Czasami przychodzi człowiekowi ochota zrobić coś niesamowitego, szalonego, coś, czego w życiu jeszcze nie robił.
I właśnie mnie ostatnio dopadła taka chęć.
Inspiracją do "szaleństwa" było otwarcie Magazynu Centralnego Manufaktury Bolesławiec.
Nadmieniam. iż nie jestem fanką Bolesławca, nie lokuję pieniędzy w przedmiotach o znacznej wartości, nie gromadzę ładnych rzeczy, a przede wszystkim do niczego mi to nie pasuje. Ale co było robić? Nad "szaleństwem" nieprzewidywalnym trudno jest zapanować.
Pojechałam zobaczyć coś pięknego, nacieszyć oczy prawdziwie ręczną robotą, do tego polską, z długimi tradycjami.
Spotkanie z bolesławiecką ceramiką zaczęłam "od góry", gdzie wystawiono pojedyncze egzemplarze.
Na szczęście przestronne i wysokie wnętrza nie stwarzały warunków, aby czuć się jak "słoń w składzie porcelany".
Obejrzałam wszystko dokładnie. Na półkach i stołach stały ogromne garnki, miski i tzw. "zapieki", różnego rodzaju pojemniki, dzbanki, dzbanuszki, mleczniki, talerze i cała masa kubków.
Niektórym przedmiotom przyglądałam się, długo zastanawiając się nad ich przeznaczeniem. (Na fotografii powyżej są osłony na chustecznik, poniżej - poidła dla kotów).
Oprócz pojemników, naczyń, łyżek, deseczek do krojenia, były też przedmioty służące tylko do ozdoby, żeby nie nazwać tego inaczej.
Zjawiskowe formy i wspaniałe malowidła na naczynia są doskonałą alternatywą dla minimalistycznych i pozbawionych artystycznej duszy czy charakteru masowo produkowanych artykułów, które w żaden sposób nie potrafią tchnąć życia w nasze wnętrza. Unikalna porcelana bolesławiecka to fantastyczna pamiątka z czasów naszych babć i prababć, a także doskonała forma prezentu, która może być przekazywana z pokolenia na pokolenie i stanowić rodzinną pamiątkę. Ceramika z Bolesławca przypomina o naszej historii i bogactwem wzorów przykuwa oko wywołując uśmiech na twarzy. [źródło]
Po czterdziestu minutach, niemalże dostając oczopląsu, wybrałam trzy rzeczy - wszak trzeba było sobie coś kupić na pamiątkę - i zeszłam na dół.
CDN
W okolice Bolesławca, w dziecięctwie, jeździłam na kolonie letnie. Prowadzano nas na wycieczki do ceramicznych manufaktur, oferowano nam tam za grosze wyroby z małymi skazami. Mam z tego okresu jeden wazon, ale on jest brązowy. Brązową porcelanę bolesławiecką kupowałam także w początkach lat osiemdziesiątych, trochę tego wtedy kupiłam i mam tą ceramikę do tej pory. Ma piękne kształty, szczególnie jeden dzbanek. Z rok temu odkryłam zaś, że dzbanek który kiedyś przytargała mojej mamie jej znajoma, to przedwojenny "Bolesławiec"
OdpowiedzUsuńNie wszystkie wzory z tej malowanej ceramiki jednakowo mi się podobają. Z tych co pokazałaś na zdjęciach, najbardziej podoba mi się waza z truskawkami i misa w kropki z bratkami, motywy makowe też fajne i ta misa z żaglówkami, też ciekawa.
Fajne były czasy z koloniami.
UsuńTeż mam trochę brązowej ceramiki z lat 80. XX wieku.
Akurat wszystko, co sobie wybrałam z pokazanych na fotografiach rzeczy, odniosłam na miejsce.
Brązową ceramikę a nie porcelanę bolesławiecką miało być.
OdpowiedzUsuńDrobnostka:)
UsuńNie moja estetyka. Z prostych rzeczy użytkowych może bym jeszcze cos wybrał, ale ozdóbki są straszne.
OdpowiedzUsuńRozumiem i przyjmuję do wiadomości.
UsuńLubię "Bolesławiec" byle nie w nadmiarze :), jak wszystko. Bardziej podobają mi się te kolorowe wzory. Mam fajną mydelniczkę z konikami i jeden nieduży wazon, który niedawno kupiła mi córka. Ale te są takie bardziej tradycyjne, brąz z niebieskim. W zasadzie nie kupuję tej ceramiki głównie ze względu na cenę.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to określiłaś - "byle nie w nadmiarze".
UsuńPiękności:)
OdpowiedzUsuńKalipso
UsuńWitaj nieznana Kalipso:)
UsuńKilka rzecz bym wybrała, ten dzbanek z zajaczki fajny, lubie kolorystyke niebieskosci z zielenia, dziala na mnie kojąco. Lubie drobne wzorki...trzeba przyznac, ze jest bardzo duża róznorodność, i jest w czym wybierac. Jeszcze spodobała mi sie ta maselniczka w formie panienki, moja córka sobie kupila takich kilka i o róznych malunkach, ale dlugo je do siebie dopasowywala, traktuje je jako maselniczki indywidualne, stawia przy kazdym talerzu i wywoluje zachwyt wśród Portugalczykow.
OdpowiedzUsuńCzekam na część II.
Dzbanek w zajączki na pierwszym miejscu, może podlewałabym nim kwiatki:-)
UsuńDzbanek w zajączki też zwrócił moją uwagę. Podobał mi się do momentu, gdy go podniosłam. Ale waga:) A co dopiero z wodą.
UsuńAle mi zrobiłaś niespodziankę :)
OdpowiedzUsuńOd lat jestem zauroczona ceramika boleslawiecka :)
Osobiscie mam jej sporo w moim domu - seria pawie oczko :)
Oglądając zdjęcia wypieków na polikach dostałam :)
To mi miło, że post Ci się spodobał. Wzór "pawie oczko" fajny. Kupiłam wazon i naczynie z pokrywką. Mieszkając w tamtych okolicach, pewnie miałabym większe zasoby Bolesławca.
UsuńLubię oglądać, nie lubię mieć. Za dużo wzorków, za dużo wszystkiego.
OdpowiedzUsuńMam jeden przedwojenny Bunzlau dzbanuszek chyba na mleko. Biały w niebieskie kropki ręcznie nakładane, bo każda inaczej krzywa.
Rozumiem Cię doskonale. Też lubię oglądać. Po tych krzywych kropeczkach można odróżnić "fałaszywki".
UsuńNiektóre rzeczy bardzo ładne, ale ja bym się skupił na tych praktycznych :)
OdpowiedzUsuńA co to znaczy "praktyczny"? :)
UsuńTaki który nie będzie tylko ozdobą 😊
UsuńAle kotek Ci się spodobał.
UsuńCześć Renato, piękne są te cudeńka. Chętnie zobaczyłabym je na własne oczy. Zosia
OdpowiedzUsuńMiło Cię tu widzieć, Zosiu. Można szurnąć do tego magazynu, to zupełnie niedaleko.
UsuńNie wolno mnie zabierać w takie miejsca, nie ręczę za siebie, bo chyba wyszłabym ze stosem rzeczy użytkowych i tych nieprzydatnych; ceramika działa na mnie niesamowicie, odzywa się instynkt "łowiecko-zbieracki":-)
OdpowiedzUsuńŚwietne określenie "instynkt "łowiecko-zbieracki":) Ale jakbyś była w okolicach Lublina, to warto tam wstąpić - choćby sobie popatrzeć troszkę.
UsuńDziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńAleż szalony kolorowy zawrót głowy:) Pięknie.
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę:)
Usuń