającą ulubione powieści w cieniu jego korony. Jedną z nich była powieść Rodziewiczówny pt. Dewajtis. Tak też nazwała swojego nieodłącznego towarzysza, który od ponad 300 lat rośnie na dziedzińcu zamkowym tj. od czasu narodzin w tym miejscu księcia poetów polskich Ignacego Krasickiego. [źródło]


Trzeciego lutego 1735 roku w rodzinie Krasickich przychodzi na świat „Książę Poetów" Ignacy. Dzieciństwo spędza w zamku dubieckim, a w okresach nauki (1743 - 1750 szkoła jezuicka, 1750 - 1754 seminarium) do domu rodzinnego przyjeżdża tylko na wakacje. Pnąc się w górę po szczeblach kariery duchownej otrzymuje w 1766 roku biskupstwo warmińskie, ale nie zapomina o Dubiecku i nadal je odwiedza. [źródło]



Na uwagę zasługuje fakt, że Ignacy Krasicki często pisał o Dubiecku.
O miejsce słodkie gdzie się urodziłem!
W tobie los zrządził pierwszy wątek życia;
Wyszedłem na świat, co zdarza, użyłem;
A czas długiego wśród ludzi przebycia
To zdziałał: gdyby się można odrodzić,
Lepiej by było z ciebie nie wychodzić. [źródło]






Spacerując alejkami i dróżkami, dostrzegłam stado jeleni. 




Zwierzęta spokojnie pasły się, od czasu do czasu patrząc na mnie, gościa - intruza.



Nawet łabędzie były pokojowo do mnie nastawione.


Za czasów kolejnego właściciela Antoniego Krasickiego, rezydencja dubiecka przechodzi duże przeobrażenia. Zamek po przebudowie jest zbliżony wyglądem do dzisiejszego. Również w tym czasie żona Antoniego, Róża z Charczewskich, założyła ogród angielski. W roku 1778 powstaje w parku oranżeria. Do dziś jeszcze można podziwiać stare, mające po czterysta lat okazy dębów. Z drzew sprowadzonych i zasadzonych w Dubiecku zachowały się miłorzęby japońskie, sosny amerykańskie, platany klono listne oraz tulipanowce amerykańskie. Osobliwością parku były lipy Krasickiego, ale spłonęły one w 1945 roku. [źródło]


Na obszarze parkowym zinwentaryzowano ponad 700 drzew (32 gatunki). Największy udział w składzie gatunkowym stanowi lipa, klony, jesiony i dęby szypułkowe. Na wyróżnienie zasługują także gatunki obcego pochodzenia. Wyliczyć tu możemy dostojne platany klonolistne, miłorzęby dwuklapowe oraz tulipanowce amerykańskie. Platan rosnący we wschodniej części parku osiągnął ponad 6 m obwodu w pierśnicy, co czyni go jednym z największych drzew w Polsce. Stare drzewa stanowią znaczny udział w drzewostanie i dlatego znajduje się tutaj ponad 70 pomników przyrody. [źródło]


Przy jednej z głównych alei stoi kapliczka z drewnianą figurą Maryi. Jak mawiają starsi mieszkańcy, figurkę ufundowała hrabina na pamiątkę uratowania tonącego dziecka. [źródło]





Spacerując parkowymi alejkami, zauważyłam, że ktoś mi się w pewnej odległości przygląda.



Trzy śmieszne stworzenia zaczęły iść w moim kierunku.





Na moją wyciągniętą, ale pustą, rękę i łagodne "taś taś taś" tylko się uśmiechnęły i,


odwróciwszy się do mnie tyłem, zaczęły zajadać styczniowe stokrotki.



Mimo moich usilnych próśb, pawie nie pochwaliły się swoimi ogonami.



Za to zachód słońca przepięknie przebarwił niebo.






Dzień się już kończył, trzeba było wracać, ale popatrzyłam w okno zamkowej restauracji i postanowiłam zobaczyć wnętrze.


Nowocześnie komfortowy Zamek w Dubiecku jest miejscem godnym oficjeli, koronowanych głów, dostojników, osobistości. Może z dumą gościć nawet najbardziej wymagające osoby. Wypełniająca parter budynku restauracja słynie z doskonałej, wykwintnej kuchni. W piwniczkach można odpocząć przy kawie lub lampce doskonałego wina. Sala balowa – w pełnym tego słowa znaczeniu – olśniewa pięknem, przestronnością, elegancją i taktownym przepychem. Pokoje hotelowe – stylowe i wygodne – mają swój niepowtarzalny klimat. [źródło]








Zwiedziłam niewielki fragment hotelu i restauracji zamkowej. Największe wrażenie wywarła na mnie Sala Kamienna, pamiętająca czasy Ignacego Krasickiego.






Trzeba tam będzie pojechać kolejny raz.



Polecam:
Adnotacja:
  • zespół zamkowo-parkowy; 
  • lokalizacja: Dubiecko, powiat przemyski, województwo podkarpackie.

22 komentarze:

  1. Wspaniałe miejsce i wspaniały fotoreportaż. Sala kamienna zaiste robi ogromne wrażenie!
    Piękne zdjęcia, najbardziej mnie urzekło zdjęcie okna w którym odbijają się drzewa na tle zachodzącego słońca.
    "Taś, taś" mogło lekko zdziwić te lamy, a styczeń to raczej nie jest pora na rozkładanie pawich ogonów :)
    Cudny bonusik tej Nepomucenowej wyprawy ci się trafił!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiły komentarz.
      W okienku, co dziwne, odbijało się przebarwione niebo po przeciwnej stronie zachodu. Chwila była magiczna.
      To nie tyło zwykłe "taś taś", to było najczulsze "taś taś taś".

      Usuń
  2. A papugę widziałaś? Powiedziała swe słodkie "Czeeeść?" W jednej z sal restauracyjnych mieszka ( latem widuję - bo ja tam bywam latem ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papugi nie widziałam, pojadę latem i się przywitam.

      Usuń
  3. Wiadomo które zdjęcie najbardziej mi się podoba? :) A czy takie odkrywanie w czasie podróży nie jest najpiękniejsze? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dwa typy..jeden to zachód słońca a jeżeli to nie zachód to..to...serniczek!

      Usuń
    2. Grażyno, ale który zachód słońca?

      Usuń
    3. Chcesz powiedzieć , że były dwa zachody słońca? był jeden a dwa zdjęcia , pewnie chodzi o to zdjęcie gdzie zachód odbija się w oknie...tak?

      Usuń
    4. Na wszystkich, oprócz jednego, zdjęciach jest zachód słońca. To, co odbija się w oknie, to łuna po przeciwnej stronie nieba:)

      Usuń
    5. Grażyno - mi chodziło o to zdjęcie z oknem :))

      Usuń
    6. TAk pomyślałam ..a Artenka nie chciała zdradzić, ona tak ma

      Usuń
  4. Ten przypadek bardzo mi się spodobał, oby więcej takich przypadków i to w mojej obecności.
    Taś taś? tal zwykliśmy wołać malutkie kaczuszki! Więc alpaki po prostu sue na Ciebie obraziły, to królewskie zwierzęta ..więc Cię słusznie zignorowały.
    Kapliczka ładna!
    Podoba mi się miejsce, kamienne przestrzenie bardzo, przynajmniej kawę tam bym się smakowała. Biedny ryś , mam nadzieję, ze umarł śmiercią naturalną.
    Cieszy takie miejsce, historyczne i takie zadbane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko takim przypadkom.
      A jak się woła alpaki?
      Ryś na pewno odszedł śmiercią naturalną.
      Miejsce jest wspaniałe, godzinami można chodzić po parku, a kawa, wypita na tarasie, smakuje wyśmienicie.
      Koniecznie trzeba tam szurnąć kolejny raz.

      Usuń
    2. Alpaki? na pewno nie woła sie na nie taś..taś, to dla nich straszna obraza! powinnas pojechać i przeprosić te szlachetne, inkaskie zwierzęta...ale zapytam jakiegoś Peruwianczyka, tylko gdzie go znajde? ale postaram sie...podejrzewam, że alpaki dostają swoje imioma i woła się do nich po imieniu...np. Rosita!!!!! albo Pedrito!! albo Pablito!!!
      Ryś wygląda na zamordowanego, widać to po jego wyrazie pyszczka, i nie powiem kto go pozbawił życia bo byś podpadła ale Ty wiesz kogo mam na myśłi...

      Usuń
    3. Chciałabym widzieć, jak te zwierzątka przychodzą do Ciebie wołającej: Pedrito!!! albo Pablito!!!

      Usuń
    4. Trzeba tam pojechać i zawołać...mozę być Juancito, Andrecito, Robertico, Tomasito, Arturito, Ricardito można popróbować.

      Usuń
    5. A co, jeśli alpaki mają polskie imiona?

      Usuń
  5. Lubię takie osobiste relacje ze zwiedzanych miejsc. Piękne obrazy z pięknego i mało znanego miejsca. Jelenie na swoim miejscu, ale te egzotyczne zwierzęta zwykle mnie rażą, tak nie pasują do krajobrazu, ale domyślam się, że to ma być atrakcja turystyczna.
    Ryś - no okropny widok :-(
    Za to wnętrza, szczególnie piwniczne robią wrażenie. Dekoracje bogate, ale dostosowane do otoczenia. Porcelanowy dzban z aniołkami, chociaż bardzo barokowy, to nadal ładny. Z przyjemnością wędrowałam po tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz.
      Pierwszy raz byłam w tym miejscu, ale raczej nie ostatni. Chętnie pojadę wiosną albo latem zobaczyć kwiaty w ogrodzie i parku. Wnętrze według mnie odtworzone z ogromną dbałością o szczegóły.

      Usuń
  6. Nigdy w tym zamku nie byłam i widać z Twoich zdjęć i opisu jak wiele straciłam.
    Wspomniałaś Rodziewiczównę i dąb "Dewajtis". Wyobraż sobie że byłam kiedyś na Białorusi w majątku Rodziewiczówny w Hruszowej. Usiłowałam nawet objąć dąb "Dewajtis' ale do tego to kilku chłopa potrzeba.:-))
    Bardzo tu u Ciebie ciekawie - będę zaglądać.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za komentarz.
      Trzeba tam pojechać, zobaczyć na własne oczy, spróbować objąć dąb, przekonać, ze się nie da:)
      Również pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Miło mi, że do mnie zaglądasz i że tracisz swój cenny czas, aby zostawić po sobie ślad.