Drugiego dnia mojego pobytu w Londynie odebrałam wiadomość następującej treści: Piątek, 12 Czerwca 2015 15:30 Ukłony dla Elżbiety i Filipa :)
W pierwszej chwili ze zdziwieniem pomyślałam: Jaka Elżbieta? Jaki Filip? Coś się koledze pokręciło. Przecież goszczę u Orszulki i Feliksa, a nie Elżbiety i Filipa.
Ha, ha, ha. Okazało się, że to ja jestem nieźle "zakręcona" (przy okazji, D., przepraszam Cię za złą interpretację wiadomości). A to wszystko za sprawą iście królewskiego mnie potraktowania przez Orszulkę z bloga Orszulkowo... czyli tam i tu oraz książęcych manier Feliksa. Zresztą proszę popatrzeć:
- Feliks dostojnie mnie wita w progu angielskiego Orszulkowa (na szyi ma śliczną obróżkę z dzwoneczkiem);
- Feliks układa się wygodnie, przyjmując iście książęce pozy;
- Feliks z gracją dba o ogród pełen nasturcji, roślin odmładzających i sprzyjających długowieczności;
- Feliks grzecznie siedzi przy stole, zachowując przy tym wszelkie zasady savoir-vivre'u.
A'propos stołu - przed swoim wyjazdem do Londynu otrzymałam wiadomość od Orszulki: Środa, 10 Czerwca 2015 14:41 Jutro rano będziemy piły sokawkę i jadły jabłecznik :)
I faktycznie - na stole czekała na mnie sokawka i przepyszny jabłecznik, własnoręcznie upieczony na moje przybycie przez Orszulkę.
A później były fantastyczne gołąbki i druga sokawka, i kolejna...
I bigos domowej roboty, i ruskie pierogi, i kolejne przepyszne ciasto, i... ruskie pierogi (rany, jakie dobre). A do tego herbata, wspaniale parzona przez R.,: z cytryną, z sokiem, z listkiem mięty.
A Feliks, zgodnie ze słowami Plutarcha: Wino jest najszlachetniejsze wśród napojów, najsmaczniejsze wśród lekarstw i najprzyjemniejsze wśród pokarmów., dbał o to, abyśmy uświetniły nasze spotkanie po królewsku.
I tylko czasem schodził na ziemię sprawdzać, czy z moim cieniem jest wszystko w porządku. Od razu zaznaczam, iż podczas testowania wpływu czerwonego wina na organizm człowieka nie ucierpiało żadne stworzenie.
P.S. Gdyby ktoś chciał się dowiedzieć, co oznacza tytułowa sokawka - polecam opowieść o Hali na blogu Dzika Kura w Pastelowym Kurniku.
P.S.' To jeszcze nie koniec relacji z mojego pobytu na zielono-rumiankowej wyspie.
CDN
Feliks to prawdziwy książę! Jabłecznik i gołąbki Orszulkowe wyglądają bardzo smacznie, bardzo:)))
OdpowiedzUsuńFeliks to trochę jakby książę irlandzki, biorąc pod uwagę kolor futerka:)
UsuńSzkoda, że nie widziałaś pierogów (nie mówiąc już o ich spróbowaniu:)
Ksiaze Feliks :) Mysle, ze z jego ciekawoscia swiata i tego co "za plotem" pewnego dnia jakas ksiezniczke przyprowadzi do domu :)
OdpowiedzUsuńMamy wspólną cechę - ciekawość świata (co prawda, ja nikogo nie sprowadzam do domu:)
Usuń:) Artenko, po plotach tez nie spacerujesz :)
UsuńRóżnie to z tym bywa (bywało:) Jedno jest pewne - na pewno nie z taką gracją jak Feliks:)
UsuńDzisiejszego ranka spacerowal z wyjatkowa gracja ;)
UsuńA ja z wyjatkowa gracja stalam na krzesle pod plotem...w pizamie ;)
To dobrana z Was para:)
UsuńOrszulka słynie z pysznych ciast. I nie tylko ! Wiem też o Jej wspaniałej lazanii :) Sokawka w iście królewskim stylu ! I jabłecznik ! I gołąbki ! A książę Feliks widać, że też się starał bardzo :)
OdpowiedzUsuńA jakie sokawki serwował R. - pychotka:)
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem! Wszystkiego; gdzie cię wywiało, przyjęcia iście królewskiego, no i uroczego kotka :)
OdpowiedzUsuńI ja nadal jestem pod wrażeniem:)
UsuńDrugie zdjęcie Feliksa fajnie wykadrowane :)
OdpowiedzUsuńTe gołąbki ,takie pięknie złociście ,pewnie zapiekane w piekarniku . Moja mama gotowała w garze i serwowała z sosem pomidorowym . Ja nie ugotowałam jeszcze swoich pierwszych gołąbków i raczej nie ugotuję ,ponieważ nie lubię ryżu no i gotować też nie lubię ;)
Feliks niezwykle przystojnym kotem jest :)
Mario, zamiast ryżu dodaj dużego, startego na jarzynowej tarce selera. Pychota, a jakie puszyste i lekkie !
UsuńKotek jest bardzo fotogeniczny.
UsuńEwo, dzięki za wskazówki, nie żebym chciała zaraz gotować, ale zawsze coś takiego warto wiedzieć:)
UsuńAle ten jadłospis taki niezbyt angielski. Miałaś w ogóle okazję spróbować lokalnej kuchni? :)
OdpowiedzUsuńJak pisałam wcześniej jestem tradycjonalistką:) Na każdej ziemi ze wszystkich potraw preferuję ruskie pierogi:)
UsuńO matko, jaki rozkoszniak! Zagłaskałabym:)))
OdpowiedzUsuńRozkoszniaczek prawdziwy:)
UsuńPojechałaś hen daleko stąd na ruskie pierogi... to się nazywa fantazja. ;p A wiadomo od czego jest fantazja. :)
OdpowiedzUsuńBo ta fantazja jest ułańska:) Mam to po dziadku:)
UsuńFeliks nosi niezwykle elegancki garnitur. Smakowicie wyglądają te gołąbki. Bardzo lubię, a nie umiem robić. (chyba bardziej mi się nie chce poćwiczyć i się nauczyć) :-))
OdpowiedzUsuńJa nie umiem gotować niczego i każda potrawa, podana na talerzu, potrafi mnie wprowadzić w zachwyt (z wyjątkiem śledzi:) To, co przygotowywała Orszulka, było przepyszne:)
UsuńAle wspaniałe żarełko... i Feliks też wspaniały, patrząc po zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńMoje koty jak tylko poczują jakiś alkohol, to je odrzuca na kilometr :)))
Czyli reakcja słuszna:)
UsuńPiękne zdjęcia, to musiał być fantastyczny wyjazd :)
OdpowiedzUsuńBył, pod wieloma względami:)
UsuńFeliks to prawdziwy angielski dżentelmen, a jabłecznik chętnie bym zjadła. Świetna gościna.
OdpowiedzUsuńEch, jabłecznik, pychotka:) A jeśli chodzi o Feliksa, to faktycznie, gdyby mu dzwoneczek zamienić na muszkę:)))) Ostatnio widziałam psa w muszce - pod Śnieżką:)
Usuń