Niedługo miną dwa lata od założenia przeze mnie tego bloga. Jak dotąd chwaliłam się ilością postów, obserwatorów, komentarzy. Pokazywałam nagrody, prezenty i kartki, które dostałam od blogowych koleżanek. Tym razem postanowiłam odwrócić sytuację i pochwalić się tym, co ostatnio otrzymałam od najbliższych. Zachowując porządek chronologiczny, w zależności od długości trwania znajomości z daną osobą, robię swoisty ukłon w stronę tych, którzy wrośli w moje życie od dawna lub całkiem przed chwilą i... niech tak będzie aż do końca świata.
A., znamy się prawie 34 lata. Niemalże od kołyski. Wiem, że w tym roku coś przeszkodziło Ci wysłać do mnie karteczkę, ale przecież wystarczył Twój telefon z życzeniami. A w sumie - wystarczy sama świadomość, że jesteś. I to, że zawsze można do Ciebie zadzwonić, pogadać, pożalić się. A Ty, niczemu się nie dziwiąc, pomagasz dojść do ładu z wszelkimi problemami tego świata.
A., nasze wspólne "trwanie na placówce" ciągnie się blisko 28 lat. Być może jesteśmy tam tylko dlatego, że mamy siebie. Różni nas postrzeganie świata, sposób wyrażania swoich artystycznych dusz, ale jakie to ma znaczenie? Życzę Tobie i sobie, aby jeszcze przez wiele lat można było wspólnie, krokiem kujawiaka, podążać w kierunku wschodzącego słońca.
E, właśnie patrzę na Twoje zdjęcie, zrobione 27 lat temu na sankach. Nie mogłam bawić się na Twoim weselu, gdyż w tym czasie byłam na jakimś rejsie. Nigdy nie zapomnę, że specjalnie dla mnie nałożyłaś przy okazji jakiegoś spotkania ślubną suknię, abym mogła zobaczyć, jak pięknie w niej wyglądasz. Mam nadzieję, że wszystko w Twojej Rodzinie w porządku.
A. i S., niedługo minie kolejna, tym razem 27 rocznica naszego poznania na obozie harcerskim. Wspaniałe, beztroskie czasy zaowocowały nieskomplikowanie skomplikowanym życiem, wypełnionym wspólnymi rejsami, łażeniem po górach, wizytami, listami, a wreszcie telefonami. I choć nas dzieli wiele..., to dedykacja w książce zawsze jest aktualna, prawda?
B. i K., trudno to ustalić dokładnie, ale na pewno minęło już 25 lat od kiedy zawsze, niemalże o każdej porze dnia i nocy można do Waszego domu zajść i liczyć na moją ulubioną gorącą herbatę, nakarmienie mnie, porozmawianie o wszystkim i o niczym. Nasze sąsiedztwo wykracza poza typowe pożyczanie szklanki cukru - każdemu można życzyć tak dobrych i niezawodnych sąsiadów jak Wasza Rodzina.
G. i J., dzięki Wam spokojnie mogłam wyjechać na dwa tygodnie, nie martwiąc się, kto upiecze ciasto na święta. Zostało zrobione, pięknie przybrane, zapakowane i dowiezione na czas. W smaku piernik prawie przypominał ten matczyny. Zamykając oczy, można było wspominać smaki z dzieciństwa. Czyż to nie jest wzruszające?
E., to już 22 lata, kiedy to stanęłyśmy po dwóch różnych stronach. Nie było łatwo. Wspólne rajdy, mazurskie rejsy, udział w konkursach, a nawet poszukiwanie złota pozwoliły przełamać tę barierę. Choć (może przez szacunek) jesteś jedyną z tego grona osobą, która mówi mi na "pani". Obiecuję, że znajdę trochę czasu i napiszę Ci długi list. I może poznam S.?
A., 19 lat temu spotkałyśmy się w Gdyni i popłynęłyśmy w nasz pierwszy wspólny morski rejs. Później były następne, ze zwiedzaniem portów, chorobą morską, psimi wachtami i sałatką "Złocisty promień słońca". No, i ta wyprawa samochodowa do Słowenii z niezapomnianym raftingiem i obowiązkową wywrotką. Życzę udanych Rzymskich wakacji - i nie zwiedzaj wszystkich 154 muzeów.
J., 17 lat temu wróciliśmy z rejsu przez Atlantyk i kawałek Pacyfiku i od tamtego czasu przysyłasz mi dwa razy do roku przepiękne kartki (tegoroczna wyjątkowo zachwyca swoją prostotą i naturalnością). Zawarta jest nich Twoja radość z podróży i zachęta do aktywnego życia. Trochę się martwię tym, co napisałeś o swoim stanie zdrowia. Dbaj, proszę, o siebie.
U. i P., jak to dobrze, że nasze pierwsze spotkanie miało miejsce 16 lat temu na morzu. Pozwoliło to poznać mnie zupełnie z innej strony - tak przynajmniej twierdzi U. Spływy kajakowe, rejsy mazurskie, wędrowanie po Tatrach i imieninowe ognisko na plaży zaowocowało nocą w R., spędzoną na dworcu zamiast na weselu. A przy okazji - niech Wam się dobrze dzieje w Rodzinie, Misiaczki.
N., kiedy 8 lat temu zbierałam materiały do publikacji na temat miejscowości Twojego dzieciństwa, nie przypuszczałam, że poznam kogokolwiek, kto będzie pamiętał układ ulic, wygląd stawu, nazwiska sąsiadów sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Miło mi, widząc Twoją radość, gdy odwiedzasz Polskę. Życzę Tobie i sobie, abyśmy od czasu do czasu mogły spotkać się w lwowskiej operze.
J., dzięki Tobie łażenie po Tatrzańskim Parku Narodowym dwa lata temu nabrało dla mnie zupełnie innego znaczenia. Nie widziałam Twojej miny, gdy oświadczyłam Ci zdecydowanie, że mam dużo wolnego czasu i nie zamierzam go przetrwonić. Wyczułeś chyba w moich słowach desperację i, dostosowując do moich możliwości, zorganizowałeś mi całkiem niezłe zajęcia.
T., nie uwierzyłabym, gdyby ktoś 8 miesięcy temu powiedział mi, że to, co miało trwać kilka godzin, przekształci się w tak długą znajomość. Okazujesz mi ogrom cierpliwości, wyrozumiałości i taktu. Wyratowana zostałam przez Ciebie z wielu trudnych i niebezpiecznych sytuacji, w które sama Cię pakuję. I nadal mam radość z tego, co robię - a o to przecież chodzi.
D., dzięki Tobie poznaję zupełnie nieznany mi świat. Dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, choćby takich, że litrowy kubek nazywany jest kwartą. Oglądając pocztówki podczas kolejnego wyjazdu w góry, mam ogromną frajdę w wybieraniu tej najładniejszej, takiej specjalnie dla Ciebie. A jak dołożę do tego trud dotarcia do schroniska w celu postawienia pieczątki, to...
A., nasze wspólne "trwanie na placówce" ciągnie się blisko 28 lat. Być może jesteśmy tam tylko dlatego, że mamy siebie. Różni nas postrzeganie świata, sposób wyrażania swoich artystycznych dusz, ale jakie to ma znaczenie? Życzę Tobie i sobie, aby jeszcze przez wiele lat można było wspólnie, krokiem kujawiaka, podążać w kierunku wschodzącego słońca.
E, właśnie patrzę na Twoje zdjęcie, zrobione 27 lat temu na sankach. Nie mogłam bawić się na Twoim weselu, gdyż w tym czasie byłam na jakimś rejsie. Nigdy nie zapomnę, że specjalnie dla mnie nałożyłaś przy okazji jakiegoś spotkania ślubną suknię, abym mogła zobaczyć, jak pięknie w niej wyglądasz. Mam nadzieję, że wszystko w Twojej Rodzinie w porządku.
A. i S., niedługo minie kolejna, tym razem 27 rocznica naszego poznania na obozie harcerskim. Wspaniałe, beztroskie czasy zaowocowały nieskomplikowanie skomplikowanym życiem, wypełnionym wspólnymi rejsami, łażeniem po górach, wizytami, listami, a wreszcie telefonami. I choć nas dzieli wiele..., to dedykacja w książce zawsze jest aktualna, prawda?
G. i J., dzięki Wam spokojnie mogłam wyjechać na dwa tygodnie, nie martwiąc się, kto upiecze ciasto na święta. Zostało zrobione, pięknie przybrane, zapakowane i dowiezione na czas. W smaku piernik prawie przypominał ten matczyny. Zamykając oczy, można było wspominać smaki z dzieciństwa. Czyż to nie jest wzruszające?
E., to już 22 lata, kiedy to stanęłyśmy po dwóch różnych stronach. Nie było łatwo. Wspólne rajdy, mazurskie rejsy, udział w konkursach, a nawet poszukiwanie złota pozwoliły przełamać tę barierę. Choć (może przez szacunek) jesteś jedyną z tego grona osobą, która mówi mi na "pani". Obiecuję, że znajdę trochę czasu i napiszę Ci długi list. I może poznam S.?
A., 19 lat temu spotkałyśmy się w Gdyni i popłynęłyśmy w nasz pierwszy wspólny morski rejs. Później były następne, ze zwiedzaniem portów, chorobą morską, psimi wachtami i sałatką "Złocisty promień słońca". No, i ta wyprawa samochodowa do Słowenii z niezapomnianym raftingiem i obowiązkową wywrotką. Życzę udanych Rzymskich wakacji - i nie zwiedzaj wszystkich 154 muzeów.
J., 17 lat temu wróciliśmy z rejsu przez Atlantyk i kawałek Pacyfiku i od tamtego czasu przysyłasz mi dwa razy do roku przepiękne kartki (tegoroczna wyjątkowo zachwyca swoją prostotą i naturalnością). Zawarta jest nich Twoja radość z podróży i zachęta do aktywnego życia. Trochę się martwię tym, co napisałeś o swoim stanie zdrowia. Dbaj, proszę, o siebie.
U. i P., jak to dobrze, że nasze pierwsze spotkanie miało miejsce 16 lat temu na morzu. Pozwoliło to poznać mnie zupełnie z innej strony - tak przynajmniej twierdzi U. Spływy kajakowe, rejsy mazurskie, wędrowanie po Tatrach i imieninowe ognisko na plaży zaowocowało nocą w R., spędzoną na dworcu zamiast na weselu. A przy okazji - niech Wam się dobrze dzieje w Rodzinie, Misiaczki.
N., kiedy 8 lat temu zbierałam materiały do publikacji na temat miejscowości Twojego dzieciństwa, nie przypuszczałam, że poznam kogokolwiek, kto będzie pamiętał układ ulic, wygląd stawu, nazwiska sąsiadów sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Miło mi, widząc Twoją radość, gdy odwiedzasz Polskę. Życzę Tobie i sobie, abyśmy od czasu do czasu mogły spotkać się w lwowskiej operze.
J., dzięki Tobie łażenie po Tatrzańskim Parku Narodowym dwa lata temu nabrało dla mnie zupełnie innego znaczenia. Nie widziałam Twojej miny, gdy oświadczyłam Ci zdecydowanie, że mam dużo wolnego czasu i nie zamierzam go przetrwonić. Wyczułeś chyba w moich słowach desperację i, dostosowując do moich możliwości, zorganizowałeś mi całkiem niezłe zajęcia.
T., nie uwierzyłabym, gdyby ktoś 8 miesięcy temu powiedział mi, że to, co miało trwać kilka godzin, przekształci się w tak długą znajomość. Okazujesz mi ogrom cierpliwości, wyrozumiałości i taktu. Wyratowana zostałam przez Ciebie z wielu trudnych i niebezpiecznych sytuacji, w które sama Cię pakuję. I nadal mam radość z tego, co robię - a o to przecież chodzi.
D., dzięki Tobie poznaję zupełnie nieznany mi świat. Dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, choćby takich, że litrowy kubek nazywany jest kwartą. Oglądając pocztówki podczas kolejnego wyjazdu w góry, mam ogromną frajdę w wybieraniu tej najładniejszej, takiej specjalnie dla Ciebie. A jak dołożę do tego trud dotarcia do schroniska w celu postawienia pieczątki, to...
Piękny, osobisty wpis...
OdpowiedzUsuńChciałam trochę zrównoważyć życie blogowe i rzeczywiste:)
UsuńPięknie, wzruszająco... :)
OdpowiedzUsuńI tak ten tekst nie dorasta Twoim opowiadaniom:)
UsuńArteńko, co Ty mówisz?! Albo inaczej: Co Ty piszesz?! Poruszyłaś tym postem wszystkich swoich czytelników, nie tylko tych bliskich, którym go poświęciłaś. Wyobrażam sobie, jak ci bliscy są wzruszeni. Wiem, że zasłużyli na te piękne słowa, a Ty na nich:)))
UsuńCI bliscy, rzadko zaglądają tu i ... podejrzewam, że większość jeszcze tego nie czytała:) A z drugiej strony - łatwiej jest napisać taki tekst niż powiedzieć coś takiego osobie bezpośrednio zainteresowanej. Coś w tym jest:)
UsuńWiem coś o tym:) Mam duże trudności z wyrażaniem uczuć:(
UsuńNiektórzy mają trudności z przyjmowaniem uczuć:)
UsuńNaprawdę piękny wpis :)
OdpowiedzUsuńPiękni ludzie - ot co:)
UsuńJakie eleganckie prezentacje :)
OdpowiedzUsuńMasz na myśli sztalugi i gałązki sosny?
UsuńTak :)
UsuńNo, popatrz:) Tu wszyscy zwracają mi uwagę na wzruszające opisy wzajemnych relacji z moimi najbliższymi, a nikt (oprócz Ciebie) nie zauważył sposobu wyeksponowania kartek:)
UsuńDzięki:)))
ALE MNIE WZRUSZYŁAŚ ...............
OdpowiedzUsuńja też jestem pod wrażeniem .............!!!
UsuńBeti, to chyba pozytywne wzruszenie?:)
UsuńKrzysiu, widzę, że dopisuje Ci poczucie humoru:)
UsuńOj tak, to bardzo wzruszający post...
UsuńDlaczego?:) Przecież o samych pozytywnych zjawiskach w życiu piszę:)
UsuńSwietna prezentacja....piękne prace, wzruszające opisy...daje dużo do myślenia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Chciałam, aby dało trochę do myślenia:)
UsuńWhat a beautiful and personal contact with your friends!
OdpowiedzUsuńI really like the cards ,the gifts and the cake!It looks so delicious!
Have a happy weekend!
Dimi...
Dziękuję za komentarz:) Moi bliscy warci są takiego postu:) A ciasto było pyszne:)
UsuńPiękne kartki z opowieściami w tle ...tyle wspomnień...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sporo lat i przeżyć wchodzi w skład tych wspomnień:)
UsuńJestem pod wrażeniem...otaczasz się cudownymi ludźmi, ile w tych relacjach radości, sympatii, pomocy...czytałam ten wpis ze wzruszeniem. Życzę wszystkiego dobrego:)))
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za życzenia w imieniu swoim i moich bliskich - są naprawdę wspaniali:)
UsuńPięknie i jak zawsze z sercem na dłoni;)
OdpowiedzUsuńKresowa dusza się we mnie odezwała:)
UsuńOj, żebyś wiedziała, w tym Lublinie tez dała o sobie znać;)
UsuńKresy są wszędzie:)
UsuńArte, potrafisz dobierać słowa jak nikt...
OdpowiedzUsuńStaram się:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz.
UsuńDobrze, bo tradycja kartek dzięki takiej korespondencji nie zaginie.....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak będzie:)
UsuńPiękne podziękowania, Arte. Myślę, że zrobiłaś ogromną przyjemność wszystkim adresatom:)))
OdpowiedzUsuńMiko, niestety adresaci tego postu rzadko zaglądają na mojego bloga - mają mnie na co dzień:) I w sumie nie mam nic przeciwko temu:)
UsuńMasz, i wcale się nie dziwię z powodu Twojej serdeczności, wielu przyjaciół. :)
OdpowiedzUsuńStaram się pielęgnować znajomości sprzed lat:)
UsuńZ pewnością każdej osobie wyżej wymienionej, miło jest przeczytać takie podziękowania i wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńZ tego, co wiem, to tak:)
Usuń