... choćby dlatego, że tak trudno jest myśleć pozytywnie. [Tytuł to słowa, których autorem jest Scott Adams.]
Wędrowiec szedł polną drogą, gdy na jej skraju, w trawie pojawiło się coś, co przypominało krzak o dziwnych kształtach.
- To wąż - pomyślał wędrowiec.
Wąż rozwinął się, podniósł i ukąsił go śmiertelnie.
Inny wędrowiec szedł tą samą drogą i także ujrzał ten dziwny krzak.
- To na pewno ptak - pomyślał.
Z trzepotem skrzydeł ptak odleciał gdzieś wysoko.
Powyższe opowiadanie Bruna Ferrero pt. "Potęga myśli" dedykuję Kalipso w związku z postem pt. "W kieszeni mam kastet". W komentarzach do niego napisałam:
A może by tak zacząć opowieść:
A może by tak zacząć opowieść:
Pewnego lata na Mazurach płynę nocą po jeziorze Bełdany. Jest ciepło, wiatr cichutko wypełnia żagle. Wokół mnie nie ma na wodzie nikogo. I nagle... na jednym z brzegów, na jakimś pomoście, ktoś zaczyna grać na trąbce "Ciszę". Jest pięknie...
Jest to opis autentycznego zdarzenia, które miało miejsce wiele lat temu. Mimo upływu lat, do dziś pamiętam dźwięk tej trąbki, rozchodzący się po wodzie. Po prostu - niesamowite przeżycie.
Rzeczywiście nie doceniamy siły naszej psychiki. W zależności od tego jak myślimy, uruchamiamy swoje działanie.O ileż łatwiej rozwiązać problemy, gdy patrzymy na nie przez pryzmat sprawy do załatwienia, a nie tragedii, która nas dotknęła. A zaprogramowani na pesymizm faktyczne mają problem z pozytywnym myśleniem :) Trudna sprawa :)
OdpowiedzUsuńU nas "Ciszę" też grają na pogrzebach.
Podoba mi się Twoje podejście do rozwiązywania problemów. No i masz rację z zaprogramowaniem na pesymizm - zdaje się to być cechą narodową.
UsuńZgadzam się z Ewą. Może pamiętasz, że wspominałam u siebie, że jestem w szpitalu. W tym roku byłam w nim trzy razy. Dlaczego? Bo się popsułam i trzeba było mnie naprawić, a nie dlatego, że mam... co mam. I od razu łatwiej żyć.
UsuńGdy przeczytałam "Cisza", od razu pomyślałam - Andre Rieu. Zacofana jestem i odkryłam go dopiero kilka miesięcy temu i słucham niemal codziennie.
Zdrowia życzę przede wszystkim:) I szybkiego wyjścia ze szpitala.
UsuńDzięki serdeczne :-)
UsuńTeraz widzę, że źle napisałam - powinno być "byłam w szpitalu", bo teraz nie jestem, ale w styczniu będę, więc życzenia szybkiego wyjścia się przydadzą. Pozdrawiam :-)
Czyli, że na święta będziesz w domu - to dobrze:)
UsuńArteńka ,życie w ogóle nie jest łatwe, ale wszystkie nasze zachwyty nad światem pozostają w nas i są dla nas kapitałem z którego mozemy czerpać w szare ,ponure ,albo tylko nijakie dni . Dlatego to takie wazne ,żeby sie umieć tym światem zachwycać . A Ty Arte to potrafisz i robisz to tak pieknie :)))) Nie zapomnę ,jak biegałas po ogrodzie botanicznym z rozwianym włosem :)))))
OdpowiedzUsuńNiedawno zauważyłam ,że nie potrafie sie martwić ,wypieram negatywne emocje ,jak przychodzi jakiś problem ,wtedy zastanawiam sie jak go rozwiązać .
No, nie jest łatwe to nasze życie. I dlatego warto wysilić się na odrobinę dobrych myśli - procentują później innym postrzeganiem świata. Czasami zachwycić może dosłownie maleństwo - jakiś kwiatek wyrastający nieśmiało z ziemi:)
UsuńA z tym martwieniem to chyba jest tak - przychodzi taki czas, że "energia na zamartwianie" jest już wyczerpana i wtedy tylko pozostaje rozwiązać problem lub przeczekać.
Świat nas bardziej negatywnie programuje, stąd tak trudno zdobyć się na optymizm - tak mi się wydaje przynajmniej, z obserwacji. I optymistom żyje się trudniej, bo są tłamszeni z wszystkich stron, ale warto próbować, bo wtedy faktycznie wiele problemów wygląda inaczej.
OdpowiedzUsuńU nas "Ciszę" też na pogrzebach grają.
Ale to tylko u nas, Polaków, jest takie programowanie na pesymizm. Mamy to we krwi. Takie cierpienie za miliony.
UsuńJa tez mam w pamieci podobna, scene, bylo to w Caracas, wchodzilismy na gore caracaska, Avile, sciezka sie wila nad przepascia, w dole cale Caracas...nagle uslyszalam piekna muzyke, Ktos gral na flecie, poszlismy za dzwiekiem, na wystepie skalnym siedzial chlopak . u stop mial dalekie miasto i gral jakas piekna, melodie. Wrazenie bylo piorunujace...
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wynika, że sytuacja była niesamowita, a jakie piękne widoki wokół (to już moja wyobraźnia działa:)
UsuńNie mogę tego słuchać....aż mnie wzruszenie za gardło chwyta.To był ulubiony utwór mojego taty,Ostatni raz słyszałam go...a lepiej nie wpominać.Piękny utwór ale mnie napawa niebywałym smutkiem.Ostatnio słuchałam kilka utworów granych przez Andre Rieur i byłam pod wielkim wrażeniem.Nawet nie wiesz jak lubię Twoje posty....dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie chciałam wywoływać smutku.
UsuńWiesz Arte... smutek czasami tez jest potrzebny - nawet optymiscie ;-)))
UsuńNie jest on wtedy polglupiek szczerzącym zęby do wszystkiego wokol ale czlowiekiem, ktory potrafi sie tak zachwycic, ze az wzruszyc ;-)))
Wzruszenie a smutek to według mnie różne rzeczy. Smutek kojarzy mi się z jakimś nieszczęściem w przeciwieństwie do zadumy, zamyślenia czy... zachwytu nad światem.
UsuńWyobrażam sobie to wrażenie, którego doznałaś, bo wiem, jak wygląda noc nad jeziorem, taka cisza i tylko plusk fal....a tu nagle przeszywająca tęsknotą nuta......
OdpowiedzUsuńMuzyka moim zdaniem potrafi nam zaprogramować nastrój, dlatego rankiem, kiedy pomykam do huty, radio w autku dudni, a szukam kawałków naładowanych i mocnych i pozytywnych, żeby mnie nastroiły na wesoło.
Arte, dostałaś przesyłkę, bo tylko od Ciebie nie mam jeszcze wieści.
Mnemo, nie tęsknotą tylko zachwytem nad pięknem otaczającym grajka:)
UsuńW drodze do huty proponuję szanty:)
A za przesyłkę serdecznie dziękuję, pochwalę się nią w kolejnym poście:)
Kilka lat temu terminowałam w Warszawie w pewnej sieci. Przyjechał do mnie Ogniomistrz i włóczyliśmy się nocą po mieście. Było już bardzo późno. Przechodziliśmy przez Plac Defilad i nagle usłyszeliśmy argentyńskie tango. I zobaczyliśmy tańczące tango pary, nie jakichś tam przypadkowych ludzi, którzy o tangu nie mają pojęcia, ale profesjonalnych tancerzy. Wrażenie było piorunujące! I jakieś odrealnione - w pustym już, uśpionym mieście nagle ta muzyka i taniec. Nie zapomnę tego do końca życia.
OdpowiedzUsuńJakże niesamowicie musiało to wyglądać. I noc, i miejsce, i argentyńskie tango:)
UsuńWidziałam kiedyś w Hiszpanii następującą scenkę: niedziela, ludzie wychodzą z kościoła i w pewnym momencie, tak po prostu, zaczynają tańczyć. Żar leje się z nieba, a oni tańczą:)))
Hana przypomnialaś mi :))) Kilka lat temu ,we Wrocławiu trwał zdaje sie przegląd chórów . Już pod wieczór byłam na Rynku ,środkiem placu Gołębiego przechodziła grupa ludzi z kwiatami . W pewnym momencie zatrzymali sie na tym placu ,grupka sie uformowała w kilka rzędów ,przed nimi ustawił sie męszczyzna ,i zaczeli spiewać ,profesjonalnie wyszkolonymi głosami ,dyrygowani przez tego pana . Nie pamietam co spiewali ,ale brzmiało świetnie ,ale przede wszystkim to niesamowite wrażenie , że tak spontanicznie dali mnie i innym ludziom radość , że im się chciało . Kwiaty wskazywały ,ze wracają prawdopodobnie z koncertu ,byli pewnie zmęczeniu ,ale tą radością która ich przepełniała ,zechcieli sie podzielić ze zwykłymi przechodniami :))))
UsuńPrzesympatyczne zdarzenie:)
UsuńA ja pamiętam inne wydarzenie...
UsuńW Jeleniej Gorze w kosciele garnizonowym odbywal sie koncert....
Swiatla przygadzone tak, ze poza ołtarzem nic nie bylo widac... nagle przez srodek i nawy kosciola uniosl sie dzwiek krokow... taki mocny zolnierski...a chwule pozniej z roznych czesci kosciola zaczely plynac slowa piesni, jeden spiewak dolączal do drugiego aby na koncu stworzyc jeden silny, piekny glos...i dopiero wtedy zapalily sie swiatla - przyciemnione na szczescie...
Okazalo sie, ze spiewacy rozstawieni byli po calym niemalze kosciele...
Pamietam te dolaczajace jeden do drugiego i kolejne glosy... kazdy glos z innego miejsca...
Też niesamowite zdarzenie. Popatrz, wystarczy tylko ustawić ludzi w różnych miejscach i ... pozwolić im się w końcu spotkać w jednym. A jaki efekt:)))
UsuńNiezapomniany ;-)))
UsuńNa pewno:)
UsuńKurczę, ale mnie zaskoczyłaś i wzruszyłaś... Znowu:)
OdpowiedzUsuńCóż mam napisać? Poczytam i pomyślę:))))))
Dobrze, poczekam:)
UsuńZ tym optymizmem trudno sprawa... Człowiek często patrzy na świat pesymistycznie, bo nie chce się zawieść, woli być pozytywnie zaskoczony:) Jednak to prawda, że dobre nastawienie do życia, dobre myśli przywołują fajne zdarzenia. Dzieci mają taką naturalną skłonność do widzenia wszystkiego w jasnych barwach. Zawsze cieszą się na zapas, a jeśli nawet coś nie pójdzie po ich myśli, szybko zapominają. Nie warto więc bronić się przed niepowodzeniami losu, przewidując je, bo rezygnuje się z radości oczekiwania na coś pięknego, co może się zdarzyć. Warto więc uczyć się od dzieci, a ja mam bardzo dobrych nauczycieli w domu:))) Dzisiaj poszłam z córką na szkolny konkurs recytatorski. Ona szła po zwycięstwo, a ja się zamartwiałam po cichu, żeby chociaż wyróżnienie dostała, bo tam sami najlepsi uczniowie, a ona najmłodsza, najmniejsza. Nie chciałam, żeby jej było przykro w razie czego, bo u mnie zawsze jest w razie czego:) No i zajęła drugie miejsce ta moja kruszyna. Dumna jestem strasznie i wyrzucam sobie teraz brak wiary w to jej zwycięstwo, a wiedziałam przecież, że ona potrafi pięknie recytować, dla mnie nawet najpiękniej:)))
UsuńDobrze być dzieckiem:) Niestety, wraz z upływem czasu złe doświadczenia osiadają na nas, nie pozwalając cieszyć się tym, co mamy. Zaraz człowiek myśli o utracie czegoś, a to "zabija" w mim radość z tego, co ma tu i teraz.
UsuńA wracając do potęgi myśli - co by było, gdybyś, tak jak córka, szła po zwycięstwo - pierwsze miejsce?:)
P.S. Gratuluję uzdolnionej córeczki i zdobycia II miejsca w konkursie recytatorskim:)
Zdarzyło mi się kilka razy iść po zwycięstwo i wygrywać:))) Tak jak napisałaś, są jeszcze doświadczenia, tzw. mądrość życiowa, której przybywa wraz z upływem czasu...
UsuńDziękuję za gratulacje:)))
Fajnie jest... wygrywać, prawda?:)
UsuńDałam wczoraj prezent kalendarz BK i trochę opowiedziałam o Pastelowym kurniku o Gosi i trochę o aukcjach dla potrzebujących Domu Tymianka i usłyszałam "ludziom się chce", tak ludziom się chce. Kocham takich ludzi miłością bezinteresowną. :)
OdpowiedzUsuńTo jakiś wewnętrzny nurt emocjonalny bardzo twórczy jak nagły promień, który popycha do działania.
Na Mazurach z naszego jachtu płynęły piękne melodie, gdy pływaliśmy razem ze znajomymi, znajomy grał na gitarze, wieczory były cudowne. Słońce, wiatr fala i muzyka. :) A ciszę sobie sama popsułam, przez te pogrzeby nie mogę teraz słuchać tak jak kiedyś słuchałam, zaraz widzę pogrzeb brata.
To i Ciebie przepraszam, że swoim postem wywołałam smutek.
UsuńJa trzymam kalendarze na Mikołaja:)
A jeśli chodzi o Mazury i gitarę, to połączenie jest nad wyraz słuszne:)
Te Cisze i cisze w ogole -bardzo lubie.
OdpowiedzUsuńGorska i mazurska, kaszubska i miejska w nocy.
A do optymiznu wracajac, z mego doswiadczenia wynika, ze im ciezsze zycie mieli poznani przeze mnie ludzie, tym byli bardziej pozytywnie nastawieni do zycia. Piszac to, mam na mysli, tez tych ktorzy przezyli wojne. A po lekturze"Czesalam ciepel kroliki" najszla mnie mysl taka, ze moze tylko optymisci przezyli? To oczywiscie uproszczenie, ale cos wtem chyba jest..
Najlepszą muzyką jest cisza:)
UsuńCo do bohaterki wspomnianej przez Ciebie książki, p. Alicji Gawlikowskiej-Świerczyńskiej, to nie wiem, czy jeszcze tacy ludzie żyją. I może masz rację, tylko optymiści mogli przeżyć takie piekło.
Zgadzam się ze słowami Adamsa - trudno jest myśleć pozytywnie, oj trudno :) Mnie na przykład trochę pomaga muzyka, która potrafi pozytywnie zaprogramować umysł, albo piękno przyrody, ale mimo wszystko nie mogę się niestety nazwać optymistą. Zawsze powtarzam, że jestem realistą (ale z doświadczenia wiem, że najczęściej pesymiści tak mówią) :-)
OdpowiedzUsuńTo trzeba więcej przebywać na łonie przyrody, od czasu do czasu ze słuchawkami na uszach:)
UsuńJak jest takie przenikliwe zimno, jak teraz, to pozostają same słuchawki :)
UsuńI do tego gorący, wakacyjny przebój:)
UsuńWhat a beautiful post!!We must always think positive!
OdpowiedzUsuńI love to listen music even in the house or driving!
Have a happy month!
Dimi...
Pięknie dziękuję za życzenia:)
UsuńDobrze by było zawsze myśleć pozytywnie, ale w Polakach jest coś takiego, że... najczęściej są przekonani, iż "na pewno się nie uda":)
Trudno w dzisiejszych czasach byc optymista, bardzo trudno ale trzeba probowac dla bliskich, dla innych, a przede wszystkim dla siebie.
OdpowiedzUsuńPrzepiekny utwor.
Serdecznosci Arteńko.
Wydaje mi się, że optymistom łatwiej sprostać dzisiejszym trudnym czasom:)
UsuńI innym ludziom łatwiej żyć z optymistą:)
UsuńZdecydowanie tak:)
UsuńCoz Ci bede mowila... Ty wiesz, ze ja optymistka i do tego niepoprawna... bo zycie jest piekne - pomimo zmartwien i problemow... i tyle piekna nas otacza, tyle dobra...
OdpowiedzUsuńOno czeka aby je dostrzec a pozniej pcha sie przez drzwi i okna np w postaci takich... Arteniek ;-)))
Podziwiam Cię za dostrzeganie piękna i dobra, bo - faktycznie - czasami trudno dostrzec, tak mało tego wokół nas:)
UsuńNo i dobrze jest czasami zostawić otwarte okno:)
;-)))
UsuńChyba teraz trzeba trochę przymknąć okno, mróz idzie:)
UsuńSmutna ta muzyka.
OdpowiedzUsuńDla mnie wcale nie jest smutna, gdyż kojarzy mi się z tamtą nocą na Mazurach:)
UsuńZgodzę się jednak na kompromis - inni mogą ją za taką uważać.
P.S. Niektórzy twierdzą, że Polacy sprofanowali ten utwór, grając go na pogrzebach.