W tym roku pierwszy dzień wiosny obchodziłam dwa dni:) 20 marca obserwowałam zaćmienie Słońca (klik), natomiast 21 marca wraz z koleżAnką pojechałyśmy nad wodę zobaczyć, czy wraz z utopieniem Marzanny zima faktycznie już odeszła:) Fotografie, które powstały podczas naszej wyprawy (tym razem nie zapomniałam aparatu:), ilustrują fragmenty artykułu pt. "Ludowe wierzenia związane z rzeką i wykorzystanie cieków wodnych przez dawnych Słowian".
Fundamentem ludowych wierzeń dotyczących rzeki są poglądy na temat wody. Słowianie nazywali wodę „najstarszą caryczką”, „siostrą Boga” lub „mateczką-wodą”. Wodę wiązano z pierwiastkiem żeńskim, nazywając ją także imionami kobiet (np. Elena, Jordana, Uliana).
Każdy rodzaj wód posiadał w kulturze ludowej Słowian własną symbolikę. Rzeka kojarzyła się z ruchem, przemijaniem i czasem. Mawiano, że cieki są żyłami Matki Ziemi. W ludowych mitach rzeka stanowiła granicę oddzielającą swojski świat od obcego i niebezpiecznego terytorium. Wierzono, że za nią znajdują się zaświaty i kraina przodków. (...) Do zaświatowości rzeki odnoszą się zwroty używane w bajkach i zamówieniach chorób, gdzie pożądany kierunek znajdował się „za rzeką”, „za rzekami”, czy „za siódmą rzeką”.
Uważano, że rzeki płynące z dalekich stron zdążają ku ludzkim siedzibom z zaświatów, gdzie nie ma chorób i śmierci. Dlatego wierzono w dobroczynne działanie rzeki, którą jako wodę bieżącą utożsamiano z „czystą”, „zdrową” i „cudowną” tzw. „Wodą Żywą”. Posiadała ona zbawienne właściwości. W celu pozyskania takiej wody należało nabrać ją z rzeki zanim zrobił to ktoś inny, nim padło na nią światło wschodzącego słońca i „nie ośpiewały” jej ptaki. Żywej Wody używano podczas różnych czynności gospodarczych mających powodować urodzaj i duży przychówek zwierząt hodowlanych. Stosowano ją przy zabiegach uzdrowicielskich, oczyszczających ciało i duszę, odmładzających, regenerujących, mających przedłużyć życie i dać urodę.
W bliskości rzek odbywały się doroczne święta. Na wiosnę do rzeki wrzucano Marzannę – boginię zimy, śmierci i rozkładu. Miała on a odpłynąć do morza – swej siedziby. Ten obrzęd często był połączony z wnoszeniem zza rzeki (czyli z zaświatów) do wsi Gaiku – umajonej choinki symbolizującej światło i odrodzenie życia. W czasie Wielkanocy rzeką puszczano skorupki pisanek, aby dopłynęły do krainy przodków i powiadomiły ich o wiośnie i obudzeniu się przyrody. (...) Kąpieli oznaczających ponowne narodziny zażywano także w okresie świąt Bożego Narodzenia, w Wielki Czwartek i Wielkanoc. Krążyło przekonanie o leczniczych korzyściach kąpieli nocnej dokonanej w czasie świąt. Był to moment niezwykły i cudowny, kiedy woda rzeczna jest „milcząca”, „nie napoczęta” i „czysta”.
Folklor Słowian wyróżnia wiele rodzajów istot nadprzyrodzonych zamieszkujących wodę. Są to utopce, czarty, nawki, rusałki, smoki i boginki, pozostające pod rządami wodnika – władcy wód. Duchy ukazywały się oczom ludzkim w rozmaitych kształtach. Przyjmowały postać nadobnych dziewcząt w zwiewnych szatach oraz bab owiniętych w stare łachmany. Pokazywały się jako mali chłopcy w czerwonych czapeczkach i chudzi chłopi z ociekającymi wodą sukmanami. Czasem widziano je jako poruszające się ogniki, białe zjawy chodzące po falach, wir wodny, kaczki lub oślizgłe stwory objawiające się jako psia i końska padlina lub napuchnięty, włochaty karzełek. Pana demonów – wodnika można było zobaczyć w postaci większej białej lub czarnej ryby, płynącej na czele ławicy.
Z uwagi na zaświatową naturę rzeki wrzucano do niej to, co niepożądane w granicach wsi – świata śmiertelników. Topiono Marzannę – boginię zimy, śmierci i destrukcji, którą odsyłano do morza – miejsca wiązanego z Tamtym Światem i siedzibą istot niebezpiecznych i groźnych. Wysyłano tam chorobę, czy też rzecz, na którą przekazano schorzenie. Pławiono nawet szkodliwe dla chłopskiej społeczności osoby, tj. próżniaków, cudzołożników lub czarownice. Niekiedy same demony wymierzały ludziom sprawiedliwość przy pomocy rzeki za nieobyczajne zachowanie. Według przekazu „Podochocony wódką młynarczyk […] miał się jakoby w karczmie wyrazić, że on ‘ma wszystkie latawce (duchy wodne – M.S.) w d…’ I oto nazajutrz, gdy był na grobli młyńskiej zerwał się straszliwy wiatr, który zrzucił go w odmęty Warty, gdzie poniósł śmierć”.
Z prądem puszczano także przedmioty objęte kultem i uświęcone, jak stare i zniszczone święte obrazy, których nie godziło się wyrzucić do śmieci. Składano tam również ofiary mające dotrzeć do przodków. Poza tym rzeka była powierniczką ludzi osamotnionych i nieszczęśliwych, którzy nad jej brzegiem skarżyli się na marny los (sieroty płakały z żalu za utraconą rodziną, porzucona dziewczyna narzekała na nieszczęśliwą miłość, mężatka skarżyła się na złego męża). Nadrzeczne utyskiwania mieli usłyszeć zmarli, mający odmienić nieudane życie.
W celu uchronienia się od napastowania i utopienia, ale także by zapobiec powodzi, zniszczeniu grobli i młynów oraz by wyjednać dobre połowy, chłopi składali demonom wodnym ofiary. Niekiedy dary bywały okazałe, gdyż przeznaczano na nie drób, trzodę chlewną, krowy i konie. Jednocześnie dbając żeby sama rzeka nie straciła swych dobroczynnych i życiodajnych właściwości, dla ochrony od suszy i powodzi oraz zapewnienia pomyślności, składano w wodę ofiary z pieniędzy, zwierząt i pożywienia, czasem pławiono kukłę lub młodą dziewicę okrytą zielenią i kwiatami. Rytuał nazywano „karmieniem wody”.
Zachowanie podczas praktyk leczniczych, wróżebnych i obrzędowych związanych z rzeką podporządkowane było pewnym wzorcom, które powodowały skuteczność zabiegów. Obowiązywał wtedy nakaz całkowitego milczenia, wyprawiać należało się samotnie i w tajemnicy, a w momencie powrotu zakazywano oglądania się za siebie, by nie ściągnąć nieszczęścia. Kontakt z niebezpiecznym żywiołem był zarazem spotkaniem ze sferą zaświatową i wymagał ostrożności oraz znajomości szerokiej wiedzy o tajnikach osobowości rzecznej wody i jej mieszkańców.
A teraz podsumowanie naszej wyprawy. Byłyśmy we dwie wybitnie żeńskimi pierwiastkami nad wodą:) Wcale niekoniecznie „za siódmą rzeką”, „za rzekami”,a nawet "za rzeką”. Wybrałyśmy się grubo po wschodzie słońca, ptaki śpiewały jak oszalałe, w związku z tym nie miałyśmy szans na zdobycie "Wody Żywej". Marzanny nie widziałyśmy, pewnie spłynęła w przeddzień do morza. W rzece się jeszcze nie kąpałyśmy, ale Wielki Czwartek i Wielkanoc przed nami:) Żadnych utopców, czartów, nawek, rusałek, smoków, boginek czy wodnika nie miałyśmy przyjemności spotkać. Na szczęście nikt nas nie próbował pławić, widocznie nie uznano nas za "szkodliwe dla chłopskiej społeczności osoby":) Nie potraktowałyśmy rzeki jako powierniczki, wszak nie jesteśmy ani osamotnione, ani nieszczęśliwe. Zieleni ani kwiatów jeszcze nie ma, więc nikt nami nie chciał "nakarmić wody":) A z "praktyk leczniczych, wróżebnych i obrzędowych związanych z rzeką" nic nie wyszło, gdyż gadałyśmy i śmiałyśmy się bez umiaru:)
KoleżAnko, niniejszym pragnę Ci gorąco podziękować za wzięcie mnie na przejażdżkę w tak urokliwe miejsce oraz za radość, jaką mi sprawiłaś, pozwalając posiedzieć na kierownicą "Srebrnej Księżniczki" (to ten piękny samochód, stojący wedle młyna:). Chciałabym z Tobą móc tak witać wiosnę wiele lat jeszcze:)
A teraz podsumowanie naszej wyprawy. Byłyśmy we dwie wybitnie żeńskimi pierwiastkami nad wodą:) Wcale niekoniecznie „za siódmą rzeką”, „za rzekami”,a nawet "za rzeką”. Wybrałyśmy się grubo po wschodzie słońca, ptaki śpiewały jak oszalałe, w związku z tym nie miałyśmy szans na zdobycie "Wody Żywej". Marzanny nie widziałyśmy, pewnie spłynęła w przeddzień do morza. W rzece się jeszcze nie kąpałyśmy, ale Wielki Czwartek i Wielkanoc przed nami:) Żadnych utopców, czartów, nawek, rusałek, smoków, boginek czy wodnika nie miałyśmy przyjemności spotkać. Na szczęście nikt nas nie próbował pławić, widocznie nie uznano nas za "szkodliwe dla chłopskiej społeczności osoby":) Nie potraktowałyśmy rzeki jako powierniczki, wszak nie jesteśmy ani osamotnione, ani nieszczęśliwe. Zieleni ani kwiatów jeszcze nie ma, więc nikt nami nie chciał "nakarmić wody":) A z "praktyk leczniczych, wróżebnych i obrzędowych związanych z rzeką" nic nie wyszło, gdyż gadałyśmy i śmiałyśmy się bez umiaru:)
KoleżAnko, niniejszym pragnę Ci gorąco podziękować za wzięcie mnie na przejażdżkę w tak urokliwe miejsce oraz za radość, jaką mi sprawiłaś, pozwalając posiedzieć na kierownicą "Srebrnej Księżniczki" (to ten piękny samochód, stojący wedle młyna:). Chciałabym z Tobą móc tak witać wiosnę wiele lat jeszcze:)
Ciekawe strony z wiadomościami na temat wierzeń i zwyczajów związanych z rzekami:
Wodny świat topielców i rusałek;
Zjawy i strachy polskie;
Ludowa wizja postrzegania rzeczywistości;
Młynarstwo wodne Lubelszczyzny.
O matko, piersza!
OdpowiedzUsuńTo nasze powitanie wiosny jakieś takie magiczne stało się i ta ,, srebna księzniczka stojący wedle młyna , hahahahaaa, ;; // aleś pięknie ją nazwałaś/!!!! dzięki, dzięki, / zmieni się w srebrnego rumaka hahhaaa
Ojej, powiedziałabym, (napisałabym) , że nawet jesteś pierwsza:))))
UsuńMyślę, że wiele było "magii" w tym sobotnim wyjeździe:)
I jeszcze raz bardzo Ci dziękuję:)
Zdjęcia znajome, piękne i sentymentalne, ,,ludowizna ''jest mi bliska i takie tam zaklęcia...
OdpowiedzUsuńI takie tam... sentymenty:)
UsuńBardzo interesujący tekst. Nie o wszystkich zwyczajach wiedziałam.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie młyn. Czynny, czy może do zwiedzania?
A to się cieszę, że przybliżyłam tematykę wody:)
UsuńMłyn chyba z lat 20. XX wieku jest obecnie użytkowany jako gospodarstwo agroturystyczne (możliwość zorganizowania imprez na kilkadziesiąt osób, ognisko, ścieżka ekologiczna w pobliżu, oczywiście noclegi, można też i zwiedzić - ciekawe wnętrza).
Świetna wycieczka!
OdpowiedzUsuń:) I w świetnym towarzystwie:)
UsuńChyba musimy Ci sprawić samochód. Obojętne w jakim kolorze, byle był czerwony:)
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha, a nawet hrehrehre:))) Zgadzam się na wszystko:))))
UsuńO to to Hana ,też sobie tak pomyślałam :)) Tak tą Arte nosi od samochodu do samochodu ,że byłby mus aby w końcu miała swój :))) Może jakiś specjalny post w międzynarodowym Kurniku , ze szukamy darczyńcy na rzecz Arteńki . Może podczytuje ktoś ,kto ma na zbyciu jakiś czerwony samochód i zechce go ofiarować ,abo może jakąś zrzute zrobimy :)) Zlicytujemy nasze kurczane dzieła na konto samochodu dla Arteńki :))
UsuńNie, nie, nie, na licytację kurczanych dzieł się nie godzę, są inne, ważniejsze sprawy do sfinansowania. A poza tym ja tymi pożyczanymi samochodami lubię jeździć:)
UsuńNa darczyńcę się godzę:) Ale tylko, gdy ma na zbyciu:)))
No to darczyńcy wszystkich krajów .... czy któryś z Was ma czerwony samochód dla Arteńki :)))
UsuńFajnie że masz w koło Siebie takich fajnych ludziów i pożyczają Ci samochody :))))
Fajnie, fajnie:)))
UsuńWhat a beautiful and relaxing place!
OdpowiedzUsuńGorgeous pictures!Have a happy weekend!
Dimi...
Jak to miło, że fotografie się Tobie podobają, to duży komplement:)
UsuńPięknie dziękuję za życzenia:)
Fajna wycieczka :) Po co Wam jakieś czary - mary, Wasza rozmowa i śmiech je chyba doskonale zastąpiły ;)
OdpowiedzUsuńWycieczka była niesamowita ze względu na okoliczności przyrody i nieprzewidywalne zakończenie:) A jeśli chodzi o czary-mary, to żadnych uroków nie odczyniałyśmy. Ja po porostu lubię czytać o dawnych zwyczajach i wierzeniach - stąd tekst, ilustrujący fotografie:)))
UsuńPięknie nad tą wodą, a dzięki przytoczonym przez Ciebie fragmentom, mogłam znów poczuć się jak w szkole podstawowej, kiedy to fascynowały mnie różne ludowe legendy i podania.
OdpowiedzUsuńMnie nadal fascynują wszelkie podania, legendy, ludowe opowiastki, szczególnie te, które dotyczą najbliższego regionu.
UsuńCzłowiek oswoił świat wokół siebie , zamiast po "żywą wodę" nad rzekę ,wędruje do lekarza :))
OdpowiedzUsuńTeraz Kosmos jest dla niego tajemniczy intrygujący ,niepokojący , inspirujący i to tam rozgrywają się dzisiejsze mity ,podania i legendy :))
Fajny ten młyn ,zastanawiałam się co to .
Piszesz żeście się nie kąpały ,a pierwsze zdjęcie wygląda tak jakbyś robiła je z powierzchni wody :))
Młyn jest fantastyczny, a jakie ma ciekawe wnętrze:)
UsuńZdjęcie robione na mostku:)
Moją ulubiną wrocławską rzeką jest Oława . Rzeka nad którą spędziłam dzieciństwo , a i teraz często odwiedzam malownicze nad nią zakątki . Jak by sie tak wybrać o odpowiedniej porze i wnikliwie wpatrzyć w nurt Oławy , to może by i rusałki dało się wypatrzeć :)))
UsuńZ tymi rusałkami trzeba chyba poczekać do cieplejszej pory roku:)
UsuńUwielbiam czytać ludowe wierzenia, to wszystko skądś się w końcu wywodzi i jest szalenie fascynujące :) Mam nadzieję, że teraz już wiosna zadomowi się na dobre :)
OdpowiedzUsuńPolecam teksty, do których linki podałam wyżej (szczególnie drugi i trzeci:)
UsuńA wiosna już jest:))) Na dobre:)
Z wyglądu na pierwszych fotkach to nie rzeka, a szerszy rów melioracyjny :)
OdpowiedzUsuńZgodnie z ustawą "Prawo wodne" rów melioracyjny to jest sztucznie, ręcznie lub mechanicznie wykonane, podłużne zagłębienie w ziemi:)))
UsuńA na fotografii jest prawdziwa rzeka, co prawda - regulowana i o niewielkiej szerokości koryta (około 2 - 3 m) i jeszcze mniejszej głębokości (rzędu 30 - 50 cm). Ma za to 17 km długości i - na upartego - można by było zacząć nią spływać w kierunku morza:))) Tereny, przez które płynie, posiadają ślady wielowiekowej historii. W miejscowościach, położonych nad tą rzeką, zachowało się dużo najcenniejszych historycznie obiektów.
Postaram się wzbogacić swoją wiedzę i... może uda mi się napisać kiedyś jakiś post, gdzie przedstawię "prawdziwą", jeszcze dziką rzekę:))))
Domyślałem się, że to rzeka po regulacji :)
UsuńPrzez Polesie przepływa Bug - to jest dopiero rzeka:)) Szczególnie, gdy wiosną wylewa i wtedy poszerza swoje koryto do... kilku kilometrów:)
UsuńCiagle znajdujesz niezwykle tematy, ktore rozwijasz, analizujesz, rozwiklujesz a nas ksztalcisz...chyba jestes nauczycielka! hahaha...sympatyczny temat i mila okolica, ktora odwiedzilas, a ja nie bede sie z Toba zachwycac krokusami...
OdpowiedzUsuńTe tematy biorą się z ciekawości świata:) Jeśli przy okazji ktoś się czegoś nowego dowie, to ogromnie mi miło:)))
UsuńOkolica jest urokliwa, mam nadzieję, że kiedyś ją pozwiedzasz. A krokusy będą i następnej wiosny.
Byliśmy kiedyś u ujścia Wisły do morza coś pięknego misterium normalnie. Kusi mnie różne ujścia :). Połączenia dwóch rzek na przykład. Kocham Pilicę to cudowna rzeka. Dawno temu byliśmy nad Niemnem byłam Jego wysokości :) mocno ciekawa, zapamiętałam powolny nurt i muliste dno. Rzeki Litwy są jakoś dość muliste na przykład Merkys w które to dno musiałam poczuć pod stopami z racji podobieństwa nazwiska męża do rzeki. :)) Piękne są Twoje wycieczki co do samochodu to uważam że nawet jeśli otrzymasz swój wymarzony czerwony samochodzik, to nie będzie on nowy i tu mogą być koszty naprawy i spotkania z mechanikami. Mamy taki samochodzik czerwony i ostatnio elektryk się nabiedził nad zamkiem aże dłubek to chłop więc zamek naprawił :) A dziś samochodzik odmówił posłuszeństwa, prawdopodobnie akumulator. Dobrze że jest drugi samochód ten główny, bo czerwony służy na miasto, chociaż i nad morze się wybrał kiedyś.:)
OdpowiedzUsuńJego wysokość Niemen - jakie piękne określenie:)))) Ja to bardziej za Dnieprem i Dniestrem - sentyment rodzinny:) Byłam nad kilkoma bardzo ciekawymi rzekami - po niektórych pływałam (żaglowcem:).
UsuńSamochodem ( a właściwie jego brakiem) się nie przejmuję - jakby na to nie patrzeć w moim przypadku nie jest ekonomiczny ani czymkolwiek uzasadniony:)
Mam nadzieję, że Twoje autko zostanie naprawione i wybierze się kiedyś jeszcze nad morze:)))