Arepa i pata caliente:)

Jak pisałam w poście pt. Tyle się działo ostatnio..._2, będąc w lutym w Warszawie, spotkałam się z Grażyną:) Tą Grażyną - z WENEZUELI, autorką dwujęzycznego bloga I tu i tam....Y aqui y alla:) I wcale nie mam na myśli spotkania w kawiarence, o którym wspomniałam  poprzednio:)

Opowiem wszystko po kolei:) W połowie stycznia w komentarzach do postu pt. Stare Dobre Małżeństwo Grażyna napisała tak: Odkryłaś dla mnie SDM, moje ponad 40 letnie oddalenie od Polski pozostawiło takie właśnie braki, które nadrabiam...wysłuchałam polecane przez Ciebie utwory i już wiem, że też bym sobie chętnie na koncert SDM poszła.

Od słowa do słowa, a właściwie od e-maila do e-maila... stanęło na tym, że na koncert wybierzemy się razem:) I 15 lutego, jak stare dobre znajome, poszłyśmy do Teatru Palladium posłuchać śpiewu Krzysztofa Myszkowskiego z zespołem:))) Nie wiem jak Grażynie, ale mi się podobało - jak zwykle:). Był i "Czarny blues o czwartej nad ranem", i "Blues dla Małej", i "Z nim będziesz szczęśliwsza", i "Jak"... I wiele, wiele innych, starych i nowych utworów. Zespół bisował aż 4 (!) razy, koncert trwał chyba ze 3 godziny:) Po prostu - występ był świetny:)



Wspólny wypad na koncert był jedną z wielu atrakcji, jakie były moim udziałem podczas pobytu u Grażyny:) Przy okazji pochwalę się - byłam goszczona przez Grażynę i Jej Męża po królewsku:) Nie dość, że zaopiekowali się mną jak rodzina, zawieźli tam, gdzie trzeba, odstawili później na dworzec, to jeszcze... karmili mnie przez trzy dni:))) I to w dodatku po wenezuelsku:) Wspaniałą zupą z soczewicy, a przede wszystkim arepą - tradycyjnym wenezuelskim daniem na śniadanie:)

Królową wszystkich wenezuelskich posiłków jest arepa. To tania, prosta w wykonaniu potrawa, która spożywana jest bez względu na region, status społeczny, porę roku czy dnia. To okrągła (10-20 cm średnicy), spłaszczona forma, która przygotowana jest z mąki kukurydzianej. Prawie wszyscy Wenezuelczycy przygotowują arepas z mąki marki Harina PAN. Przygotowanie arepy polega na wymieszaniu mąki z wodą i solą (można dodać olej, jajka czy mleko) i po wyrobieniu ciasta, arepę można usmażyć, zgrillować lub ugotować (osobiście preferuję smażoną wersję). Arepa w Wenezueli zastępuje chleb. W restauracjach podaje się ją jako dodatek, natomiast w każdym prawie domu na śniadanie czy kolację. Arepę nacinamy podobnie jak "chleb pita", wyskubujemy miąższ ze środka i wypychamy wybranym przez siebie dodatkiem.[źródło]

Nie mam pojęcia, jak Grażyna robiła swoją arepę, gdyż w tym czasie... jeszcze spałam:). To, co podano mi na śniadanie, było wspaniałe:)) Niebo w gębie:)))) Oczywiście podczas jedzenia zostałam zapoznana ze sposobem wykonania placuszków, ale... ponieważ zupełnie na gotowaniu się nie znam, znalazłam gotowe przepisy na arepę (klik, klik). No i mam nadzieję, że Grażyna dorzuci jeszcze kilka informacji na ten temat:))) I ewentualnie poprawi błędy, choćby sposób odmieniania słowa "arepa":)


Jeden wyraz z tytułu już wyjaśniłam. Zostało jeszcze tajemnicze "pata caliente", którym to mianem ochrzcił mnie P., mąż Grażyny, po wysłuchaniu kilku opowieści o moich wędrówkach:))) "Pata" to po hiszpańsku "noga", "caliente" znaczy "gorąca":) Podsumowywując - gdybym zapomniała, jak mam na imię, to, biorąc pod uwagę moje wędrówki, zawsze mogę się przedstawić: jestem Pata Caliente:)))



Na koniec wytłumaczę, dlaczego dzisiejszy post ilustrowany jest zdjęciami bocianów i wróbli:) Po prostu nie miałam nic bardziej odpowiedniego:) Do głowy mi nie przyszło, jedząc wspomniane wyżej śniadanie, robić fotografie arepy:))) A ponieważ wiem, że Grażyna lubi ptaki, to znalazłam w swoich zbiorach najpiękniejsze (i jedyne:)) zdjęcia - w ten sposób wróbelki i boćki zagościły u mnie i poniekąd u Grażyny:) 
Chciałam, co prawda, dołożyć fotografie w tym celu kupionej zwartnicy (Hippeastrum Herb.), ale tak pięknej jak ma Grażyna (widać to w poście pt. Już nie zima a jeszcze nie wiosna...entre invierno y primavera) i tak nie posiadam:))) Ech, zobaczyć na własne oczy te 80 gatunków, rosnących w tropikalnym klimacie Ameryki Południowej:))) I to wcale nie w doniczkach:)

Grażyno i P., bardzo serdecznie dziękuję za gościnę i zaopiekowanie się mną:) Zupełnie nie wiem, jak mam się Wam odwdzięczyć:)

56 komentarzy:

  1. Zerknęłam na przepis, wydaję się prosty, jak drut. Tylko skąd wziąć białą mąkę kukurydzianą? Widziałam tylko żółtą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażyna gdzieś kupiła:)))

      Usuń
    2. Dopiero teraz odpowiadam...mialam goscia, wiec Harine Pan kupuje sie w sklepach " Kuchnie Swiata" , w kazdym duzym centrum handlowym bywaja..pisalam o arepie w moim blogu
      http://i-tu-i-tam.blogspot.com/2012/11/sniadanie-wenezuelskie-w-warszawieel.html
      i tam jest zdjecie paczuszki kilogramowej maki kukurydzianej, tylko taka nalezy uzywac, jest ona juz podgotowana, wiec nie trudno zrobic arepe.

      Usuń
    3. Jest taki sklep w Arkadii...

      Usuń
  2. Ale czad!!! I koncert - no, no... Blogosfera nie przestanie mnie zadziwiać;) Pozytywnie, naturalmente;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pamiętasz jak Twój Książę Małżonek z troską pytał: "A te twoje internetowe koleżanki to kto? - nigdy nic nie wiadomo.":)))
      http://wiejskoczarodziejsko.blogspot.com/2014/09/lublin-wzywa.html
      Krecie, ale czad:))) A ja coś czuję, że to dopiero początek:))))

      Usuń
    2. No bo nie wiadomo;)) A na SDM to i Książę by poszedł;)))

      Usuń
    3. Ponieważ wiem, że mieszkasz po lewej stronie Wisły, to może koncert w Legnicy, albo w Wągrowcu:
      http://sdm-myszkowski.com/koncerty/

      Usuń
  3. Blogosfera nie przestaje mnie zadziwiać :) pozytywnie oczywiście :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszcze wam dziewczyny takiego cudnego spotkania ,taki koncert, dobre jedzonko i wspaniale towarzystow, czego mozna chcec wiecej. :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, witaj koleżanko z Ameryki:)))) Zapraszam częściej do odwiedzania naszych blogów - to tak jakby mieć namiastkę spotkań w gronie starych, dobrych znajomych:)) Polecam szczególnie blog Dzika Kura w Pastelowym Kurniku - tam to już zupełnie jest międzynarodowo:)))

      Usuń
  5. Cudne spotkanie, zazdroszczę Wam...
    Niby polskie a w dużej części też wenezuelskie - słowem magiczne połączenie kultur :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę naszą trójkę, to została zachowana równowaga polsko-wenezuelska:)

      Usuń
  6. Ależ piękne spotkanie!!!Bardzo miło się czytało,Twoją relację a jak wiesz SDM uwielbiam i tym bardziej zazdroszczę koncertu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncert to jedno, ale możesz również pozazdrościć wenezuelskiego śniadania:)

      Usuń
  7. Artenko, juz Ci pisalam, ze nam tez bylo z Toba niezwykle dobrze, kiedy tylko Cie zobaczylam z tym olbrzymim plecakiem z tylu Twojej niewielkiej figurki i zamienilam pierwsze slowa, wiedzialam, ze jestes osoba, ktora jakbym znala od zawsze...i te trzy dni buzia nam sie nie zamykala, i jeszcze duzo zostalo do opowiedzenia, i bedzie taka okazja by uzupelnic te braki! Moj maz P.tez czul sie z Toba bardzo dobrze....
    Stare Dobre Malzenstwo oczywiscie tez mnie porwalo, szczegolnie starsze ich spiewanie, ktore juz wczesniej przerobilam sluchajac pewnej nocy polecane przez Artenke.
    Dziekuje za fotografie ptakow, na bociany musze sie kiedys w Twoje strony wybrac...Aaaa...wyobraz sobie, ze w tych dniach z resztki wspanialego boczku, ktory przywiozlas w przepastnym plecaku, zrobilam znakomita kwasnice, ktora jutro podam na obiedzie z rodzina brata. I dziekuje za haft matematyczny i wspaniala dekupazowa butelke , ktorej zawartosc po troche saczymy...mnostwo buziakow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja informacja o arepach mnie zdumiala i jest jak najbardziej wierna rzeczywistosci. I kiedy juz wroce do Wenezueli to zapraszam na ogladanie hiperastrum, bo skoro jestes Pata Caliente to do And dotrzesz,,

      Usuń
    2. Oj, jak to dobrze, że obydwoje czuliście się ze mną dobrze:))) Na pewno będzie okazja, by opowiedzieć sobie resztę przygód:)))
      Starsze piosenki SDM warte pójścia na koncert i posłuchania tych nowszych:)
      Bociany już niedługo zawitają do swych gniazd - na Polesiu są takie wsie, gdzie co słup, to gniazdo:)
      Smacznej kwaśnicy Wam jutro życzę:)

      Usuń
    3. Grażyno, ja sobie... tak tylko westchnęłam do marzenia, aby te 80 gatunków hipeastrum zobaczyć w naturze:) Ale wielkie dzięki za zaproszenie:)))

      Usuń
    4. Grażyna, znam ten plecak;)) Jakby "sam idzie", ale Taaaka dusza go niesie;)))

      Usuń
    5. Plecak jest na 1,80 m:) Pożyczony:)))

      Usuń
  8. Pata Caliente fajnie brzmi i trafnie cię określa :)) Mogłabyś sobie to dopisać do tytułu bloga :)
    Życzę Ci abyś dotarła do And ,(czy Andów?) :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia:) Nad zmianą tytułu pomyślę;)

      Usuń
  9. A ja myślałam, że te bociany i wróble specjalnie dla Grażyny, bo takie typowo polskie są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i owszem - typowo polskie:) I specjalnie takie dla Grażyny:)

      Usuń
  10. Jak widać, nie taki świat wielki. Cudne spotkanie, niezapomniane wrażenia, kiedyś spróbuję sobie taką arepę na śniadanko , albo raczej na kolacyjkę przyrządzić, dzięki za przepisy. A co do przydomka, jak moja Teściowa gnała do Krakowa, to w domu mówili - już ją noga swędziała :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli w obu językach podobne określenia są:)
      Spotkanie a właściwie pobyt u Grażyny był przesympatyczny:) A arepę na śniadanie/kolację polecam:)

      Usuń
  11. Arteńko, Ty Pata Caliente, w Twoim towarzystwie człowiek po prostu dobrze się czuje. Chyba spróbuję przyrządzić arepę. Śniadanie po wenezuelsku...Zaskoczę rodzinę:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Pata Caliente pasuje do ciebie jak ulał:)) Bardzo się cieszę, że miałyście taki piękny czas w Warszawie. Poznałam wcześniej każdą z was z osobna i nie miałam wątpliwości, że jak się spotkacie z Grażyną w realu to się wam buzie nie będą zamykały:)))
    Arepy chętnie bym spróbowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i nie zamykały:) Od rana do nocy:)))
      Względem arepy trzeba się uśmiechać do Grażyny:)))

      Usuń
    2. Miko!!! jezeli dotrzemy do Zakopanego a takie zamiary sa, to wezme Harina Pan, czyli owa make kukurydziana i u Ciebie ulepimy arepy, zawsze to latwiej przewiezc, niz babeczki smietankowe.

      Usuń
    3. O, z przyjemnością!!! To już zaczynam czekać:)))

      Usuń
  13. Widzę, że ostatnio masz czas bardzo owocny w spotkania, czyli po prostu "dzieje się" :) A bociany uwielbiam i zastanawiam się kiedy przylecą (a może już gdzieś są... w każdym razie w moich okolicach jeszcze nie ma) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dzieje się:))) A ile ciekawych spotkań może "się zadziać" do lata:)
      Bocianów na Polesiu jeszcze nie ma:) Ale niedługo będą:)))
      Pamiętasz o Ariance?

      Usuń
    2. Pamiętam :) Mam nadzieję, że może w tym roku uda mi się ją zobaczyć :)

      Usuń
    3. To blisko mnie, zapraszam:)))

      Usuń
  14. Miałam się pochwalić, że wiem co to caliente a teraz nie mam się już czym chwalić Do tego zazdroszczę zupy z soczewicy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja zawsze muszę wywoływać tak negatywne uczucia?:))) Zawsze możesz się pochwalić tym, że chciałaś się pochwalić:)) A zupa była pyszna:)

      Usuń
    2. Zupa z soczewicy jest bardzo popularna w Wenezueli, bo soczewica byla bardzo tania i jest pozywna, latwo wykarmic cala i liczna rodzine. Teraz w Wenezueli mnostwo trudnosci sie nam narobilo, wiec z soczewica tez nie jest latwo.

      Usuń
    3. Oj, dobra była ta zupa:)

      Usuń
  15. I like storks and sparrows!!Such beautiful birds!
    Wonderful pictures!Have a happy day!
    Dimi...

    OdpowiedzUsuń
  16. Arepa też mnie kusi, ale u nas na wsi stosownej mąki nie uświadczysz, ale może w necie kupię. Prościej będzie wpaść do Grażyny, hrehrehre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnij Hana! przygotuje arepy z nadzieniem przeroznym! Warszawa na Ciebie czeka!

      Usuń
    2. Hana, daj się namówić Grażynie:)))

      Usuń
  17. Nie kuś, Grażyna, nie kuś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kusze kusze, zawsze Warszawa blizsza niz Andy wenezuelskie

      Usuń
  18. Ciekawe spotkanie takie chwile się pamięta:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  19. MIlo sie czyta, spotkanie na blogu, a potem tet a tet i tyle fajnych zdarzen:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja tam robię zdjęcia jedzenia, to bardzo inspirujące móc później jeszcze raz sobie zobaczyć co się takiego pysznego jadło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne:)) Wiem, że są nawet specjalne szkoły fotografowania jedzenia:)))
      Gdy tylko Grażyna mnie zaprosi na kolejne wenezuelskie śniadanie - specjalnie dla Ciebie sfotografuję tę arepę:)

      Usuń

Miło mi, że do mnie zaglądasz i że tracisz swój cenny czas, aby zostawić po sobie ślad.