O tym, że lubię krokusy, szczególnie te na Polanie Chochołowskiej, pisałam już wiele razy, choćby rok temu (klik). Także w tym roku, w połowie kwietnia, wybrałam się w Taty z mocnym postanowieniem zobaczenia fioletowych łanów. Niestety, pogoda spłatała mi figla, co można zobaczyć na poniższych fotografiach.
Dolina Kościeliska (Wyżnia Kira Miętusia - Hala Pisana) - dzień I.

Dolina Kościeliska (Wyżnia Kira Miętusia - Hala Pisana) - dzień I.
Droga pod Reglami, okolice wejścia do Doliny Białego - dzień II.
Droga pod Reglami, w drodze do Doliny Lejowej - dzień IV.
Droga pod Reglami, w okolicy Doliny Lejowej - dzień IV.
Siwa Polana u wylotu Doliny Chochołowskiej - dzień IV.
Polana Kalatówki - dzień V.
Droga pod Reglami, w drodze do Doliny Małej Łąki - dzień VI.
Trzeciego dnia lało tak, że nawet nie warto było iść na szlak. Czwartego dnia, w sobotę, zaczęło sypać śniegiem - skutecznie odstraszając do wchodzenia głębiej w Dolinę Chochołowską. Przez noc napadało tyle, że zakryło skutecznie większość krokusów na Kalatówkach. W poniedziałek, dokładnie tydzień temu, w informacji TPN-u powiedziano mi, że krokusy na Polanie Chochołowskiej będą widoczne dopiero w czwartek. Niestety, we wtorek musiałam wyjechać, ale ja tam jeszcze wrócę.
Na koniec pragnę się pochwalić, że ten post jest moim trzechsetnym wpisem. W związku z tym trochę podsumowań. Miło mi, że 121 osób na stałe dołączyło do mojej witryny, odwiedzono mnie ponad 120 000 razy, zostawiając ponad. 3800 komentarzy, za które bardzo, ale to baaardzo serdecznie dziękuję. Drugie tyle to moje odpowiedzi. Najwięcej komentarzy ostatnio napisali: Maria Nowicka, Tomek, grazyna, Annette;), kalipso, Sowiarnia, DIMI, Katarzyna, ewa2, Mika, Hana i Mnemosyne. Przy okazji piękne podziękowania składam tym wszystkim, którzy zaglądają tu często lub od czasu do czasu, zostawiając dobre myśli.
Osobiście poznałam już: Brujitę, Elaję, Gosiankę, Gosię z L., Grażynę, Kalipso, Kasię, Kretowatą, Marię, Mikę i Mnemosyne. Oprócz tego niektórych członków rodzin, bliskich i znajomych - w sumie naliczyłam 35 osób, które spotkałam dzięki blogowaniu. Wszystkim, którzy mieli ochotę spotkać się ze mną w rzeczywistości, a nawet mnie gościć kilka dni u siebie, składam ogromne podziękowania. To jest po prostu niesamowite. Potęga internetu i wiara w człowieka. Ostatnio miałam przesympatyczne zdarzenie pod Tatrami. Otóż podczas spaceru z Tropikiem zagadnęła mnie na ulicy pani z pieskiem, mającym nieproporcjonalnie duże i śmieszne uszy. Okazało się, że była to Maja z Usią, która po Tropiku poznała, że osoba, "ciągnięta" na smyczy, pewnie jest z Kurnika.
Dziękuję też moim Bliskim, którzy, mając mnie na co dzień, poświęcają swój czas, aby zajrzeć i tu. Wśród nich są dwie osoby, prowadzące bloga. Do T. dołączyła A., którą z trudem (ale jednak) udało mi się do tego namówić.