Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem niszczą wszystko? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było.
Włóczykij [Tove Jansson, Opowiadania z Doliny Muminków]
Niezbyt lubię opowiadać o swoich wędrówkach. Nie myślę, co prawda, jak Włóczykij, ale... Dość trudno mi się ustosunkować do sugestii Ewy, zapisanej w komentarzu pod poprzednim postem. Jak tu podsumować tegoroczną marszrutę po kraju i policzyć kilometry, zrobione podczas wędrowania? I co ciekawego można na ten temat napisać? Nie byłam w tym roku ani najdalej, ani najdłużej, ani najwyżej. Kilku planów dotarcia w wymarzone miejsce nie udało mi się zrealizować. Jednak trochę, mimo wszystko, wędrowałam, np.:
- pierwszy raz w życiu byłam w: Grudziądzu, a także w okolicach Muszyny i Wałbrzycha,
- drugi raz w życiu pojechałam do Karpacza, by po raz kolejny z powodu trudnych zimowych warunków atmosferycznych nie wejść na Śnieżkę;
- trzeci raz w życiu odwiedziłam Krynicę Górską i Wrocław (w tym roku byłam w nim dwa razy, ostatni wyjazd, bardzo szczególny, jeszcze czeka na opisanie),
- siódmy raz w życiu ruszyłam w drogę mad morze w okolice Władysławowa, tym razem udało mi się "domknąć" spacer wybrzeżem na trasie Hel - Łeba i jeszcze trochę dalej na zachód;
- dwunasty raz w życiu odbyłam podróż w Bieszczady (w tym roku wyjeżdżałam tam dwa razy);
- dwudziesty szósty raz w życiu zawędrowałam w Tatry (czterokrotnie odwiedzając w tym roku Zakopane).
Od razu widać, które regiony Polski lubię najbardziej.
No i jeszcze te kilometry. Jeżeli założę, że spędziłam około 200 godzin w autobusach i pociągach oraz że średnia prędkość środka komunikacji publicznej wynosi 50 km/h, to przejechałam w tym roku około 10000 km. Z map drogowych wynika, iż pomiędzy moimi Kresami a miejscami, do których dotarłam, jest około 9300 km. Jakby na to nie patrzeć - dużo. A coraz mi trudniej się zebrać, zapakować i wyjechać.
Nie udało mi się zobaczyć prawdziwie jesiennych Bieszczadów, ani "zdobyć" żadnego z ośmiu szlaków, które mam jeszcze do przejścia w Tatrach. Z drugiej strony, cóż się dziwić - zostały mi szlaki najtrudniejsze, te w okolicach Orlej Perci. Żeby tam dotrzeć, potrzebna jest (...) selekcja ducha, ten specyficzny „mental spirit” – jakby powiedziała Anna Czerwińska – czyli właściwe, psychiczne przygotowanie ludzi do pójścia tam w górę, na grań. Cytat pochodzi z bardzo ciekawego artykułu Łukasza Kaźmierczaka pt. Widziałem Orlej cień. Szczerze polecam - warto go przeczytać, choćby ze względu na barwne opisy ludzi, chodzących po górach.
Ponad 25 lat temu, gdy ledwo wdrapywałam się nad Czarny Staw pod Rysami, doszłam do wniosku, że dalej nie dam rady i że góry nie są dla mnie. Patrzyłam wtedy z zazdrością i niedowierzaniem na "starszych" ludzi, schodzących ze szczytów. Pewien człowiek, stwierdziwszy, że ma 60 lat i właśnie był na Rysach, pocieszał mnie, mówiąc: "Co to jest taki szczyt dla młodej dziewczyny?" Ale wtedy nie byłam gotowa, aby pójść gdzieś wyżej. Teraz zaczynam coraz bardziej dojrzewać do myśli, że już mogę.
A jak jeszcze dołożę nowy sprzęt, który dostałam w prezencie pod choinkę od R., to całe góry moje. Najcenniejsze w tym prezencie nie jest to, że raki mają 12 zębów i że tyle kosztują, ale pewność, iż ja ten prezent wykorzystam. R., ta wiara we mnie jest bezcenna i bardzo Ci za nią dziękuję. Raki są świetne i nie zawaham się ich przy najbliższej okazji użyć.
Dodam jeszcze, że namawianie mnie na kupno nowego plecaka jest z góry skazane na niepowodzenie. Oczywiście, posiadam większy, pożyczony od K., który ma ponad 1,8 m wzrostu (ja - 1,5 m). Ot, taka fantazja.
Przy okazji bardzo dziękuję wszystkim, składającym mi życzenia świąteczne. Były wśród nich życzenia udanych podróży, ekscytujących wypraw, wspaniałych dalekich rejsów, a co!, pomyślnych wiatrów, realizacji pasji, a nawet wspólnego wędrowania po Bieszczadach. I spełnienia marzeń.
Na koniec jeszcze jeden cytat, tłumaczący po co to wszystko robię. Cieszył się wędrówką do nieznanych miejsc, oglądaniem nieznanych rzek, a trudy wynagradzała mu pasja poznania. [Owidiusz]
Na koniec jeszcze jeden cytat, tłumaczący po co to wszystko robię. Cieszył się wędrówką do nieznanych miejsc, oglądaniem nieznanych rzek, a trudy wynagradzała mu pasja poznania. [Owidiusz]
Bardzo ciekawie się czyta takie podsumowanie, imponujące są te statystyki :) No i lubimy podobne regiony :)))
OdpowiedzUsuńIii, statystyki:) Ale Ty masz bliżej:)
UsuńStatystyki nie cierpię, ile razy byłam w Tatrach nie policzę;) Ale jestem zdania, że opowiadanie ocala, każda podróż to wyprawa po opowieść;) A przygotowania - te dopiero są epickie;) Nic się jeszcze nie wydarzyło, wszystko w wyobraźni, pusta kartka, jaka frajda;)
OdpowiedzUsuńNie kupuj nowego plecaka, za kilka lat zaoferują Ci za niego naprawdę dużą sumę, a Ty nie sprzedasz, bo przyjaciół się nie sprzedaje, tylko zabiera za sobą;)
Opowiadania o przygotowaniach do podróży mogą według mnie zepsuć całą frajdę z jej odbycia:)) A już na pewno mogą zapeszyć:)))
UsuńJeśli chodzi o plecak - tego właśnie mi brakowało - świetnie go określiłaś:))) Był ze mną w takich sytuacjach i miejscach, że on to dopiero miałby co opowiadać:)
No dzie tam;))) ja tam w przesądy nie wierzę;)
UsuńNo co Ty?:) Przecież mamy XXI wiek, trzeba tylko odpukać w jaworową deseczkę:)
UsuńDziękuję Arte !!! W zasadzie to nie chodziło mi o statystyki - takie statystyczne :))) Jednak te 10 000 km robią wrażenie ! Jesteś przwdziwym obieżyświatem. Obieżyświatem o wielkim sercu ! I mówisz, że masz 150 wzrostu, to gdzie masz nogi dowędrowania, jak te 150, to jest chyba to Twoje wielkie serce :) Och Arte, jesteś niemożliwa :*
OdpowiedzUsuńMiło mi, że nie chodziło o statystyki statystyczne:)))) Dokładnie mam 154 cm wzrostu:) I czasami to bardzo przeszkadza np. jak się chce zrobić duuuży krok nad "przepaścią" albo wejść na wysoki głaz:)
UsuńJesteś niesamowita i tyle mam do powiedzenia. Ale kup telefon komórkowy, gdy pójdziesz gdzieś z rakami...
OdpowiedzUsuńTelefon jeszcze (i nadal) nie jest mi potrzebny. Poza tym raki trochę ważą:))))
UsuńO Ty Włóczykiju:) Zazdroszczę podróży:) Plecaka nie zmieniaj! Ten jest fajny!
OdpowiedzUsuńDo plecaka mam sentyment, ale trochę nim straszę:))))
UsuńNa pewno nie straszysz! Można chyba powiedzieć, że jest kultowy:)))) Mój mąż miał kiedyś taki. zastanawiam się, gdzie on teraz jest:)))
UsuńO, tak, plecak jest kultowy, chociażby ze względu na trwałość:)
UsuńSzukaj plecaka męża:)
Fajne podsumowanie... Masz trochę tych wędrówek na koncie. I cieszę się, że za przyczyną Heńka mogłaś poznać Grudziądz. No i twoje pobyty w Zakopanem też mnie bardzo cieszyły, chciałabym, żebyś przyjechała tylko w celach wypoczynkowych i na górołażenie. Zawsze zapraszam!!!! Fantastyczne raki!!! I ja bym jeszcze dołożyła do wyposażenia taka małą, malutką komóreczkę....
OdpowiedzUsuńI Grudziądz, i Kalnicę:) A po górach na pewno jeszcze trochę połażę:) Może w 2015 roku uda mi się zobaczyć kolejny raz Chochołowską w porze kwitnienia krokusów albo Przełęcz pod Chłopkiem doczeka się na mnie (bez raków:)
UsuńDzięki za zaproszenie:))))
Maluśka komórka na razie nie jest przewidziana, za to mam maluśki specjalny ręczniczek - też prezent od R.
A czekanik masz;)?
OdpowiedzUsuńNie mam, nawet maluśkiego:). Odwieczny dylemat, co jest ważniejsze: raki czy czekan? Najpierw muszę spróbować, czy mi się uda w tym chodzić:))))
UsuńNa Sniezke to wejdziesz w sierpniu :) I tym razem Ci sie uda, wierze w to :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne Artenko :)
W sierpniu, powiadasz? Do trzech razy sztuka:))))
UsuńMój pożyczony plecak żółtodziób ,spali sie ze wstydu przy twoim :)))
OdpowiedzUsuńTe raki nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia ,szczerzą tak te swoje kły ...
Akurat plecak nie będzie miał według mnie żadnego wpływu:)
UsuńA co do raków - to one tylko tak na pierwszy rzut oka wyglądają groźnie.
Super podsumowanie :) A plecak masz rewelacyjny, miałam podobny, tylko niebieski, którego już chyba nie ma na tym świecie. Ale Twój prezentuje się jeszcze całkiem nieźle i rześko :)
OdpowiedzUsuńChyba muszę go trochę połatać i pozszywać:)
UsuńNawet nie wiesz jak się ciesz, że na tej liście Wałbrzych się znalazł ;-)))
OdpowiedzUsuńMam życzenie na Nowy Rok... dla Ciebie ale bardziej dla mnie chyba...
życzę Ci abyś do Wałbrzycha zawitała po raz kolejny i żebyś Bieszczady jesienią oglądała... z Czarownicą ;-)))
Uścisków moc zasyłam ;-)))
Piękne życzenie:) Dziękuję, niech się spełni:))))
UsuńI have never klimed on the mountains!
OdpowiedzUsuńSo risky for me!
Happy new year to you and your family!
Enjoy!
Dimi...
Też się w sumie nigdy nie wspinałam w wysokich górach, ale może uda mi się wejść w zimowych warunkach na jakiś mniej poważny szczyt.
UsuńBardzo dziękuję za noworoczne życzenia:)
Pięknie wędrujesz i opowiadasz nam o tych miejscach gdzie byłaś-dziękuję Arteńko.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że mogę podzielić się wiadomościami na temat urokliwych zakątków Polski:)
Usuń
OdpowiedzUsuńOlá amiga...Feliz ano novo!
Seguimos nossa caminhada na construção de um mundo mais justo, fraterno, humano, harmonioso e de doação.
Todos somos promotores da Paz...que começa em nossos corações e se estende a tudo que nos rodeia!!!
Obrigada por fazer parte da minha história de vida!
UM ABENÇOADO 2015!!!!
Bardzo dziękuję za tak piękne słowa i życzenia:)
UsuńWiele pięknych miejsc za Tobą, a jeszcze więcej przed Tobą, życzę tego w 2015 roku !
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję:) Niech się spełni:)
UsuńImponujące!!! Miejsca, które zobaczyłaś, to był wspaniały rok:) Żyjesz z pasją, super!
OdpowiedzUsuńCytat Owidiusza - świetny! Już zapisuję:) Pozdrawiam
Staram się żyć... porządnie:)
UsuńWiesz Arteńko, nasunela mi sie taka mysl, ze wieczny wedrowiec, wloczykij, czy obiezswiat, niewane jak go zwal - zrozumie pokrewna dusze, i ja Cie rozumiem.
OdpowiedzUsuńTobie wedrowanie, podrozowanie jest przypisane, bo to kochasz. I niewazny jest wzrost, postura, wazne jest to co w sercu gra, a Tobie gra i to bardzo.
W Nowym 2015 zycze Ci kochana kolejnych wspanialych wypraw, a plecaka bron boze nie zamieniaj na lepszy model.
Spelnienia marzen zycze, usciski:)
Jak to dobrze, że mnie rozumiesz:) Chciałabym podróżować jak Ty, ale i moje małe podróże mnie cieszą:) Pięknie dziękuję za życzenia, plecaka nie wyrzucę:))) I niech nam w sercu gra sama radość z poznawania świata:)
UsuńCzytam z sentymentem, bo kiedyś wędrowałam. Może nie zdobywałam bardzo wysokich szczytów ale uwielbiam góry. Potem obowiązki i dorosłe życie oderwały nas od wędrówek ale marzę aby tego tego powrócić. To były wspaniałe chwile, poznałam mojego męża na obozie harcerskim. Oboje braliśmy udział w akcji Bieszczady 40. To było w latach 80-tych. Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci wspaniałych wędrówek w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńTeż lubię góry:) Mam nadzieję, że człowiek po wejściu w dorosłe życie znajdzie się w końcu na takim etapie, że będzie mógł w pewnym momencie wrócić choć na chwilę do swoich pasji z młodości i... będzie miał możliwość je zrealizować - czego Ci serdecznie życzę:)
UsuńA gdzie byłaś w tych Bieszczadach?
Widać, widać....góry Cię przyciągają:))) Tak, jak mnie Mazury:)) Może się pokuszę o wyliczenie ile km przejechałam w tym kierunku:))))
OdpowiedzUsuńA nowe plecaki do pięt nie dorastają tym starym. Stare, choć już niewyględne cały czas trzymają się kupy, nowe sezon i już się kończą....
Mnemo, Mazury też lubię:)))) No i nie mogę konkurować z Tobą pod względem przejechanych kilometrów - Ty byłaś na pięknej zagranicznej wycieczce:))))
UsuńMój plecak ma już trochę dziur, ale to nic:))) Bardzo go lubię:)
Artenko, podrozy bez konca, cudownych ludzi na szlaku, pogody ducha zycze na ten Nowy Rok!
OdpowiedzUsuńNiech się spełni, dziękuję:))))
Usuń