Uwielbiam się śmiać. Uważam, że kino narodziło się wraz z narodzinami komedii. Owszem, równolegle powstawały filmy oparte na przemocy i pościgach, ale świetną robotę wykonywali także Chaplin, Keaton, Lloyd i Max Linder. Piękno kina polega na tym, że wywołuje u ludzi śmiech i ich jednoczy. [źródło]
[źródło]
Bardzo rzadko chodzę do kina, ale ostatnimi czasy wyrobiłam chyba normę oglądania filmów na najbliższe dziesięć lat. A to wszystko za sprawą koleżanek: A. i B., które stwierdziły, że może byśmy się wybrały na komedię, bo czasy takie ciężkie i problemów tyle, to trzeba się chociaż w kinie pośmiać. Każda z nas trzech miała zadecydować, na jaki seans idziemy, kupić bilety i... dobrze się bawić. Terapia śmiechem była tu priorytetem.
Pierwszą "komedię" pt. "Warsaw by Night" wybrała A., zasugerowana opisem na afiszach. Co prawda, bardziej był to dramat niż komedia, ale dziewczynom wcale to nie przeszkadzało. I się chicholiły cały seans. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam dlaczego, ale robiły to tak wdzięcznie, że i ja w końcu przyłączyłam się do śmiechu.
Druga"komedia" była moim udziałem, tym razem udało mi się wybrać faktycznie komedię pt. "Disco polo". Nie, żebyśmy były fankami tego rodzaju muzyki, ale wszystkie trzy pamiętamy lata 90. XX wieku i klimat wydarzeń, przedstawionych w filmie, nie był nam obcy. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena płynięcia jachtu po piasku. A zresztą, okazji do śmiechu nie brakowało. Wyszłyśmy z kina ubawione.
Trzecia "komedia", wybrana prze B., to "Pięćdziesiąt Twarzy Greya". Film z komedią nie miał nic wspólnego, ale kupiłyśmy popcorn i colę i czułyśmy się jak w prawdziwie amerykańskim kinie. Od czasu do czasu ktoś z widowni próbował rozładować atmosferę luźną uwagą, na przykład sugerując, że następnego dnia rano we wszystkich sklepach ogrodniczych w mieście zabraknie lin. Nie mam pojęcia, czy lin zabrakło, wiem jedno - wyjście do kina na "komedię" w tak miłym towarzystwie jest świetnym pomysłem na odstresowanie.
[źródło]
"Whiplash" nie jest komedią. Jest to film... A zresztą - ponieważ zupełnie nie znam się na kinie, oddaję głos T., który mnie do obejrzenia tego filmu namówił:
Krew, pot, łzy - to film niesamowicie wciskający w fotel, a wszystko okraszone jest niebanalnym, zaskakującym scenariuszem i wspomnianą już wcześniej fantastyczną muzyką. Co prawda, muzyką dawkowaną w poszczególnych taktach - wszak co chwilę coś jest źle. Niebanalne jest też zakończenie filmu. Zdecydowanie polecam, może dlatego, że sam jestem związany z tym zawodem bardziej niż można by przypuszczać? [źródło]
Krew, pot, łzy - to film niesamowicie wciskający w fotel, a wszystko okraszone jest niebanalnym, zaskakującym scenariuszem i wspomnianą już wcześniej fantastyczną muzyką. Co prawda, muzyką dawkowaną w poszczególnych taktach - wszak co chwilę coś jest źle. Niebanalne jest też zakończenie filmu. Zdecydowanie polecam, może dlatego, że sam jestem związany z tym zawodem bardziej niż można by przypuszczać? [źródło]
Film zrobił na mnie wielkie wrażenie, niezależnie od dylematów moralnych, związanych z głównymi bohaterami. Dopełnieniem była przesympatyczna atmosfera, wynikająca z oglądania go w miejscu zupełnie innym niż sala kinowa i z możliwością regulowania głośności (co w moim przypadku jest ogromnym plusem).
A., B. i T., na koniec pragnę gorąco Wam podziękować za zapewnianie mi rozrywek i zabieranie mnie do kina. Niezależnie od rodzaju proponowanego do obejrzenia filmu.
Uff, uniknąłem czytania o tym że się zacięło w najmniej odpowiednim momencie... ;-)
OdpowiedzUsuńNic nieznacząca usterka techniczna:)))) A nie pochwalisz się"oprawą" filmu?
UsuńCzym?
UsuńDobrze, daruję Ci:)
UsuńNie, nie daruj, już wiem - już zapomniałem o cebulowej. Muszę ją sobie zrobić, może pojutrze :)
UsuńTak, tak, ćwicz tę cebulową:) I smacznego pojutrze:)
UsuńMoże innym razem, lepiej upiekę jakieś ciasto - mam ochotę bardziej na coś słodkiego niż cebulową.
UsuńUpieczesz ciasto? Rany:))) I jeszcze ciasto potrafi upiec:)))
Usuńdobrze mieć takich ludzi wokół siebie, przyjaciół :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak, a jak jest z nimi wesoło:)))
UsuńI jeszcze fajnie jest mieć kino w pobliżu...
OdpowiedzUsuńNiedawno koleżanki z Metropolii zaciągnęły mnie na te tam twarze Greya - twierdziły, że się ubawię. O matko, jak się wynudziłam! Za to potem było śmiesznie!
Kiedyś też jeździłam 70 km do metropolii, aby pójść do PRAWDZIWEGO kina:)))
UsuńPotem faktycznie mogło być śmiesznie:)
Żadnego z tych filmów nie widziałam, a w kinie byłam ostatnio z wnukiem na trzeciej części Hobbita. Nie lubię nowoczesnych kin, do wszystkich mam daleko i męczą mnie te pudełka pachnące popcornem oraz półgodzinne, okropnie głośne reklamy przed seansem.
OdpowiedzUsuńEch, a ja pamiętam jeszcze stare kina ze skrzypiącymi fotelami:)
UsuńArteńko, oglądanie w miłym towarzystwie to czysta przyjemność! Nie odmawiaj sobie i wyrabiaj normy na następne 50, i 100, i 200 lat:)))
OdpowiedzUsuńOjej, na 200 lat?:)
UsuńTo jak 200% zabrzmiało :)
UsuńTak , kina maja swoista atmosfere, i ja tez lubie sobie pojsc z kolezanka, bycie razem, potem jakas kawa i rozmowy, czasem wybrany film nie zadawala ale i tak jest milo. Dlatego wole pojscie do kina od ogladania filmow w domu. Ostatnio widzialam dokument " Byl sobie las" o dzunglach , w starym kinie warszawskim "Luna". Pozdrawiam cieplo...
OdpowiedzUsuńpakujesz plecak?
Dla mnie wyprawa do kina to prawdziwe wydarzenie:))))
UsuńKino "Luna" jest mi znane:)
Prawie jestem już spakowana:)
Z tym spakowaniem wzbudzasz we mnie lekkie uczucie zazdrosci...ja ciagle jeszcze walcze z zebowymi pracami ...jeszcze w tym tygodniu i chyba sie skonczy. aA potem i ja bede sie pakowala do kanady
UsuńOj, nieee, u mnie spakowanie wymusza konieczność zapakowania się do samochodu:)))) Jednym słowem - potrzebuję stresu, aby zacząć wypełniać plecak czym popadnie:)))))
UsuńHaha, Doborowe Towarzystwo potrafi się świetnie bawić na komedii bez komedii, na imprezie bez alkoholu i w drodze do instytucji.
OdpowiedzUsuńPoniedziałkową terapię śmiechem należy kontynuować.
Czekamy na cudArteńkę i sezon majowy czas zacząć. paaaaa
ps. wiem gdzie byłaś:))))) hahhaa
Świetnie napisane - dobrze się bawić na komedii bez komedii:))) I z alkoholem, a właściwie jego brakiem też masz rację:))))
UsuńW maju jestem do dyspozycji:)) Już można planować:)
Ha, ha, ha:)))
Ujęłaś mnie, że zaczęłaś się śmiać z powodu, nie filmu, a miłego chichotu koleżanek :))
OdpowiedzUsuńAtreńko, obiecałaś mi list, dawno, dawno temu... :)))))
Czasami tak też można się śmiać - ciesząc się radością i rozbawieniem innych:))))
UsuńList już się pisze:)
I love cimema and comedy too!
OdpowiedzUsuńI love to laugh!!!
Have a happy week!
Dimi...
Oj, jak ja lubię się śmiać:)
UsuńPięknie dziękuję za życzenia:)
Żadnego z tych filmów nie widziałam, ale jakoś tak bardzo mało komedii oglądam (zwłaszcza polskich) - wydaje mi się, że kiedyś robili lepsze i do tych akurat lubię wracać :) Chaplina też nie da się nie lubić :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze w tym wszystkim jest to, aby pójść do kina i dobrze się bawić - niezależnie od tego, co grają:) Ale to już zasługa towarzystwa, z którym się idzie:)
UsuńDzięki za rekomendacje, Arteńko :)) U mnie kino jest, nawet cyfrowe, ale na peryferiach miasta. Żeby iść na kawę po seansie, to trzeba się nachodzić ;) albo najeździć ;)
OdpowiedzUsuńAle dla chcącego nie ma nic trudnego:))))
UsuńW kinie ostatni raz byłam w styczniu ubiegłego roku, potem już nie i taka jest moja częstotliwość chodzenia do kina w ostatnich latach, choć kiedyś była większa. Dlaczego się zmieniła? Z lenistwa chyba, bo przecież do kina, takiego tradycyjnego, mam pięć minut pieszo, a w pracy część kosztu biletów zwracają, więc każdą interesującą mnie premierę mogłabym zaliczać, tak jak na przełomie stuleci (ubiegłego i obecnego) to było.
OdpowiedzUsuńTo i tak częściej chodzisz do kina niż jak:)))
UsuńPrzemóc trzeba lenia, wybrać dobry film, pójść, obejrzeć z przejęciem, a później, proszę, ładnie opisać - w ten sposób można zmobilizować kogoś innego do ruszenia się z domu:)
No i właśnie w tym tkwi problem i jest to chyba też jedną z przyczyn, że do kina przestałam chodzić, że po wyjściu z seansu nie mam żadnych przemyśleń co do obejrzanego filmu.
UsuńTo chyba lepiej się tym nie przejmować i zamiast do kina na przykład pójść na spacer w jakieś ładne miejsce, gdzie ptaki świergolą, kwiatki kwitną, itp.:)))
UsuńKin w moim mieście nie brakuje i nigdy nie brakowało , ale ja jakoś nigdy nie przepadałam za tym przybytkiem . Ze wzgledu na wadę wzroku ogromnie przytłacza mnie duży ekran . Co prawda w doborowym towarzystwie pewnie bym i poszła:) Tylko skoro filmy reklamowane jako komedie ,nie sa nimi ,to w tym doborowym towarzystwie wolałabym sie wybrać na łono przyrody ,tam przeciez też można się świetnie bawić i zachłystywać się perlistym śmiechem :)
OdpowiedzUsuńO filmie"Whiplash" słyszałam dobre opinie i ten film może uda mi się kiedyś obejrzeć :)
Z doborowym towarzystwem wszędzie można się wybrać - i zawsze będzie miło:)))
UsuńPrzypomnij mi, proszę, o tym filmie za jakiś tydzień.
Przypomnę .
UsuńTydzień minął ,więc przypominam :))
UsuńDzięki, coś spróbuję Ci wysłać:)
UsuńOj dawno nie byłam w kinie. Lubię iść czasem do Feminy na zupełnie nieznane filmy, nie reklamowane, alternatywne. To nie żaden multipleks, tylko małe kino tuż za rogiem, jedno z ostatnich tego rodzaju. Do multipleksów i puszczanych w nich hitów mnie nie ciągnie. Lata temu poszłyśmy z koleżanką na...Shreka, ubaw miałyśmy po pachy. W ramach odstresowania poszłyśmy też kiedyś na Nigdy w życiu i też ubawiłyśmy się dobrze. Za to raz jedyny pokłóciłam się z Wu po kinie, bo zabrał mnie na Ring (japoński) , który mi się absolutnie nie podobał, ba wkurzył mnie i rozstroił, a Wu się ze mną sprzeczał, że to dobry film, tylko ja się nie znam. No i była awantura:)))
OdpowiedzUsuńMnemo, proponuję brać koleżankę (można za każdym razem inną) i chodzić na wszystkie części Shreka:))))
UsuńA z Wu wcale nie trzeba się kłócić:))))
Bardzo się cieszę, że miałaś taką dobrą zabawę! Ja się szykuję na "DiscoPolo", ciekawa jestem Kota po roli Religi. Dawniej bardzo często chodziłam do kina i bardzo to lubiłam, teraz z różnych powodów to trochę trudne. Ale staram się być na bieżąco dzięki Internetowi. I zgadzam się, że towarzystwo też jest ważne!
OdpowiedzUsuńKot jest zupełnie inny w obu filmach - warto to sprawdzić na własne oczy:)))
UsuńTowarzystwo w tym wszystkim jest bardzo ważne, ale czasami film jest tak dobry (i nie mam tu na myśli w/w), że i samemu można obejrzeć:)))
Z komediami, które ostatnio widziałam jest taki kłopot, że albo dowcip jest na dramatycznie niskim poziomie, albo się strasznie zestarzałam. Tu już nawet nie chodzi o pieniądze, to czasu żal na coś takiego.
OdpowiedzUsuńPoniekąd Cię rozumiem:)
Usuń